"Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem,
Być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
Nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać."- chce mi się śpiewać z uniesionym czołem i piersią wypchniętą przed siebie.
Dziewczynko, która w szkole wyróżnia się odwagą, która swoich wyborów nie uzależnia od innych, która od młodych lat płynie pod prąd.
Nastolatko, która poznając swoją seksualność próbuje nowych smaków, która pragnie rozkoszy i uniesień, która przeżywa je w samotności.
Kobieto, która żądna jest namiętności prosto z planu filmowego, która zapomniała o tym jaka potrafi być zmysłowa, która prowadzi podwójne życie.
Matko, która wciąż poszukuje równowagi w prowadzeniu swej pociechy przez życie, która nie zapomniała czym jest miłość, która wie czym jest pragnienie.
Babko, która pamięta miłość z lat młodości jakby to było wczoraj, która tęskni za prawdziwym romantyzmem, która wie jak silnym lekiem jest kochanie.
Zaadresowana do nas.
Napisana o nas.
Wydana dla nas.
O kobietach. Dla kobiet.
Otwiera oczy. Dodaje odwagi.
Staje się partnerem dotrzymującym kroku.
Pozbawia wstydu. Zaciera wyrzuty sumienia.
Tłumaczy. Tłumaczy nas, tłumaczy nam, tłumaczy wam.
Marta Dzido, pisarka i reżyserka, w formie krótkich opowieści, przedstawia dziewięć kobiecych odsłon. Autorka prowadzi nas przez wszystkie etapy kobiecego rozwoju. Będziemy na trzepaku i w szkolnej szatni. Przeżyjemy niezliczoną ilość samotnie, ale upojnie spędzonych wieczorów. Pójdziemy na imprezę z przyjaciółkami, które kochają tego samego chłopaka. Wykradniemy się, oszukamy, zdradzimy. Urodzimy, będziemy wychowywać, kochać i się troszczyć. Zagubimy się, zbłądzimy, zrozumiemy. Doświadczymy kryzysu wieku średniego, zapragniemy znów o sobie pamiętać.
Autorka dosadnie, ale jednocześnie delikatnie, zmysłowo, a co najważniejsze prawdziwie przedstawia erotyzm. Uświadamia nam jak wiele z nas zapomina, że przyjemność, moment uniesienia, rozkosz, czy ta osiągnięta w samotności, czy w miłosnym akcie z partnerem, powinna cieszyć, a nie zawstydzać i uwierać. To dzięki Marcie, a tak naprawdę razem z nią, pozwalamy sobie przeraczać granicę, poczuć się zrozumiane, przestać się obwiniać. To dzięki takim książkom rośnie świadomość kobiet, rośnie poczucie wartości, pięlęgnujemy te idealnie nieidalne ciała, pięlęgnujemy swoje zachcianki, pragnienia. To właśnie takie książki są hymnem wybrzmiewającym podczas walki o emancypację kobiet. "Sezon na truskawki" przypomina nam to, o czym zapomniałyśmy, tłumaczy to, czego nie rozumiałyśmy i jest wyjaśnieniem, dzięki, któremu nie powinnyśmy się już więcej tłumaczyć.
Każda z nas ma prawo do popełniania błędów, każda ma prawo się dotykać, kiedy ma na to ochotę, każda może lubić inne rzeczy i mieć inne potrzeby. To co nas różni, tak naprawdę jest tylko dowodem na to, jak bardzo jesteśmy wyjątkowe. Serce mi pęka na myśl, że są wśród nas takie, które nie mają żadnego powiernika, które ze swoją kobiecością, będącą zarówno przepięknym procesem, jak również ciężkim bagażem, zmagają się w samotności. Naprawdę, szczerze, całą sobą uważam, że każda powinna po nią sięgnąć. Zobaczyć nas kobiety przedstawione z różnych perspektyw. Bo właśnie to idealnie udało się Marcie, bo właśnie ona zrobiła krok milowy w kierunku nazwania wcześniej nienazywanego, ukazania wieloznaczności, a przede wszystkim kobiecego piękna.
Matki, ale nie tylko, ostrzegam, że historia zatytuowana "Pępowina" wzrusza do granic możliwości. To jest tak prawdziwa, czysta i niewinna opowieść o ciąży, porodzie i wychowywaniu dziecka, że nie mogłam uwierzyć jak trudno, a jednocześnie banalnie, można ubrać w słowa te piękne momenty.
Skończyłam i piszę tę opinię o "Sezonie na truskawki" w sezonie na truskawki.