Lubię kryminały – a zwłaszcza komedie kryminalne.
Sięgając po tę książkę wiedziałam że to kryminał – ale jaki, czy komedia czy nie, czy autorka postawiła na zagadkę czy na przerażanie czytelnika dopiero miałam się przekonać.
Mamy oto wiosenny Wrocław – muzycy Filharmonii Wrocławskiej przygotowują się do premierowego koncertu, na którym zagrają „Cztery pory roku” Vivaldiego. Jest to utwór tak bardzo znany, że nie jest żadną atrakcją ani dla muzyków, ani dla wrocławskich melomanów – no ale to nie oni decydowali o programie, tylko dyrygent, Rubin Diament, człowiek bardzo ekscentryczny i przekonany o własnej wspaniałości. Zresztą nie on jeden jest taki – cała ta orkiestra to zbiorowisko indywidualności, z których każdy chce się popisać i zaistnieć, nawet kosztem kolegów i jakości wykonania granej muzyki.
Wśród muzyków trudno nie zauważyć Amadeusza Wagnera, flecisty. Człowieka z dużą nadwagą, który żyje po to aby jeść, pochłaniający liczne pączki, pizze, bułki, marzący o sernikach, zupach mamusi, naleśnikach i wszelkich innych pysznościach, żyjący od posiłku do posiłku, który nie potrafi funkcjonować z pustym żołądkiem. Przez otoczenie traktowany dość lekceważąco – tusza przysłania innym jego bystrość umysłu, nikt nie widzi i nie szuka w nim żadnych zalet… Aż do koncertu, na którym w trakcie I aktu pierwszy skrzypek niespodzianie przerywa grę i po oznajmieniu: ”Nienawidzę Vivaldiego.” pada martwy….
Prowadzący śledztwo policjant po przesłuchaniu świadków uznaje, że mordercą jest druga flecistka w orkiestrze, Karolina i aresztuje ją. Amadeusz nie może się z tym pogodzić, bo jest przekonany, że to nie ona zabiła. A ponieważ nie zdołał przekonać policjantów o jej niewinności, decyduje się samodzielnie poszukać mordercy. Rozpoczyna żmudne śledztwo - zbiera informacje głównie rozmawiając z pracownikami filharmonii i usiłuje, analizując uzyskane wiadomości, znaleźć winnego.
Czy mu się uda, czy nie - nie zdradzę oczywiście, najlepiej przeczytajcie sami.
Warto, bo książka jest niezła, ale - wbrew opiniom, z jakimi się niedawno zetknęłam, ja nie zaliczę tej książki do komedii kryminalnych.
Owszem, są momenty do uśmiechnięcia się, ale jest ich, moim zdaniem, za mało jak na komedię. Chyba, że kogoś – bo mnie nie! – bawić będzie otyłość i obżarstwo flecisty, nadopiekuńczość jego matki i nieustanna troska, by ukochany synek koniecznie dobrze i dużo zjadł …. Co dla mnie jest nie śmieszne, a okropnie denerwujące - nienawidzę być bez przerwy namawiana do jedzenia czy picia, a ludzi co tak postępują unikam jak mogę …
Ale polubiłam głównego bohatera, człowieka inteligentnego, uczciwego i prawego; podobało mi się jego dążenie do prawdy i upór w prowadzeniu śledztwa. I darzę go wielkim szacunkiem za podjęcie śledztwa tylko po to by, zgodnie z „wszczepionym przez mamusię obowiązkiem pomocy bliźniemu” udowodnić niewinność koleżanki, osoby
nawet niezbyt lubianej i dla niego obcej.
I nic nie zdołało go odwieść z obranej drogi – a ja, mimo posiadania tych samych informacji co Amadeusz Wagner, nie odgadłam kto i dlaczego zabił pierwszego skrzypka…