"Czy przeważy w końcu pragnienie uwolnienia się od tego okrutnego świata, czy może ta niewiarygodna siła nadziei i szczęścia da ci tyle mocy, aby działać, zgarniać dla siebie wszechobecne dobro i radość? Czy podejmiesz dzisiaj razem ze mną walkę, której zakończenie przyniesie odpowiedź na to pytanie? Ja pragnę wreszcie dowiedzieć się, czy warto żyć. Te skrajne emocje już mnie wykańczają, są dla mojego umysłu jak naziści. Tak wiele jest na jednej szali obłędu, tak wiele po drugiej stronie piękna... Nie wiem, co mam robić. Pomóż mi uporać się z tym wszystkim, na pewno znajdziesz odpowiedzi także dla siebie. Gwarantuję ci, że albo razem skoczymy w przepaść, albo staniemy na piedestale."
Jadzia, młoda bohaterka książki pt. "Głos w mojej głowie" dowiedziała się już, jak to jest wpaść w sidła braku samoakceptacji i poczucia wartości siebie. Wierzy, że przez niejedzenie, diety cud i głodówki uda się jej zapanować nad własnym ciałem, a jej poharatana dusza odnajdzie wreszcie spokój. Życie jednak nie jest takie proste i wkrótce okazuje się, że nawet pusty żołądek nie jest w stanie zdefiniować poziomu jej szczęścia, a nawet liczba zjedzonych wafli ryżowych czy jabłek. Cyfry na wadze to fatamorgana, która nie przynosi ulgi, a znikające numerki w obwodach nie dorównują wyobrażeniom perfekcyjnej sylwetki. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że jest w stanie przejść przez to tylko w jeden sposób. Jedynym rozwiązaniem jest zmierzenie się z własnymi słabościami, ale do tego potrzeba nie lada odwagi. Czy bohaterce wystarczy jej na tyle, by w porę zawrócić znad przepaści? A może zostanie tam na zawsze?
Niektóre książki bardzo ciężko zrecenzować i muszę przyznać, że owa pozycja jest jedną z nich. Autorka trafia w samo sedno naszych dusz, a martwe linijki tekstu są wręcz atakiem z jej strony. Cała powieść w formie luźnego pamiętnika bez rozdziałów czy dat opiera się na zaburzeniach odżywiania, na kompulsywnych napadach czy restrykcyjnych głodówkach, na wzlotach i upadkach oraz towarzyszącym im napadom manii i euforii. Wszystko kręci się według nadmiernego dla bohaterki tłuszczu i nienawiści do własnej osoby, a pośród tych męczących epizodów, jest w stanie rzucać w samą siebie dość wulgarnymi przezwiskami.
Zdecydowanie na plus samo wykreowanie tak dobrej bohaterki. Autorka zadbała o to, by pośród głównego wątku związanego z jedzeniem, pojawiały się też inne, na przykład uzależnienie od alkoholu, papierosów czy tak zwanych "związków na jedną noc". Dzięki temu Jadzia stała się bardziej żywa, a jej problemy nie pojawiły się i nie zniknęły za dotknięciem zaczarowanej różdżki. Wplątanie delikatnego romansu i towarzyszącego mu cierpienia, również było dobrym pomysłem. Można było zauważyć, jak wszystko oddziałuje na bohaterkę i wyciągnąć wnioski z jej własnych doświadczeń.
Dobrze też, iż autorka nie przedstawiła wszystkiego tak optymistycznie, tylko pokazała prawdziwe realia osoby wychowanej w toksycznym środowisku i działanie tych toksyn w różnych aspektach jej dorosłego życia.
Sama powieść chwyta ze serce. Trudno było przejść przez te wszystkie strony i jednocześnie uświadomić sobie, do czego ludzie są w stanie doprowadzić innych. Nie żałuję jednak sięgnięcia po tę książkę, polecam wręcz natychmiast ją przeczytać, by wyczulić się na takie zachowania u innych i ewentualnie spróbować im pomóc w trudnych chwilach. Kto wie, może to właśnie ty drogi czytelniku, zdołasz kogoś uratować znad przepaści.
Jedynym minusem była ta długa monotonia. Jestem świadoma, jak bardzo zaburzenia odżywiania są skomplikowanym zjawiskiem i jak bardzo oddziałują na ludzką psychikę i na samego człowieka, nie dając mu żyć. Czytając jednak każdą kolejną stronę zetknęłam, się z uporczywą rutyną. Przez ponad czterysta stron autorka działała według określonej kolejności: mobilizacja do działania, działanie, poddanie się, wyrzuty sumienia, mieszanie siebie z błotem i tak w kółko. W dodatku zakończenie bardzo mnie zawiodło. Czuję, że dostałam więcej pytań niż odpowiedzi, a historia naszej kochanej Jadzi stanęła w martwym punkcie, nawet nie wiadomo czy się skończyła. W powieści nie było dosłownie żadnego punktu kulminacyjnego ani puenty.
Po więcej recenzji zapraszam na bloga czytelnika.
Link:
https://www.czytelnika.pl/2021/07/gos-w-mojej-gowie-katarzyna-jadwiga.html