"Córko lasu, a więc jednak do mnie wróciłaś."
"Córkę lasu" Justyny Chrobak czytałam już dosyć dawno, gdzieś w okolicach jej premiery, jednak do dziś pamiętam swoje emocje po lekturze tej książki: niedowierzenie, a może nawet lekkie rozczarowanie? Tak, zdecydowanie nie były to łatwe do zidentyfikowania uczucia. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, książka mi się podobała, jednak ten finał okazał się ciosem poniżej pasa. Zupełnie nie wiedziałam jak go odebrać. Jako że kontynuacja tej historii ukazała się stosunkowo niedawno, długo musiałam czekać na zaspokojenie swojej ciekawości.
Dziś, już pod lekturze "Powrotu do Nesbero", wiem, że warto było. Książka spełniła moje oczekiwania i okazała się naprawdę świetną odskocznią od rzeczywistości.
Nie chcę Wam tutaj zbyt wiele zdradzać, gdyż zakończenie pierwszej części stanowi kluczowy element całej historii, dodam tylko, że bardzo szybko poznajemy odpowiedź na nurtujące nas pytanie. Oczywiście, pojawiają się inne wątpliwości, które z biegiem czasu również zostają wyjaśnione. Z uwagi na to, że dosyć dawno czytałam "Córkę lasu", z początku miałam pewne luki w pamięci. Przyznam, że z tego powodu czułam się trochę zagubiona w pierwszych rozdziałach. Nie bez znaczenia jest również fakt, że autorka od pierwszych stron rzuca nas w wir rozgrywających się wydarzeń i, tak naprawdę, dopiero w finale mamy czas na złapanie głębszego oddechu. Poza tym, cały czas coś się dzieje. Jesteśmy świadkami dynamicznych i momentami poruszających scen, przez co historia angażuje nas na wielu płaszczyznach.
Zestawiając "Powrót do Nesbero" z pierwszą częścią cyklu, zauważamy wyraźną różnicę w budowie powieści. O ile ta pierwsza jest bardziej statyczna, stanowi swoiste zawiązanie akcji, tak druga zdecydowanie zdominowana została przez ruch i mocne wydarzenia. W moim odczuciu cała historia wypadłaby zdecydowanie lepiej, gdyby wydana została w formie jednej książki. Oczywiście, jest to wyłącznie moja opinia, którą niekoniecznie musicie podzielać. Faktem jest, że druga cześć dużo bardziej mi się podobała. Sama bohaterka zachowywała się też inaczej, okazała się zrównoważona i odpowiedzialna, godna spoczywającego na niej tytułu. Mimo tego, że po raz kolejny stanęła przed nieznanym, w żaden sposób nie okazała własnych rozterek.
Sama historia jest naprawdę krótka, czyta się ją w mgnieniu oka, a mimo to, dla mnie okazała się wystarczająca. Wszystko zostało tu dokładnie opowiedziane, nie miałam poczucia, że czegoś mi brakuje. Wydarzenia składnie następowały po sobie, a emocje rosły w miarę zbliżania się do finału. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, dotyczą końcowych fragmentów książki. Czuję trochę żal do Ryann za decyzję, jaką podjęła. Oczywiście, rozumiem ją, gdyż została umotywowana w bardzo racjonalny sposób, ale mam trochę poczucie, że bohaterka postawiła swoje sprawy nad dobro ogółu. Chyba wolałabym, żeby okazała się bardziej empatyczna, żeby większą miłością obdarzyła magiczną krainę.
Podsumowując, czas spędzony z "Powrót do Nesbero" uważam za bardzo udany. Nie ukrywam, że chętnie widziałabym kontynuację tej historii, myślę, że jest jeszcze ku temu potencjał.
Czy taka się pojawi?
Czas pokaże.
Moja ocena 8/10.