„Poślij chociaż słowo” to wspaniała książka oparta na autentycznych dokumentach, które stanowią przepięknej treści listy, pisane do siebie nawzajem przez Lwa i Swietę. Bohaterowie zostali rozdzieleni przez system sowiecki. Powracający z wojny Lew, inżynier, zostaje pod byle pretekstem skazany na pobyt w obozie pracy w Peczorze. Swieta, jego dziewczyna, nadal mieszka, kończy studia i pracuje w Moskwie. W tych trudnych warunkach piszą do siebie regularnie, znajdują nawet sposób na to, ażeby docierał do nich każdy, pisany nielegalnie, najczęściej pod osłoną nocy, na skrawku byle jakiego papieru, list.
A listy te są przepiękne, pełne intelektualnych treści i miłosnych wyznań najlepszej próby. Równolegle – opisy sytuacji, położenia innych ludzi. Czasem, na ile się da otwarcie, czasem, w wysublimowanej i zaszyfrowanej postaci. Piękny przykład ginącej epistolografii. Żywotna nadzieja na przetrwanie w trudnych czasach. Jest paradoksem że pobyt w łagrze oboje traktują, jako niewypowiedzianą mękę i przyczynek tęsknoty, z drugiej strony zaś jako element zastany sowieckiej rzeczywistości.
Na podstawie książki można wyprowadzić wnioski dotyczące homosovieticus. Brutalność łagrowej rzeczywistości z jej wszystkimi szykanami, ograniczającymi wolność człowieka, brakiem jedzenia, dostępu do elementarnych środków higieny, systemem kar i przygan, z drugiej strony pokorna oddana praca i wiara Lwa, osoby światłej i mądrej i tak niesprawiedliwie męczonej, że pracuje dla kraju, dla dobra wspólnego, chociażby na zesłaniu.
Dzielna Swieta z kolei, wspomagająca nie tylko ukochanego, ale też jego współbraci w niewoli, także zdaje się pozostawać w przekonaniu, iż system w którym żyje jest słuszny.
Ale niezależnie od tych dywagacji politycznych, historię zakochanych należy przeczytać przede wszystkim dla poznania meandrów takiej miłość, która rzadko się zdarza. To jest historia długich lat oczekiwania na człowieka wyrzuconego poza społeczeństwo, przy niesłabnącej miłości i rosnącym wzajemnym przywiązaniu. Znajdziemy tu także znakomity przykład ilustrujący siłę i zaradność kobiety. Zainteresowanych odsyłam bezpośrednio do kart opowieści.
Historię tę opisał jej autor Orlando Figes – historyk i pisarz brytyjski, na podstawie zachowanej obszernej dokumentacji listowej. Jest to podobno najpełniejsza i najdłuższa zachowana korespondencja z Gułagu.
To oczywiście nie jest ckliwa i wartka opowiastka z happy endem. To jest rzetelnie opisana historia wielkiej miłości , która dała siłę przetrwania w warunkach nieludzkich, uchybiających człowieczeństwu.
Książka jest zupełnie pozbawiona dialogów. Należy czytać ją powoli i w skupieniu, sącząc z niej także bardzo dobrze podaną solidną porcję wiedzy stricte historycznej o podłych czasach.
Szczerze polecam tę pozycje czytelnikom. Dla mnie jest to książka z gatunku tych , po lekturze których ma się wrażenie, że czytało się coś wyjątkowo wartościowego, zapadającego w pamięć na długo, a przede wszystkim pobudzającego do głębokich refleksji.