Przebudzenie powietrza recenzja



Wydawnictwo Galeria książki wydaje powieści z pięknymi okładkami jako prawdziwa sroka okładkowa nie mogłam przejść obojętnie obok cyklu Przebudzenie powietrza Elise Kova. Moje oczekiwania wobec tej książki nie były zbyt duże, pragnęłam lekkiej fantastyki z gatunku new adult i nie zawiodłam się na tym, była to historia przyjemna i w większości lekka a historia, którą przedstawiła autorka była wciągająca, nie potrafiłam się od niej oderwać. Przez ostatnie dwa lata przez moje ręce przewinęło się wiele książek z tego gatunku i wiele z nich miało ze sobą dużo wspólnego. Mogłabym powiedzieć, że książka jest schematyczna, lecz dokopałam się do informacji, że została ona wydana w 2015 roku, lecz w Polsce dopiero w 2021. Patrząc pryzmat daty pierwszego wydania książki muszę przyznać, że w tamtym czasie była to powieść dość świeża. Przez 1/3 powieści brnęło się raczej powoli, lecz po 100 stronach nabrała ona tempa, dzięki czemu czytało się ją dużo przyjemniej.

Nastoletnia uczennica z biblioteki to główna bohaterka tej książki, Vhalla Yarl od dziecka bała się czarodziejów. Z wiekiem jej strach wcale nie zelżał, wręcz przeciwnie, szczęście przynosiły jej księgi. Nauki w bibliotece Cesarstwa Solaris były jej wymarzonym miejscem pracy i nauki. Vhalla wspomina często ulotną chwilę z księciem, który uratował ją od upadku. Mimo tego, iż wie, że książek lubi zabawić się z niejedną kobietą, w końcu nie na darmo nazywają go Księciem Pożeraczem serc, ciągle ma w pamięci jego delikatny dotyk. W chwili, w której może się wykazać a przy okazji uratować księcia, który zaprząta jej myśli, siedemnastolatka nie zastanawia się długo i robi wszystko by go uratować. Czeka ją ogromne zdziwienie, gdy okazuje się, że książę, którego pomogła uratować to nie ten o którym rozmyślała. Dzięki swojej pomyłce zostaje ujawniona prawda o jej nadzwyczajnych mocach oraz zostaje postawiona przed trudnym wyborem.

Ciężko mi opowiedzieć coś nowego czy odkrywczego o tej książce, była to historia zarazem słodka i zarazem krwawa i mroczna. Postacie, które wykreowała autorka, są bardzo ciekawe i różnorodne. Główna bohaterka wydaje się lekko naiwna, ale zwalam to na karb wieku i nikłego doświadczenia, przecież ciężko nauczyć się czegoś nowego o życiu, gdy żyje się w większości czasu w zamknięciu. Vhalla nie została zmuszona do takiego życia, książki ją fascynują, pewnie równie mocno jak niejednego z nas. Nie obraziłabym się gdybym kiedyś otrzymała propozycję pracy z książkami.

Co do świata wykreowanego przez Elise Kova, nie mam co narzekać. Przydało by się trochę więcej opisów świata, który stworzyła, lecz w obecnej formie i ilości informacji jakie przekazała nam autorka można się połapać w nim bez większego problemu. Czekam z niecierpliwością na rozwinięcie go i na rozwinięcie tej historii. Fabuła na ostatnich stronach może nie pędziła na łeb na szyję, lecz była wielce emocjonująca i pozostawiła mnie bardzo zaciekawioną, niedługo sięgnę po kolejny tom, ponieważ 15 marca, czyli dziś ma premierę już trzeci tom historii Vhalli Yarl, którą polecam bardzo mocno.