Był sobie pies 2 recenzja

Pomerdanie wzruszająca historia, część druga

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Aleksandra_B ·5 minut
2019-10-24
1 komentarz
3 Polubienia
Często zdarza nam się myśleć, że po wypełnieniu danego celu, w który włożyliśmy ogrom wysiłku i pracy, wreszcie możemy odetchnąć. Wziąć głęboki wdech i wykrzyczeć magiczne: „Nareszcie święty spokój!”. Zapominamy jednak, iż niestety tak się nie da. Choć jedno zadanie zostało ukończone, gdzieś tuż za rogiem, w kolejce, mogą ustawiać się kolejne. I to właśnie one zadecydują przy wyborze kolejnej życiowej ścieżki.
Bycie Koleżką miało być jego ostatnim wcieleniem. Należycie wypełnił swoją rolę, dlatego kiedy nadszedł ten nieunikniony moment, liczył się z tym, że zaśnie i nigdy więcej się nie obudzi. Niedoczekanie! Nasz czworonożny bohater jeszcze nie wiedział, że pojawienie się w jego życiu Clarity spowodowało, iż przyjdzie mu powrócić z kolejnym ważnym celem. Miał zadbać o nią, tak jak kiedyś opiekował się Ethanem. Czy to mu przeszkadzało? Mowy nie ma. Psiak był gotowy zrobić dosłownie wszystko, aby jego dziewczynce ani jeden włos nie spadł z głowy!

JA NIE PŁACZĘ, JA PO PROSTU UTOŻSAMIAM SIĘ Z JESIENNĄ PLUCHĄ. TAK… ZNOWU TO SOBIE ZROBIŁAM...

W poprzedniej części zdarzało się, że Bailey mijał się ze swoim chłopcem. Odradzał się z dala od niego, przez co ich ścieżki życiowe nie zdołały raz jeszcze się przeciąć. Tym razem autor postawił na przywiązanie, gdyż czworonożny bohater, pewnym zrządzeniem losu, raz za razem lądował w ramionach ubóstwiającej go Clarity. I jeśli ktoś myśli, iż to spowodowało, że w książce zapanowała monotonność oraz nuda – jest w ogromnym błędzie. Sama na początku nie przypuszczałam, że takie rozwiązanie okaże się dobre. Wydawało mi się to wręcz nierealne (jakby sam element odradzania się takowy był, ale lepiej to przemilczmy), bo jak można poprowadzić fabułę bez słynnych przerywników? Nawet w głowie narodziła mi się myśl, jakoby autor sam wymierzył sobie strzał w kolano. Tyle że to z czasem zaczynało oddziaływać. Przewrotna akcja, gdzie „dziewczynkę” nie omijały problemy codzienności oraz nadprogramowe kłopoty, doprowadziła do swego rodzaju przywiązania. Zżyłam się z tą dwójką, dlatego też łzy stawały mi w oczach, kiedy psiak musiał raz jeszcze się z nią pożegnać. Ba, nawet słyszałam, jak pękały szwy ledwo co zszytego serca, przez co na nowo ulegało deformacji. Każdy nawet najdrobniejszy element, choć wydawałby się wyrwany z kontekstu, prędzej czy później wskakiwał na właściwe miejsce, doprowadzając do wrzenia rozszalałych emocji. Samo zakończenie rozłożyło mnie totalnie. Wpatrywałam się w ostatnią stronę, nie wiedząc, kim jestem i co tak właściwie się wydarzyło. Nie chciałam tego, a zarazem chciałam. Miałam setki, jak nie tysiące myśli w głowie, przez co uporządkowanie ich przypominało walkę z wiatrakami. Wdech… wydech… 
 „Był sobie pies 2” przeżywałam znacznie bardziej, niż poprzednią część, choć nie da się nie zauważyć, iż czegoś brakowało. Dramatyzm historii Clarity przysłaniał jaśniejsze barwy życia. Owszem, zdarzały się szczęśliwe momenty (same ponowne spotkania tej dwójki aż kipiały radością), przy których uśmiech nie schodził z twarzy, ale nie da się ukryć, że wraz z postawieniem na przywiązanie do jednej osoby, pan Cameron znacznie poważniej podszedł do tego tematu, nad czym odrobinę ubolewam. Rozumiem jednak, iż było to konieczne. Tym oto sposobem ta książka stała się dojrzalsza. Bogatsza w prawdziwe trudy dorosłości, które nie zawsze da się przeskoczyć rozczulającym zdarzeniem. Dająca jeszcze większego kopa do walki o lepsze jutro. 

Z TOBĄ MOGŁABYM NAWET KOPAĆ DZIURY W OGRÓDKU, GRYŹĆ ŚMIERDZĄCĄ KOŚĆ I OBSZCZEKAĆ IRYTUJĄCEGO SĄSIADA. KOLEJNOŚĆ NIE ZOBOWIĄZUJE.

