Czasami tak się zdarza, że wybieram książkę do czytania przez pryzmat okładki. Tak się stało i tym razem, kiedy sięgnęłam po „Prince Polonia” Maxa Cegielskiego. Nasycone, krzykliwe barwy łączące pomarańcz i róż od razu przywodzą na myśl kraje Orientu. Zaufałam też nazwisku autora, którego wcześniej nie znałam, teraz jednak doinformowałam się, że prowadził cenione programy kulturalne na antenach telewizji publicznej i prywatnej, pisał reportaże, powieści i biografie, a w swoich utworach często sięgał po tematykę związaną z krajami azjatyckimi.
Tym razem autor pokazał świat młodych ludzi, którzy wchodzili w dorosłość w latach upadku komunizmu w Polsce. Bohaterami są Janek i Radek, którzy ledwie uzyskali pełnoletniość, a już zajęli się drobnym przemytem z Niemiec, by zarabiać pieniądze i odmienić swoje szare, szczecińskie życie. Stopniowo jednak wypływają na coraz szersze wody, aby w końcu zająć się szmuglowaniem sprzętu elektronicznego i złota w Indiach. Nad całym ich życiem ciąży dawna, pierwsza miłość do Magdy – dziewczyny, która pojawiła się w ich liceum w ostatnich klasach, szokowała wszystkich otwartością w kwestiach seksualnych i imponowała przynależnością do innego świata, świata Zachodu, z którego przybyła.
Kilkadziesiąt pierwszych stron nie zapowiadało, że zaprzyjaźnię się z tą prozą. Z każdym jednak kolejnym rozdziałem coraz bardziej wchodziłam w ten świat, który przecież odrobinę pamiętam, może już trochę zmieniony, bo moje nastoletnie lata przypadły odrobinę później, jednak ta młodzieżowa mentalność jeszcze niewiele się różniła od tego, jak ją przedstawił Cegielski w swojej książce. Młodym ludziom towarzyszyły marzenia o lepszym życiu, bardziej dostatnim i kolorowym, o miłości, dobrej zabawie i muzyce obecnej na każdym kroku. Wspaniale udało się to autorowi przedstawić. Stworzył postaci, które są autentyczne. Wydarzenia przedstawia z punktu widzenia obu chłopaków, a tym samy czyni relację o wiele ciekawszą, bo nie wszystko okazuje się takie oczywiste, łatwe i proste.
Autor z zawziętością reportażysty potraktował zagadnienie przemytu elektroniki i złota w krajach azjatyckich oraz zaangażowanie Polaków w ten proceder. Szczegółowo opisał metody ukrywania cennego i nielegalnego towaru, co akurat mnie w pewnym stopniu męczyło. Zaznaczam jednak, że tylko w pewnym stopniu, w pewnym momencie stało się po prostu zbyt skomplikowane i nużące.
Esencją powieści jednak i powodem, dla którego warto ją przeczytać, jest opis Polski, która nareszcie uzyskała całkowitą niezależność, społeczeństwa, jakie dostała w spadku po latach komunizmu oraz rodzącego się kapitalizmu, pierwszych rodzących się fortun, których fundamenty powstały dzięki działaniom często nielegalnym, ryzykownym, wymagającym zaangażowania, odwagi, nawet bezczelności. Jednocześnie jest to też opowieść o przyjaźni, lojalności, pierwszej miłości, ambicjach.
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że dostanę tak interesująca książkę z pogranicza fikcji i reportażu, gdzie wielowymiarowi, autentyczni bohaterowie poprowadzą mnie w świat egzotyki, mafii powiązanej z rządzącymi, a jednocześnie poznam ich dylematy moralne i zwyczajne rozterki sercowe, które zaważą na całych ich życiach. Dla mnie to była piękna podróż do przeszłości, powrót do niezapomnianej atmosfery, kiedy jedną stroną sceny muzycznej rządziły Sabrina i Samantha Fox, a drugą Maanam i Perfect.