Niezwykle cienka jest granica między miłością i nienawiścią. Myślę, że Carissa Broadbent doskonale zna to powiedzenie i zdecydowała się wprowadzić je w życie w jej najnowszej powieści pod tytułem „Popioły i przeklęty król”. Zapewne nie jestem jedyną osobą, która tak bardzo wyczekiwała na tą książkę. To drugi tom cyklu Królestwo Nyaxii. Pamiętam, jak zachwycałam się przepięknym wydaniem pierwszego tomu „Żmija i skrzydła nocy”, z jaką łatwością przeniosłam się w tak brutalny świat wampirów, uczestniczyłam w życiu Orayi. Tak wiele się wydarzyło od tego czasu, a w mojej głowie od czasu do czasu pojawiali się bohaterowie. Czy zemsta okaże się ważniejsza od miłości? Czy tak straszne czyny można wybaczyć?
Główną bohaterką książki autorstwa Carissy Broadbent pod tytułem „Popioły i przeklęty król” jest Oraya będąc dzieckiem została uratowana przez króla wampirów Zrodzonych z Nocy i wychowana, jako jego adoptowana córka. Nauczył ją wszystkiego, jak sobie radzić w najtrudniejszej sytuacji, jak być twarda, jak zdobyć władzę, której tak niesamowicie pragnęła. Kejari, brutalny turniej organizowany przez samą boginię śmierci sprawił, że wszystko się posypało. Dziewczyna stała się więźniem we własnym królestwie, opłakuje stratę kogoś bliskiego, jedynego członka rodziny, jaką miała. Czy może jeszcze komukolwiek zaufać? W żadnym wypadku. Dom nocy ma problemy, wrogowie czyhają na każde potknięcie króla, czy jedynym ratunkiem będzie zawarcie przymierza z Orayą? Czy Raihn poradzi sobie z tym zadaniem? Czy dziewczyna wybierze zemstę na kimś kogo kocha, a kto ośmielił się ją zdradzić, czy walkę o tron? Czy uda jej się rozwikłać tajemnicę Vincenta?
Fabuła książki „Popioły i przeklęty król” skupia się głównie na akcji i politycznej stronie historii, ale także na rozwoju postaci. Oprócz ekscytującej fabuły, hipnotyzującego romansu byłam po prostu zafascynowana światem i tym, jak niebezpieczny jest. Oraya była w samym środku wielkiego emocjonalnego bałaganu, zawisła gdzieś, między pogodzeniem się ze śmiercią ojca i jego kłamstwami na temat całego jej istnienia, uczuciami do Raihna, który ośmielił się ją zdradzić, a następnie stanie się przywódczynią swojego ludu. Nigdy nie przypuszczała, że tak wiele spadnie na jej barki. Vincent był niezwykle tajemniczym bohaterem, jego miłość do Orayi, miała wady, była niedoskonała, ale nie można jej zarzucić braku szczerości. Jest zdecydowanie moralnie szarą postacią, ponieważ nie wszystko, co zrobił, było dobre, ale próbował to nadrobić ze swoją córką. Nigdy też nie potrafił pogodzić swojej prawdziwej natury z miłością, którą żywił do Orayi. Vincent ukrywał przed nią tak wiele rzeczy, pozostawił Orayę bez żadnych odpowiedzi, co sprawiło, że zaczęła kwestionować swoje istnienie. Myślał, że nie jest zdolny do miłości z powodu okrucieństwa, którego był świadkiem. Kochał ją, ale także manipulował jej życiem, nie zmienia to faktu, że starał się dla niej, chociaż poniósł porażkę z powodu swojego egoizmu i strachu. Raihn w książce ma dwie różne role do odegrania, musi być przywódcą swoich poddanych, co wymaga od niego podejmowania trudnych decyzji i być warty królowej, jednocześnie desperacko próbując pogodzić się z nią. Podobało mi się zrównoważenie tych dwóch stron. Był tak zauroczony Orayą, że ukazywał to w swoich czynach. To nie były jedynie słowa i puste obietnice. Tempo „Popiołu i przeklętego króla” było wolniejsze w porównaniu do poprzedniego tomu, ale to sprawiło, że bardziej tym delektowałam. Byłam tak pochłonięta fabułą, chociaż książka była długa, nie sprawiła, że poczułam się niecierpliwa, znudzona, czy zniechęcona. Raihn dostrzegł potencjał w Orayi, nie spoglądał na nią jak na złamanego pół-człowieka, pomógł przejąć jej władzę. Oraya dostrzegła Rahina samotność, jak walczył każdego dnia swojego życia, jak bardzo jest troskliwym i kochającym mężczyzną.