Jeżeli jeszcze jest ktoś, kto nie pokochał czworonożnego bohatera tej książki, to przy tej części na pewno to się zmieni. Ja już zdążyłam obdarzyć go uczuciem, które nadal tli się we mnie i nie pozwala na to, by powiedzieć o nim choć jedno złe słowo. Może Bailey (pod różnymi postaciami) miewał wzloty i upadki, ukazując swoje umiejętności lub czekając na odpowiedni moment, aby je ujawnić, rozczulał i nie pozwalał na to, by być obojętnym na jego obecność. Stał się najlepszym kompanem zadziornej, pragnącej wyrwać się spod opieki zapatrzonej w siebie matki Clarity. To właśnie on powodował szczery uśmiech na jej twarzy nawet wtedy, gdy wpadała w tarapaty lub ukazywała swoje największe słabości. Stanowili, niczym swego czasu z Ethanem, doskonale dobrany duet, gdzie nie wyobrażałam sobie, by którekolwiek z nich przebywało z dala od tego drugiego. Clarity June, a raczej CJ, popełniała w życiu wiele błędów, przez które prędzej czy później musiała odpokutowywać, jednak zdobyła moją sympatię determinacją oraz wyraźnym sprzeciwianiem się rodzicielce. Brzmi to dość drastycznie, lecz przyrzekam, że nikt nie chciałby mieć do czynienia z Glorią, jej matką. Kobieta niejednokrotnie doprowadzała mnie do szału swoim zadzieraniem nosa. Zachowywała się jak rozkapryszona diva, której w niesmak było macierzyństwo, jednak największym potworem okazywała się w chwilach, gdy tuż obok niej pojawiał się nasz czworonóg. Uwierzcie mi, nieraz chciałam potraktować ją tak samo, jak ona jego. Ba, nawet gorzej (żadna nowość, prawda?)! Można nie przepadać za zwierzętami, ale czy nie lepiej je jawnie ignorować, niżeli wymyślać tak drastyczne rozwiązania pozbycia się ich z domu? No i samo to, w jaki sposób się prowadzała… Nie była doskonałym wzorem do naśladowania, choć ona miała odmienne zdanie. Nawet teraz krew mnie zalewa, gdy o niej myślę!

Styl pisania autora ani odrobinę się nie zmienił. Nadal nie można po nim oczekiwać arcydzieła, za które zgarniałby liczne nagrody literackie, jednak śmiem przypuszczać, że „Był sobie pies 2” lada moment również stanie się bestsellerem w każdej księgarni. Pan Cameron udowadnia, iż nie trzeba wiele, aby oczarować czytelnika i doprowadzić go do granic wytrzymałości. Niemal bezczelnie bawi się uczuciami, raz częstując słodyczami, by za chwilę, prawie niepostrzeżenie, zaaplikować w nie truciznę. No i – przede wszystkim – raz jeszcze uczy empatii oraz uświadamia, że możesz pojawić się choćby na chwilę w czyimś życiu, by coś w nim zmienić. I tylko od ciebie zależy, czy pójdzie to w dobrym kierunku.

Podsumowując. „Był sobie pies 2” to jedna z tych książek, gdzie wiesz, co prędzej czy później czeka bohatera, jednak kolejne rozstania stają się boleśniejsze. Również nie zaleca się, po zakończeniu, czytania wyrywkowych fragmentów czy powracania do zakończenia, bo rozpacz tylko czeka, by znowu opanować ciało.
Emocjonująca, ukazująca piękno prawdziwej, bezwarunkowej przyjaźni oraz miłości historia, która uczy, że nie można podejmować się samodzielnej walki z potworami codzienności. W tej rywalizacji warto mieć przy sobie kogoś, kto wesprze dobrym słowem, a nawet donośnym szczeknięciem. Wzruszająca, pozbawiająca tchu na znacznie dłużej, niż to zalecane. Po lekturze odbądź rozmowę ze swoim czworonożnym towarzyszem. Przytul go i podziękuj za to, że jest przy tobie i pomaga przetrwać nawet najgorszy dzień!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2019-10-19
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Był sobie pies 2
Był sobie pies 2
William Bruce Cameron
8.4/10
Cykl: Był sobie pies, tom 2
Seria: Był sobie pies

Wszystkie psy doskonale wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka Bailey – bohater bestsellera „Był sobie pies” – powraca w nowym psim wcieleniu, aby wypełnić kolejną misję! Mała Cla...

Komentarze
@popkulturkaosobista
@popkulturkaosobista · około 5 lat temu
Wspaniała książka, którą wspominać będę na pewno bardzo ciepło. Choć nie czytałam pierwszej części, dwójka wywołała u mnie ogrom przeróżnych emocji. Poruszająca i wspaniała, to fakt! :)
× 1
Był sobie pies 2
Był sobie pies 2
William Bruce Cameron
8.4/10
Cykl: Był sobie pies, tom 2
Seria: Był sobie pies
Wszystkie psy doskonale wiedzą, że życie ma sens tylko u boku ukochanego człowieka Bailey – bohater bestsellera „Był sobie pies” – powraca w nowym psim wcieleniu, aby wypełnić kolejną misję! Mała Cla...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Kocham psy. W zasadzie to zdanie powinno wystarczyć za całą recenzję książki W. Bruce’a Camerona „Był sobie pies 2”. Pamiętam swój zachwyt i rozczulenie, czytając pierwszą część. Później trafiłam ...

@canis.luna @canis.luna

Morze wylanych łez, uporczywe wspominanie każdej sceny z książki, co skutkowało kolejnymi łzami. Tak u mnie wyglądała codzienność po lekturze książki „Był sobie pies 2.” Uważam, że moje serce jest ...

@Nastka_diy_book @Nastka_diy_book

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Zło w ciemności
Zło w ciemności
@przerwa.na....:

Znacie serię AlexKavyz RyderemCreedem? Ja dopiero poznałam. A swoją przygodę z serią zaczęłam od 8tomu🙈 WPanhandlezagin...

Recenzja książki Zło w ciemności
Drewniany aniołek
Przewodnik po Gdańsku czy powieść świąteczna?
@Szarym.okiem:

Mam z tą książką ogromny problem. Bo z jednej strony to była całkiem niezła historia, a z drugiej mocno okrojona z emoc...

Recenzja książki Drewniany aniołek
Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall
Dobre!
@daria.ilove...:

"To za trudne, rozpoznać znaczenie tego wszystkiego, życie, umieranie i pozwolenie na śmierć – łaska czy kara, egoizm c...

Recenzja książki Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall
© 2007 - 2024 nakanapie.pl