Kiedy w styczniu tego roku, zapytałam się mojego trzyletniego syna jakim zwierzęciem chciałby być podczas "Karnawałowego Balu Zwierząt" w przedszkolu, bez zastanowienia odpowiedział: "chcę być pingwinem". Kilka razy dopytywałam czy jest tego pewny, bo byłam w niemałym szoku. Nigdy nie oglądaliśmy żadnej bajki o pingwinach, nigdy tak naprawdę nic o nich nie słyszał. Byłam przekonana, że wybierze pandę, psa, ewentualnie... dinozaura. Jego wybór tak mnie zaskoczył, że postanowiłam zamówić przez internet strój pingiwna. Kiedy odbierałam go z przedszkola w dniu balu karnawałowego, Pani z jego grupy powiedziała, że jeszcze nigdy w swojej karierze nie widziała przebrania, które tak idealnie pasuje do charakteru dziecka, które noszone było z taką gracją, że nie mogła przestać się na niego patrzeć. Podziękowałam bardzo ciesząc się oczywiście z tego, że strój pingiwna zrobił furorę, ale wyszłam zastanawiając się co miała na myśli wychowawczyni Teo mówiąc, że strój odzwierciedlał charakter syna.
Dwa miesiące później, dzięki Wydawnictwu Prószyński, dostałam odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewałam. Chciałam i chcę wierzyć w to, że moje dziecko wyrośnie na dzielnego, walecznego i wrażliwego człowieka. Takiego, jakimi są pingwiny cesarskie przedstawione przez Lindsay McCrae, nagradzanego i cenionego operatora i twórcy filmów przyrodniczych, w jego pamiętniku z 337-dniowej podróży na Arktykę i spędzenie "Roku wśród pingwinów".
Dwa lata przygotowań, jeżdżenie do Niemiec na przymiarki specjalnych ubrań przystosowanych do życia w temperturze czterdziestu stopni poniżej zera, pięćdziesiąt drewnianych skrzyń zapakowanych specjalnym sprzętem, sprawdzanie stanu zdrowia i wykonanie przy tym wszystkich możliwych badań, a to wszystko po to, żeby spełnić swoje największe marzenie jakim było udokumentowanie życia pingwinów cesarskich w ich naturalnym środowisku. Wybrany przez twórców programów przyrodniczych stacji BBC i zakwalifikowany przez specjalistów, Lindsay McCrae wyruszył w jedenastomiesięczną podróż na Antarktykę, która kosztowała go wyrzeczenia, jakich nawet się nie spodziewał. Jednym z nich było zostawienie Becky, jego żony, która w momencie wyjazdu męża była w ciąży. Książka jest warta wiecej niż miliony słów. Między wierszami widać poświęcenie i trudy wiążące się z podróżą, ale przede wszystkim wielką pasję i oddanie.
Autor książki małymi krokami wprowadza nas i przygotowuje do wyjazdu na najbardziej odległe miejsce na południu naszej planety. Opowiada o swoim dzieństwie, o pasji jaką dażył naturę od najmłodszych lat, o pracy w BBC jako ten, który roznosi kawę i przekłada papiery. Dostajemy przepiękne świadectwo, które krzyczy do nas słowami: "marzenia są po to by je spełniać!", a małymi krokami można osiągnąć niewyobrażalne efekty. McCrae nie tylko daje nam obraz tych wyjątkowych ptaków na tle arktycznego klimatu, ale również całą masę ciekawostek związanych właśnie z Antarktyką, z życiem w niemieckiej, całorocznej stacji badawczej Neumayer III, z transportem pożywienia na stację, z izolacją w okresie jesienno-zimowym, kiedy to w stacji znajdowało się tylko dwanaście osób. Jesteśmy z nim w momentach tak romantycznych jak pingwinie zaloty i szukanie partnera, wzruszających jak przekazanie przez samicę jaja i ulokowanie go na stopach samca, przerażających jak śmierć kilkudziesięciu małych pingwinków spowodowana okrutnymi warunkami pogodowymi, czy niebezpiecznych jak zepsuty skuter oddalony o kilometry od stacji badawczej czy zupełny brak widoczności wynikającym z burzy śnieżnej.
W życiu bym nie pomyślała, że zakocham się w książce przyrodniczej. Nie wyobrażałam sobie w jak trudnych warunkach, chyba najcięższych ze wszystkih żyjących stworzeń, rozmnażają się i żyją pingwiny cesarskie, Nie spodziewałam się też, że oprócz zachwytu wrażliwością, siłą i determinacją tych ptaków, uronię łzę przy ich walce, zagubieniu, czy śmierci, ani że obdarzę je wiecznym szacunkiem i podziwem! Bardzo przywiązałam się do tej książki i do jej autora. Trudno mi było kończyć tę przepiękną podróż. Towarzyszyłam Lindsay podczas tej wyprawy, ale również w początkowym etapie powrotu do "normalnego" życia. To była wspaniała wycieczka!
P.S. Warto dodać, że w podaną wszędzie ilość stron nie jest wliczona relacja fotograficzna. Książkę wypełniają cudowne zdjęcia zarówno z przygotowań jak i samej Antarktyki.