Jak już niejednokrotnie w swoich recenzjach wspominałam, jest ze mnie raczej kryminalny laik. (O ironio, za każdym razem, gdy używam tego sformułowania, moje doświadczenie z nimi się zwiększa!) Czasem jednak pojawiają się książki, których opis mnie zaciekawi i nie zwracam uwagi na to, jaki gatunek reprezentują. Było tak w przypadku ,,Miałeś tam nie wracać" Wojciecha Wójcika. Z początku przeraziła mnie jej długość, bo mimo wszystko nie jest to książka chuda, lecz szybko zdałam sobie sprawę, że śledzenie losów głównego bohatera idzie mi dość szybko. Spodziewałam się przytłaczającego kryminału z ciężkim klimatem, jednak dostałam zgrabnie napisaną opowieść pełną humoru i zwrotów akcji. I bardzo się z tego powodu ucieszyłam.
Adam po kilkunastu latach powraca do swojej rodzinnej miejscowości - Hajnówki. Nie jest to jednak miła wizyta, przyjeżdża on tam na pogrzeb swojego kolegi z liceum. Tajemnicza i nagła śmierć młodego chłopaka wstrząsa całą miejscowością. Krzyśka, funkcjonariusza Straży Granicznej, znaleziono martwego w jednym z podlaskich jezior. Nikt nie ma pojęcia, jak mogło się to stać, przecież chłopak, z powodu swojej fobii, zawsze starał się unikać wody... Adam obiecał sobie, że rozwiąże zagadkę tego nietypowego zgonu, gdyż jest to swojemu dawnemu przyjacielowi dłużny. Wszystko robi się jeszcze bardziej skomplikowane, gdy Adam dowiaduje się, że Krzysiek próbował się z nim przed śmiercią skontaktować. Pech chciał, że z powodu swojego wyjazdu nie mógł odebrać telefonu. Sprawę utrudnia również zdjęcie znalezione przez głównego bohatera na działce. Jest na nim Kaśka - dziewczyna, która, zaraz po zakończeniu liceum, rzekomo popełniła samobójstwo. Wygląda ona jednak na nim na o wiele starszą... Gdzie w takim razie jest zaginiona dziewczyna?Adam musi połączyć te dwa wątki, by w końcu dotrzeć do ukrywanej przez lata prawdy. Gdy na jaw wychodzą kolejne nowe fakty, cała sprawa zaczyna robić się coraz bardziej zagmatwana i pomieszana. Główny bohater dostrzega również, że nie wszyscy są tymi, za kogo się przez tyle lat podawali...
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy podczas czytania, był brak rozdziałów. Co prawda, dłuższe fragmenty były od siebie oddzielone, jednak historia jest prowadzona raczej w sposób ciągły. Prawdę mówiąc, nie było to być może ogromne utrudnienie, lecz zawsze wygodniej czyta mi się książki ze stricte rozdziałami. Choć to może jedynie kwestia przyzwyczajenia? Zresztą, większość fragmentów kończyło w zaskakujący i szalony sposób, tak więc cały czas towarzyszył mi syndrom "jeszcze jednego rozdziału" i wręcz nie mogłam się od tej książki oderwać! Bardzo chciałam rozwiązać zagadkę Krzyśka i Kaśki, choć, tak prawdę mówiąc, niezbyt mi to wychodziło...
Ogromną sympatią obdarzyłam bohaterów prowadzących własne, małe śledztwo. Z przyjemnością poznawałam ich losy, a także kibicowałam im podczas dążenia do odkrycia prawdy. Mieli ciekawą przeszłość i własne problemy, przez co wydawali się być ludzcy i każdy czytelnik mógłby się z którymś z nich utożsamić. Ja osobiście bardzo polubiłam Adama. Cieszę się, że książka została napisana z jego perspektywy, ponieważ żarty i wspomnienia, które niejednokrotnie były przez niego w książce przytaczane, często wywoływały na mojej twarzy uśmiech. Podobało mi się także to, że ,,Miałeś tam nie wracać" jest osadzone w swojskim, małomiasteczkowym klimacie. Autor świetnie oddał klimat Hajnówki i stworzył kryminał, w którym pojawiają się opisy przyrody, między innymi puszczy białowieskiej.
Tempo powieści jest dość spokojne, bardzo polubiłam styl Wojciecha Wójcika. Wszystko zmienia się jednak podczas zakończenia... tam dopiero zaczyna się istny film akcji! Sama potrzebowałam chwili na pozbieranie myśli i zrozumienie tego, co się właśnie dzieje. Niby nie było to aż tak skomplikowane, lecz nieźle zamieszało mi w głowie. Nie ukrywam, mnie to zakończenie się akurat podobało, lubię niekonwencjonalne pomysły na rozwiązanie fabuły, jednak niektórzy mogą się nim trochę zawieść.
Reasumując, ,,Miałeś tam nie wracać" to naprawdę ciekawy kryminał osadzony w polskich realiach. Działo się w nim dużo, jednak powolne tempo pozwalało na rozkoszowanie się piękną, dziką przyrodą i refleksję na temat uciekającego czasu. Choć książka może wydawać się z początku gruba, czyta się ją naprawdę szybko i bardzo wciąga. Bohaterowie byli sympatyczni, a fabuła niezwykle ciekawa. Na pewno warto jest się zainteresować tajemniczą śmiercią funkcjonariusza z Hajnówki, zwłaszcza w te długie, gorące letnie dni.