Czasem lubię sięgnąć po książkę, w której można znaleźć wątek historyczny, a szczególnie ten związany z wojną. Tym razem mój wybór padł na powieść Joanny Jax. Było to również moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, więc mam jeszcze większą chęć opowiedzieć o swoich wrażeniach.
Najpierw może po krótce opowiem Wam, o czym jest ta książka. Otóż poznajemy tutaj losy kilku bohaterów i ich rodzin. Jest Błażej, który mieszka z chorym dziadkiem i ciągle łapie się nowej pracy, żeby zarobić na utrzymanie. Choć jednym może wydać się on okropnym łobuzem, który tylko kombinuje jak koń pod górę, we mnie ten chłopak wzbudził cały pokład litości i współczucia. Nie wyobrażam sobie, jak ciężko jest opiekować się chorym krewnym, który jednocześnie jest jedyną spokrewnioną osobą, a jednocześnie zarabiać na chleb. Jest to jedna z tych bardziej pozytywnych bohaterów.
Jakub Staśko jest muzykantem, ale niestety nie potrafi znaleźć sobie roboty w tym fachu. Starał się o możliwość grania w knajpie o nazwie Zacisze, jednak jakimś cudem został w niej kelnerem. Lepsze to niż nic, prawda? Powiem szczerze, że w przypadku tego bohatera, nie potrafię określić, jaki on jest. We mnie wzbudził dość pozytywne uczucia, ale niestety nie umiem powiedzieć nic poza tym.
Nina Korcz to początkująca aktorka. Mimo tego, że jej matka ciągle ją krytykuje i wmawia brak talentu, to młoda kobieta uparcie dąży do celu. Za ten upór ogromnie ją podziwiam i zdecydowanie jest to moja ulubiona bohaterka w tej powieści. Dziewczyna robi to, co kocha najbardziej na świecie, ale nawet na deskach teatru znajdzie się taka jedna harpia, która chce wszystko zniszczyć. Pani Apolonia to największa zołza, jaką spotkałam i absolutnie nie chciałabym mieć takiej osoby w znajomych. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Gabriela i Klara Kąckie są siostrami, które niekoniecznie przepadają za swoim towarzystwem. Jedna uważana jest za pannę lekkich obyczajów i zwyczajną rozpustnicę, a druga za mądrą, oczytaną, inteligentną młodą kobietę. Choć docelowo to Gabrysia miała być tą gorszą z sióstr, to właśnie o Klarze nie byłam w stanie myśleć w pozytywach. Dla mnie jest to panna mądralińska, która z nie wiadomo jakich przyczyn chce podlizać się rodzicom i nadaje na siostrę, aż miło. W tym przypadku moją ogromną sympatię wzbudziła właśnie Gabriela, ponieważ mimo złej reputacji, jest to wrażliwa i naprawdę ciepła dziewczyna o dobrym sercu.
Pojawia się również rodzina Domosławskich: Fryderyk, Berenika i mała Nela. O rodzicach nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej, jak to, że moim zdaniem bardzo dobrze zajmowali się córeczką. Musicie wiedzieć, że z tej Nelki to dopiero jest niezłe ziółko... Podejrzewam, że gdybym sama miała tak żywiołowe i niesforne dziecko, to nabawiłabym się nerwicy, depresji i Bóg wie, jakich jeszcze chorób.
Jak widzicie, tych bohaterów się trochę nazbierało, więc sama się sobie nie dziwię, że na początku nie mogłam się połapać, kto jest kim. Mieszały mi się imiona, miejsca zamieszkania oraz wszystko inne. Jednak po którymś rozdziale, nagle zaczęłam rozróżniać tych ludzi od siebie, a powieść zaczęło mi się czytać bardzo przyjemnie.
Podoba mi się to, jak Joanna Jax wykreowała swoich bohaterów oraz to, jak genialnie przedstawiła tę historię. Zawsze będę uważała, że pisanie powieści z wojną w tle jest cholernie ciężkie, a to jak zrobiła to autorka, zasługuje na złoty medal. Można znaleźć tutaj wiele emocji: złość, ogromną radość, smutek, zniesmaczenie. Wszystkie się ze sobą przeplatają, więc z pewnością nie można powiedzieć o tej książce, że jest nudna.
Podczas lektury, czułam również narastające napięcie. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać na końcu oraz jakie emocje to we mnie wzbudzi. Czytanie było dla mnie czymś ekscytującym, ale i napawającym strachem i bezsilnością. Zakończenie było... Po prostu wow. Jestem pod wrażeniem i naprawdę nie mogę się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów.
Jeżeli przepadacie za powieściami z historią w tle, przykładowo za Słowikiem Kirstin Hannah, to zdecydowanie polecam Wam Podróż do krainy umarłych.