"(…) odmieniam pustkę na wszystkie sposoby, zdaje się, że oznacza ona co innego niż nicość, albowiem nigdy nie będzie absolutna, nie można się w nią zapaść, lecz zawsze towarzyszy porzuconym."
Synonimami przymiotnika "postrzępiony" to słowa: podarty, rozszarpany czy pokrzywiony. W słowniku języka polskiego nie znalazłam definicji słowa, będącego tytułem przedstawianej wam dzisiaj powieści. „Postrzępienie” to bowiem słowo klucz, mające wiele znaczeń, będące swoistą metaforą. Zapytacie czego? Zapraszam do lektury.
Bohaterem i zarazem narratorem książki Pawła Kasprowicza jest przedstawiciel średniego pokolenia mężczyzn, blisko czterdziestoletni pracownik redakcji. Mężczyzna nagminnie nadużywa alkoholu i papierosów, spędzając samotne wieczory. Nie obca jest mu również terapia psychiatryczna, na którą regularnie uczęszcza. Bezimienny bohater jest jednostką wyobcowaną, któremu utracenie miłości życia w postaci ukochanej Weroniki, skutecznie zapoczątkowało pustkę istnienia. Pustkę, która każdego dnia, kawałek po kawałeczku, rozrywa go na strzępy.
Utwór Pawła Kasprowicza liczy niecałe sto stron. Stron, które dzięki giętkiemu językowi i znakomitej, pierwszoosobowej narracji, zabierają czytelnika w psychodeliczny świat głównego bohatera. Narrator i zarazem bohater "Postrzępienia" nie potrafi poradzić sobie z własną śmiertelnością. Życie jest dla niego jedynie ułudą, w którym zawsze dopada nas - ludzi dyktat tymczasowości. Książka naładowana jest filozoficznymi przemyśleniami dotyczącymi przemijania, postawienia pomnika wieczności czy wszech ogarniającej nas pustki. Pustki, którą znakomicie obrazuje epizod wpisania przez bohatera w wyszukiwarkę google swoich danych.
Kolejna wartością o jakiej myśli i którą próbuje zrozumieć narrator, jest miłość. Miłość, którą utracił i której nie doceniał, którą przesłonił mu nałóg i własny egoizm. Wspomnienia ukochanej Weroniki, i poczucie winy skutecznie pogrążają go we własnej psychozie. Terapia, na której poznaje atrakcyjną Irlandkę - doktor psychiatrii, pomaga mu wyłącznie pozornie. Bohater nie czuję więzi społecznych, jego emocjonalizm jest skutecznie zachwiany. Totalna alienacja to jedyne określenie pasujące do niego.
"Tylko bowiem miłość uznać można za wystarczającą siłę napędową, zdolną do kreacji i wielkich czynów; wszystko inne jest przyćmione."
Moją uwagę zwróciła minimalistyczna okładka książki Pawła Kasprowicza i zestawienie trzech kolorów: czarnego, szarego i białego. Okładka na której znajduje się miniatura obrazu Ryszarda Szilera, jest mocno tajemnicza, tak jak cały utwór autora. Paweł Kasprowicz bowiem w dobrym stylu podejmuje grę z czytelnikiem. Pod płaszczem wydawałoby się zwykłej, powieści obyczajowej, kryje się wielki ładunek emocjonalny, skłaniający odbiorcę do polemiki z samym sobą. Z pewnością nie jest to łatwa książka, nie zachwyci każdego, nie do każdego trafi.
Autor nakreśla czytelnikom ułudę i tymczasowość naszego życia. Życia, którego każdy dzień obdziera nas z naszej pozornej wartości. Rodząc się, jesteśmy pięknymi, kształtnymi istotami. Z każdym rokiem upływającego czasu pojawiają się małe rozdarcia, powodujące strzępy. W konsekwencji całe nasze życie to jedno, wielkie postrzępienie. Po takiej metaforze, można więc stwierdzić, że przesłanie powieści Pawła Kasprowicza jest pesymistyczne. Nic mylnego. O dziwo, końcowe strony książki uświadomiły mi, zawartą w utworze pewną dozę optymizmu. Jeśli więc macie ochotę zmierzyć się mocną refleksyjną prozą debiutującego pisarza, zapraszam do lektury.
"Chociaż, tak naprawdę, nigdy nie staniemy się wystarczająco dorośli, czy choćby dorośli. W pełni dojrzała jest tylko śmierć; doroślejemy, czując jej zapach."