Często podziwiamy ludzi, którzy mają odwagę spełniać swoje marzenia. Zazdrościmy im, że są w stanie zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i wyjechać na kraniec świata, by oddać się całkowicie swojej pasji. Niestety zapominamy o tym, a właściwie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele muszą poświęcić i ile wysiłku kosztuje ich realizacja marzeń. Operator i twórca filmów przyrodniczych Lindsay McCrae decydując się na jedenastomiesięczny pobyt na Antarktydzie, nie mógł być przy narodzinach swojego syna i wspierać żony w jego wychowaniu przez pierwsze pół roku. Jak widzicie cena była bardzo wysoka. Jednak gdyby nie jego poświęcenie i miłość do przyrody, nie powstałaby tak piękna kronika życia pingwinów cesarskich. Nie trzymałabym teraz w rękach tej niesamowitej książki, która stanowi ważne świadectwo niezłomności niezwykłych istot, które muszą walczyć o przetrwanie w najbardziej niebezpiecznych i najtrudniejszych warunkach, jakie istnieją na naszej planecie. „Rok wśród pingwinów” to również ważna publikacja z innego powodu, a mianowicie świetnie dokumentuje trudy życia w bazie na Antarktydzie oraz wyzwania z jakimi muszą się mierzyć twórcy filmów przyrodniczych w najbardziej ekstremalnych warunkach.
Dzięki autorowi patrzę teraz na pingwiny cesarskie z ogromnym podziwem i czułością. Wiedzieliście o tym, że co roku, gdy nadchodzi antarktyczna zima zwierzęta przemierzają kilkadziesiąt kilometrów po lodzie w głąb lądu, by tam mogły przyjść na świat ich młode? Samce samotnie przez co najmniej 60 dni, narażone na wiele niebezpieczeństw, wysiadują swoje jaja, a w tym czasie samice opuszczają swoją rodzinę, by nabrać sił i wrócić, gdy młode już się wyklują. A to wszystko odbywa się w naprawdę ekstremalnych warunkach, panuje straszna antarktyczna zima, która jest bezlitosna i raz po raz zbiera śmiertelne żniwo... Pingwiny tak naprawdę każdego dnia walczą o przetrwanie, od momentu przyjścia na świat, aż po ostatnie dni. Lindsay McCrae uświadomił mi, że są po prostu niezłomne i zasługują na ogromny szacunek.
Ta książka jest niezwykła z wielu względów, ale przede wszystkim dlatego, że jest napisana z pasją. Już od pierwszych stron wiedziałam, że mogę zaufać autorowi, bo czułość z jaką pisze o pingwinach i Antarktydzie, jest poruszająca. Lindsay McCare ma niezwykły zmysł obserwacyjny, potrafi dostrzec coś, co nie dla wszystkich jest widoczne. I to nie tylko z racji wykonywanego zawodu, ale dlatego, że jest świadomy magii, jaka kryje się w przyrodzie i potrafi się na nią otworzyć. Z każda kolejną stroną utwierdzałam się w przekonaniu, że ten człowiek naprawdę zasługiwał, by tam być, by spełnić swoje marzenie. Cieszę się, że się nie poddał, że mimo tak wielu przeciwności, mimo niezwykle ciężkich warunków pracy z taką determinacją robił wszystko, by udokumentować niezłomność pingwinów cesarskich. Wydaje mi się, że właśnie o tym jest ta książka i po to powstała, byśmy patrzyli na te stworzenia z podziwem i pokochali je za niesamowitą wolę przetrwania.
Myślę, że Lindsay McCare i jego książka zdobędą Wasze serca. A oprócz tego zarażą Was miłością do pingwinów i pasją do fotografii. Musicie wiedzieć, że ta publikacja zawiera kilka wkładek z cudownymi ujęciami. Te zdjęcia są po prostu magiczne! Sama okładka jest zjawiskowa i totalnie mnie rozczula... Mam nadzieję, że już nic więcej nie muszę pisać... Czytajcie, naprawdę warto!