Są takie książki, po które sięgamy dawno po premierze, albo z czyjegoś polecenia lub gdy stoimy w księgarni przed półką i się zastanawiamy czy jakąś kupić i tak po prostu jakaś wpada nam w oko. Mi właśnie w ten sposób przed oczami pojawiła się "Proxima", o której chciałam najpierw poczytać opinie, sprawdzić, czy będę chciała ją przeczytać Napisałam też do Wydawnictwa Zysk i S-ka - tego cudownego, z którym można współpracować przy ich wielu różnych gatunkowo powieściach, jakie wydają, a w międzyczasie sprawdziłam cóż to za seria, bo ta na zdjęciu widoczna to tom pierwszy. A ponieważ ostatnio pochłaniam fantastykę i sci-fi, to zanim otrzymałam odpowiedź, że możemy przy tym tytule współpracować, już wiedziałam, że nawet jeśli nie, to muszę ją kupić. Już Wam opowiadam, o czym ona jest i o moich wrażeniach z lektury!
Wyobraźcie sobie daleką przyszłość, w której ludzkość może zamieszkiwać całkiem sporo planet w nowej galaktyce. Ale spokojnie, to nie jakaś utopia, bo tu chodzi o możliwość zamieszkania przez ludzi ze względu na to, że Mars i Merkury już są przeludnione. Perspektywa świata, który dla nas jest odległy, bo przecież w tej chwili marzy się o możliwości zbadania większej ilości planet, nie mówiąc o tym, aby je skolonizować. I w tym świecie, który może wydawać się piękny, bo człowiek nareszcie może zajrzeć w czeluści kosmosu... czy to plus życia? No i tutaj pojawia się problem, bo na nowo odkrytą planetę musi polecieć tysiąc osób, skolonizować ją by następni mogli tam zamieszkać. Nie ma chętnych. Dziwne? Nosz kurczę, nie chce mi się wierzyć, że nie ma osób, które chciałyby coś takiego zrobić, a jednak w tym świecie są. I o tym właśnie opowiada ta książka, o nowej planecie, o nowym życiu, kolonizacji, szalonej przyszłości...
Powiecie, że wiele już takich pomysłów było i pewnie macie rację, ale wiecie, że w każdej z nich w zasadzie osoby, które były wysyłane na tak odpowiedzialne misje były ściśle przebadane, przechodziły testy i każda z nich była wybrańcem spośród wielu, a przy okazji stawała się sławna? W tym przypadku każdego, za przeproszeniem, menela by wysłali, bo nikt nie chciał się podjąć takiego zdania, nie mówiąc o tysiącach, którzy by rywalizowali o takową możliwość.
Wspomniałam wyżej, że to opowieść o kolonizacji, ale nie zniechęcajcie się tym i nie zakładajcie, że może być nudno. Nie jest! Jest też całe mnóstwo naukowych ciekawostek wyjaśnionych tak, że z jednej strony nie czuje się jak by autor traktował czytelnika jak niedouka, a z drugiej strony pisze tak lekkim językiem i tak przystępnym, że wiadomo co chciał przekazać.
Jak każde sci-fi, zwłaszcza te o przyszłości, "Proxima" naprawdę zmusza do zastanowienia się, czy to może czekać nasz świat. Myślę, że każdy po lekturze gdzieś tam w głowie ma pytania typu: czy chciałbym kolonizować planetę? Czy chciałbym ratować świat, a może bym kombinował jak wysłać tam kogoś innego? Czy poświęciłbym się i zamieszkał na planecie, na której w połowie panuje totalna ciemność?
Kosmos, przyszłość, nauka, kolonizacja. O tym opowiada ta książka, porusza wyobraźnię i... no właśnie, od razu sięgnęłam po drugi tom, a to chyba najlepsza rekomendacja?
Recenzja powstałą we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka!