Są takie lektury, które wciągają czytelnika już od pierwszych stron i nie pozwalają na opuszczenie ich świata. Czasami zdarza się, że książka podoba się i interesuje odbiorcę dopiero po przebrnięciu przez kilkadziesiąt kartek. Trzeba się z nią zaprzyjaźnić oraz przywyknąć do stylu autora. I tak właśnie było w przypadku mojej przygody z „Wspólnikiem”, który rozpoczyna cykl „Rodziny Wenclów.” Leny Najdeckiej. Na początku nie umiałam wczuć się w opisywane wydarzenia, jednak później nie mogłam się oderwać od powieści, gdyż byłam ciekawa jak poukładają się losy bohaterów.
W książce ukazane jest życie klasy średniej na płaszczyźnie polskich realiów. Pokazane są takie sytuacje, w których rodzina wcale nie jest na najwyższym miejscu na drabinie wartości, a drobne zdrady są na porządku dziennym. Opowiedzenie tego, o czym jest ta książka, jest bardzo trudne. Nie zawiera w sobie jednego wątku, na którym by się opierała. Jest wielowątkowa, przez co wydaje się prawdziwa. Bohaterowie tej powieści dążą do kariery i posiadania pieniędzy. W tej lekturze czytelnik poznaje tytułową rodzinę, czyli głowę rodziny Ryszarda wraz ze swoją małżonką Elżbietą. Mają oni trzech synów: Pawła, Mateusza oraz Piotra. Jednak ten trzeci nie występuje w tej części cyklu. Jedynie są wzmianki na jego temat. Czytelnik dowiaduje się, że jest on najmłodszym potomkiem Wenclów, oraz nie potrafi sobie poukładać w życiu tak jak jego bracia. Jednak, czy jego rodzeństwo ma idealne życie? Paweł oraz Mateusz są karierowiczami, oby dwoje mają żony, z którymi mają lepsze i gorsze dni – w zasadzie tak jak w każdej rodzinie. Komu można ufać, kto jest prawdziwym przyjacielem? Tego nigdy się nie jest pewnym. Spisek zawisł nad tą rodziną, czy uda się wyjść z tej na oko ciężkiej sytuacji?
Posiadając względnie dużą sumę pieniędzy, zawsze czegoś brakuje. W tej powieści, brakowało bohaterom uczucia. Paweł Wencel kochał swoją żonę, Hannę. Jednak ona była zimna niczym skała, nie dopuszczała do siebie swojego męża. Wiele osób za rozpad tego małżeństwa winiło Pawła. Sama się z tym nie zgadzam, ponieważ właśnie on próbował ratować ten związek, chciał mieć dzieci, nie widział świata poza swoją żoną. Miał kilka sytuacji, w których mógł zdradzić, jednak od razu myślami był przy swojej małżonce. Może i był stanowczy, oraz zazdrosny, zależało mu na pieniądzach i nie zawsze potrafił być miły dla innych. Mimo tego, bardzo kochał swoją żonę i posiadał ludzkie uczucia. Polubiłam tę postać, która pojawiała się bardzo często w tejże powieści. Mateusz Wencel wydaje się być dobrym mężem. Wraz z żoną starają się o dziecko. Czy na pewno ich małżeństwo jest udane? Pozory często mylą, idealny mąż, nie zawsze jest taki idealny.
Lena Najdecka pokazała swoim odbiorcom, że ma wyczulony zmysł obserwacji. Rozmowy, które toczyli ze sobą bohaterowie powieści, były bardzo rzeczywiste, a przede wszystkim poruszały takie tematy, o których rozmawia się w realnych życiu. Wykreowała ciekawe postaci, które w żaden sposób nie wydawały się sztuczne – wręcz przeciwnie – miałam wrażenie, że owa rodzina Wenclów żyje gdzieś w Polsce. Styl pani Najdeckiej jest łatwy w odbiorze, nie ma żadnych udziwnień, jest prosty. Autorka pisze bardzo ciekawie, co jest wielką zaletą w tej powieści. Nieraz jednak męczyły mnie niektóre opisy, ale były one nieuniknione.
„Rodzina Wenclów. Wspólnik” jest bardzo intrygującą książką, w której losy umiejscowione zostały w polskich realiach. Przez to czytelnik może bardziej wczuć się w lekturę, co jest dużym plusem. Lena Najdecka zaoferowała swoim odbiorcom ciekawy cykl powieściowy, z którym w całości chcę się zapoznać. Polubiłam niektóre postaci, a także ciekawi mnie, co jeszcze autorka przygotowała swoim czytelnikom i jak skomplikuje losy bohaterów. Książkę polecam.
Recenzja została opublikowana również na moim prywatnym blogu:
http://zeswiatafantazji.blogspot.com/