Książka niedawno zmarłego profesora Osiatyńskiego, który otwarcie przyznawał się do swojego alkoholizmu, jest jedną z najlepszych o samym alkoholizmie i procesie wychodzenia z niego. Ale jest jeszcze czymś więcej: opowiada o trudnym i bolesnym procesie poznawania samego siebie.
Oto alter ego autora, wybitnie inteligentny pisarz polski przebywający czasowo w Ameryce, intelektualista wierzący w potęgę rozumu, człowiek sukcesu, nazywany w książce W., przyjeżdża do ‘farmy’, zamkniętego ośrodka terapeutycznego dla alkoholików gdzieś w USA, gdzie ma spędzić cztery tygodnie. Przyjeżdża w przeświadczeniu, że może kontrolować własne picie, że okresy zapicia zdarzają mu się pomiędzy okresami intensywnej pracy. Nie chce pić tylko dlatego tylko, że picie grozi mu poważnymi problemami zdrowotnymi.
Te cztery tygodnie na farmie jest to na pozór terapia dla alkoholików, oparta na metodzie AA, wypełniona wykładami, seansami terapeutycznymi, pracą własną, ale tak naprawdę jest to terapia duszy, bo bardzo szybko W. dowiaduje się, że, alkoholizm jest chorobą duszy, zatem kluczowe jest poznanie własnego ‘ja’ .
Jesteśmy świadkami mozolnego, trudnego i bolesnego procesu poznawania samego siebie, jest to jak zdzieranie kolejnych warstw lakieru z mebla, aby się dostać do czystego drzewa. Parę rzeczy było tam dla mnie prawdziwym odkryciem. Po pierwsze współuczestnicy terapii i sami terapeuci bardzo szybko odkryli, że W. zbytnio intelektualizuje i komplikuje sprawy gdy mówi o sobie. Rada na to? ‘Keep it simple, stupid’ co W. przetłumaczył zgrabnie na `bez filozofowania’. Zatem nasza inteligencja może być nie zaletą lecz przeszkodą w poznawaniu samego siebie, bo pozwala nam łatwiej się samooszukiwać.
Dalej, W. jako człowiek inteligentny może stosunkowo łatwo manipulować grupą. I jak sam mówi w książce, trzeba mu conajmniej 10 osób do poznania samego siebie, bo 9 i samego siebie zamanipuluje, dopiero dziesiąta się nie da. Stąd kolejna lekcja, w procesie poznawania samego siebie, nie wystarczy introspekcja, musimy znać opinie innych, czasem trudne do przyjęcia i bolesne. Charakterystyczne jest, że po odebraniu wstępnej diagnozy na swój temat W. jest tak wzburzony jej treścią, że chce natychmiast wyjechać i opuścić kurację, dopiero współmieszkaniec uświadamia mu, że to typowa reakcja: nikt nie jest gotowy na akceptację trudnej prawdy o sobie.
I jeszcze, W. uświadamia sobie, że rozum może być przeszkodą w poznawaniu samego siebie, bo pewnych spraw na swój temat nie można zrozumieć do końca. Charakterystyczna jest tu historia z lekarzem, który zaleca W. lekarstwa i terapię na bolącą nogę, ale nie chce mu powiedzieć jakie są przyczyny dolegliwości, W. się najpierw denerwuje, a potem to akceptuje. Mamy tu do czynienia z ważnym przesłaniem: w pewnych sytuacjach trzeba wierzyć, bez potrzeby zrozumienia.
Najciekawszy w tej książce jest dla mnie proces akceptacji przez W. że istnieje siła wyższa która kieruje jego życiem, i wobec której jest bezsilny. I proces akceptacji tego że w pewne rzeczy trzeba wierzyć, bez starania się je zrozumieć.
Są w tej książce i inne wątki, o tym czym jest miłość, odpowiedzialność itd, wszystkie warte uwagi i refleksji.
Jest to niełatwa lektura, wymaga wielokrotnego powrotu i przemyśleń, ale ten trud z pewnością się opłaci.
Słuchałem audiobooka w świetnym wykonaniu Krzysztofa Kiełbasiuka.
Warto też sięgnąć do książek Osiatyńskiego będących kontynuacją Rehabu: 'Litacji', 'Rehabilitacji' i 'Drogowskazów', to dobre książki, ale 'Rehab' jest najlepszy...