Wraz z końcem stycznia tego roku wylądowałam na Sycylii i spędziłam tam kilka cudownych dni starając się jak najlepiej wykorzystać ten czas. Musicie jednak widzieć, że ten, kto choć raz zakosztuje uroków tej niesamowitej wyspy, z pewnością będzie chciał tam wracać. I właśnie ten sentyment i jakaś swego rodzaju tęsknota skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Rosanny Ley "Dom na Sycylii". Książka już od dłuższego czasu stała na półce mojej domowej biblioteczki i wreszcie doczekała się przeczytania, spychając na plan dalszy wszystkie inne priorytety.
Autorka zabiera nas w okolice Palermo do małej wioseczki Cetaria, gdzie urodziła się i dorastała Flavia Farro. Na skutek waśni rodzinnych nastoletnia wówczas dziewczyna pod osłoną nocy opuszcza wyspę i wyrusza w daleką podróż do Anglii, aby odszukać Petera - miłość swojego życia. Teraz, po ponad czterdziestu latach, jej córka Tess Angels otrzymuje niespodziewany spadek od tajemniczego mężczyzny o nazwisku Edward Westerman. Jest to wiekowa już Villa Sirena w Cetarii, w pobliżu której przed laty wychowywała się jej matka Flavia. Jednak aby przyjąć spadek Tess musi udać się osobiście na Sycylię i obejrzeć dom, który wywołuje u jej mamy tyle wspomnień. Zaskoczona i zaintrygowana postanawia odwiedzić wyspę i odkryć sekrety, które osiemdziesięcioletnia kobieta skrywa głęboko w swoim sercu.
Rodzinne waśnie, tajemnice, niespełniona miłość, aromatyczna sycylijska kuchnia i... nieodnaleziony przez dziesięciolecia skarb są tematem tej przepięknej opowieści. Jej lektura sprawia, że już, teraz, zaraz chcielibyśmy polecieć na wyspę, odnaleźć tę małą wioseczkę, zanurzyć stopy w ciepłej morskiej wodzie i rozkoszować się niepowtarzalnym urokiem tamtych miejsc.
Autorka opowiada nam intrygującą historię dwóch, a nawet trzech kobiet - matki, córki i wnuczki, których teraźniejszość została naznaczona przez wydarzenia sprzed ponad pół wieku i dopiero stawienie czoła przeszłości może otworzyć na oścież drzwi do szczęścia. Flavia jest Sycylijką, uroczą starszą panią, w której wciąż drzemie niepokorny charakter i głęboko skrywane dążenie do wolności i niezależności. Teraz jest Angielką, szczęśliwą żoną, matką i babcią, ale z jej wspomnień pieczołowicie spisywanych dla córki wyłania się obraz silnej, odważnej i mądrej kobiety, która zapłaciła wysoką cenę za sprzeciwienie się konwenansom, tradycji i zwyczajom i ucieczkę od rodziny. Jej córka Tess mimo, że nigdy dotąd nie poznała swoich włoskich korzeni, ma Sycylię we krwi i wydaje się, że właśnie ta wyspa, mała Cetaria i Villa Sirena są jej miejscem na ziemi. Jest jeszcze Ginny, siedemnastoletnia córka Tess, trochę pogubiona nastolatka, która pragnie za wszelką cenę wyzwolić się spod ochronnego parasola swojej matki, a z drugiej strony boi się sprawić zawód swojej rodzinie. I nad nią również Sycylia roztoczy swoją magię.
Opowieść Rosanny Ley bardzo przypadła mi do gustu. Autorka ciekawie kreśli stosunki rodzinne starając się obiektywnie podejść do piętrzących się problemów. Udaje się jej otworzyć nam oczy na pewne mechanizmy, którymi rządzi się ludzka psychika i udowodnić dobrze znaną tezę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wspomnienia Flavii dotyczące lat jej młodości i powodów, które skłoniły ją do opuszczenia rodziny wywarły na mnie duże wrażenie i to właśnie ona jest moją ulubioną bohaterką tej powieści.
Rosanna Ley wspaniale oddała klimat Sycylii, jej magię, niepowtarzalność i magnetyzm. Jest to wyspa wielu kontrastów, niezapomnianych smaków i zapachów oraz skomplikowanych ludzkich charakterów, dla których przeszłość jest zawsze na trwałe powiązana z teraźniejszością. To tutaj są tak blisko siebie światło i mrok, spokój i niebezpieczeństwo, piękno i brzydota, radość i cierpienie. Ale żeby tego doświadczyć trzeba się tam wybrać osobiście, albo zatopić w lekturze powieści "Dom na Sycylii".