Nie jestem wielbicielką poezji, wolę zdecydowanie prozę. "Chilijski poeta" Alejandra Zambry nie jest oczywiście tomikiem wierszy, a raczej tomiszczem, bo liczy 477 stron, tylko powieścią o chilijskich poetach. Nie miałam ochoty czytać tej książki, bo wydawało mi się, że będzie trąciła nudą. Jednak po przeczytaniu paru stron w mojej głowie rozbłysły fajerwerki, które jednak - w miarę czytania - stopniowo przygasały. I choć powieść napisana jest błyskotliwie i dowcipnie to jednak temat chilijskich poetów, średnio mnie zainteresował.
Carla i Gonzalo to młodzi kochankowie, którzy po pierwszych porywach namiętności, zrywają ze sobą. Spotykają się po dziewięciu latach i wracają do siebie. Carla ma syna z nieudanego małżeństwa, jest rozwódką. Gonzalo to samotny poeta, piszący sonaty, haiku i inne krótkie formy literackie. Mężczyzna marzy, aby stać się kimś znaczącym w poezji chilijskiej, a jego miłość do poezji trwa niewzruszona i mocna, niczym skała. Wiążąc się ponownie z Carlą staje się przybranym ojcem dla Vincente i stara się z wszystkich sił sprostać roli ojca, opiekuna i przyjaciela. Pomimo jego usilnych starań, związek ponownie rozpada się. Przyczyniło się do tego zaproszenie Gonzalo do Nowym Jorku. Zaproszono go, aby zrobił doktorat z literatury. Mężczyzna wyjeżdża sam.
Vincente dorasta, namiętnie czyta wiersze chilijskich poetów, a jego miłość do poezji wzrasta i staje się niczym nieuleczalna choroba. Całymi wieczorami czyta matce wiersze.
"I chcesz usłyszeć, i zrozumieć chcesz. A ja
Ci mówię: zapomnij to, co słyszysz, czytasz, albo piszesz.
To, co piszę, nie jest dla ciebie, ani dla mnie, ani
Dla wtajemniczonych. Jest dla dziewczyny,
Której nikt nie zaprasza do tańca, dla braci
Mierzących się z pijaństwem i tych, którymi gardzą
Ci, co się mają za świętych, proroków lub możnych." ("Butelka rzucona do morza" - Jorge Teillier)
Vincente potrafi godzinami rozmyślać o lodówce lub o zielonym, zamrożonym groszku jako o najważniejszych rekwizytach poety i długo myśleć o samotności tych przedmiotów.
Czy Vincente i Gonzalo, przybrany syn i ojczym, dwaj poeci z różnych pokoleń, spotkają się jeszcze w Santiago?
Pru - młoda, amerykańska dziennikarka, zostaje wysłana do Chile w celu napisania wyjątkowego artykułu. Najlepiej takiego, jakiego nikt nigdy jeszcze nie napisał. To niełatwe wyzwanie. Pru przychodzi do głowy wiele pomysłów, ale po spotkaniu osiemnastoletniego, młodego poety - Vincentego, postanawia napisać artykuł o chilijskich poetach. Od profesora Rocotto dostaje listę poetów i poetek chilijskich. Jeździ na spotkania i przeprowadza z nimi wywiady. Poeci dostają szału, aby znaleźć się w artykule Pru. Czy uda się jej napisać wyjątkowy artykuł? Czy potrafi przedstawić przedziwny świat chilijskich poetów? Ludzi, jakby nie z tego świata?
Alejandro Zambra wplata w fabułę wiele wierszy. Tajemniczych, zabawnych, niepokojących i mrocznych. Wprowadza na karty swojej powieści cały katalog oryginalnych postaci. Pojawia się mnogość nazwisk. Poetki i poeci chilijscy potrafią zażarcie dyskutować, drzeć koty, wszczynać kłótnie, wrzeszczeć jeden na drugiego, doprowadzać do bójek między sobą, aby w następnej chwili bawić się i tańczyć. Jakby nic się nie stało. Nienawiść, zazdrość, zawiść, kpiarstwo to uczucia wcale im nieobce.
"Świat poetów chilijskich jest trochę głupawy, ale mimo wszystko autentyczniejszy, mniej fałszywy, niż fałszywe życie tych, którzy godzą się na przestrzeganie zasad i spuszczają głowy."
"Chilijski poeta" to powieść wyjątkowa, bo opowiada o świecie poezji chilijskiej. Z niespieszną narracją, inteligentnymi dialogami i z błyskotliwym humorem. Opowiada o zwyczajnym-niezwyczajnym życiu chilijskich poetów, dla których poezja jest wszystkim i ponad wszystko. Szkoda tylko, że historia w pewnym momencie traci na dynamice, co sprawiło, że moje zainteresowanie lekturą zmalało, a fajerwerki w głowie przygasły. Za dużo też w tej powieści scen seksu, niepasujących mi do subtelnej tematyki poezji.
"Chilijski poeta" Alejandra Zambry to powieść, do której mam mieszane uczucia. Po początkowej euforii nastąpiło przystopowanie, które trwało już do końca lektury.