Tatuażysta z Auschwitz recenzja

"Żyje w społeczności podzielonej w dużej mierze na dwie części - żydowską i romską - na podstawie rasy, a nie narodowości, i to jest coś, czego Lale wciąż nie może zrozumieć. Narody zagrażają innym narodom. Mają władzę, mają wojsko. W jaki sposób rasa rozproszona po wielu krajach może stanowić zagrożenie? Wie, że nigdy, do końca życia, jakkolwiek długo by ono trwało, nie zdoła tego zrozumieć."

"Tatuażysta z Auschwitz" Heather Morris czekał na swoją kolej dość długo. Ze względu na docierające do mnie komentarze historyków, mówiące, że w tej książce fakty historyczne zostały nieco przekrecone, jakoś nie mogłam się po prostu zabrać do jej lektury. 

Akcja powieści rozgrywa się w trakcie drugiej wojny światowej na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz - Birkenau. Głównym bohaterem jest Lale Eisenberg (Sokołow), Słowak podchodzenia żydowskiego, który ratując swoją rodzinę postanawia oddać się w ręce Niemców. Wywieziony w bydlęcych wagonach razem z masą innych mężczyzn trafia do obozu - istnego piekła na ziemi. Tam jest świadkiem potwornych czynów wyrządzanych niewinnym osobom. Lale robiąc wszystko, by tylko przeżyć, zostaje tatuażystą - jego zadaniem staje się tatuowanie numerów na przedramieniach więźniów. Pewnego dnia, podczas numerowania kobiet, w kolejce staje młoda, przerażona dziewczyna - Gita. Lale zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia i bez względu na wszystko postanawia ją uratować.

Nie będę ukrywać, że bardzo trudno jest mi zrecenzować tę książkę. Historia Lalego niezwykle mnie poruszyła. Opisy okrutnych zbrodni nazistów, których świadkiem był bohater, są  bardzo wstrząsające. Płakałam nad losem tych wszystkich dzieci, kobiet i mężczyzn, którzy skazani byli na śmierć w męczarniach tylko ze wzgledu na swoje pochodzenie lub poglady polityczne. Płakałam z każdą stroną coraz bardziej. Uważam, że każdy powinien sam przeczytać tę książkę i wyciągnąć z niej wnioski. Warto.