"Zniewolenie" jest kontynuacją przygód Zary White i jej przyjaciół. Muszę przyznać, że podchodząc do ciągu dalszego tej serii miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam jak najszybciej zabrać się do czytania, a z drugiej trochę się tego bałam. Dlaczego? Po prostu najzwyczajniej w świecie obawiałam się, że Carrie Jones w jakiś sposób "zepsuje" drugą część cyklu. Czy tak się stało? Absolutnie nie. Mój lęk okazał się zupełnie bezpodstawny.
Po uwięzieniu żądnych krwi piksów w głębokim lesie, życie w Maine wróciło do normy - brak porwań i tajemniczych zniknięć sprawiło, że społeczność małego miasta przeszła do porządku dziennego. Jednak czy aby na pewno problemy zniknęły? A może pojawią się nowe, jeszcze gorsze niż dotychczas?...
Do mroźnego Bedford przybywa nowy król piksów, Astley, który utrzymuje, że Zara to przeznaczona mu królowa. Początkowo dziewczyna nie chce mu wierzyć, lecz później zaczynają targać nią wątpliwości. Może słowa młodego władcy są prawdą? A może to tyko pułapka?
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, jak bardzo zmienili się bohaterowie, wydorośleli. Nick porzucił nieco zaborczość, Issie zrobiła się samodzielniejsza. Zara zaczęła zaczęła podejmować jeszcze więcej niezależnych decyzji. Kierowała się co prawda zdaniem rodziny i przyjaciół, ale gdy przyszło co do czego, umiała wybrać, co będzie najlepsze dla jej przyszłości, nawet kosztem czegoś ważnego. Devyn przeszedł również fizyczną przemianę: zaczął chodzić o kulach, co dla najbliższych było małym cudem.
Wielkim plusem tej powieści jest mnóstwo akcji. Główni bohaterowie wciąż mają ręce pełne roboty, a na każdym kroku czeka na nich ogrom niebezpieczeństw. W końcu sami już nie wiedzą, komu ufać. Przyjaciel może stać się wrogiem, a wróg... przyjacielem. O szybsze bicie serca przyprawi też wybór, którego będzie musiała dokonać Zara, by ratować ukochaną osobę - nawet poświęcając własne życie...
"Być może właśnie popełniłam największy błąd w życiu. Być może właśnie oddałam siebie."*
O ile to możliwe, "Zniewolenie" jest jeszcze lepsze od "Pragnienia". Fabuła robi się bardziej zawiła, a treść wzbudza o wiele więcej emocji. Nie brakuje tu miejsca na śmiech czy łzy. Te ostatnie pojawią się pewnie w kącikach oczu niejednej czytelniczki pod koniec lektury. Carrie Jones pokazała, że nie boi się tworzenia trudnych i wymagających od postaci poświęceń sytuacji. Imponująca jest pomysłowość autorki, która w swym utworze umieściła mitologię skandynawską, sprawiając, że książka jest bardziej tajemnicza i przyciągająca. Historyczna Walhalla, okrutne walkirie i król Odyn pojawią się nie raz i nie dwa, wprowadzając wielki zamęt i niepokój.
Nie mogłabym nie wspomnieć o pięknej okładce. Powieść o takim wyglądzie bardzo trudno jest odłożyć na półkę. Złota łza i białe płatki śniegu - intrygujące połączenie, prawda? Utwór zdaje się krzyczeć: "Otwórz mnie!" No i jak tu nie posłuchać?...
W pierwszym tomie pani Jones zapoznała czytelnika z nazwami wielu fobii, pojawiających się jako tytuły rozdziałów. Tym razem zamiast kinetofobii czy sitofobii możemy poznać wskazówki dotyczące piksów i walki z nimi. Czasem są one zabawne, innym razem całkiem poważne, dzięki czemu lektura jest ciekawsza i atrakcyjniejsza.
Podczas lektury "Zniewolenia" nie ma ani chwili na złapanie oddechu, ponieważ ciągle coś się dzieje, a wartka akcja i niezwykłe wydarzenia łapią odbiorcę w swoje szpony i wypuszczają dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania. Suspens, tajemnica, wyraziści bohaterowie oraz oryginalna historia to zaledwie namiastka tego, co można znaleźć w książce autorstwa Carrie Jones. Tak więc odziejcie się w ciepłe kurtki i płaszcze - w końcu wybieracie się do lodowato zimnego Maine...
*Zniewolenie, Carrie Jones, wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2011, str. 245.