Kiedy do pracy zostaje wezwany prokurator, zwykle dla ofiary zdarzenia jest już za późno. Zarówno w przypadku tragicznych wypadków drogowych, brutalnych morderstw, czy też samobójstw. Dzisiaj zakres obowiązków tego organu ścigania obejmuje również sprawy cywilne oraz gospodarcze, ale w siedemdziesiątych latach zajmował się on głównie sprawami kryminalnymi. W takich właśnie okolicznościach swoją drogę służby rozpoczynała wówczas młodziutka Małgorzata Ronc – kobieta z pasją, wrodzonymi zasadami, które niekoniecznie układały się z powszechnie utartymi ścieżkami.
Na wspomnienie o tej pozycji trafiłem kilka lat temu. Celowo użyłem słowa „wspomnienie”, bo wówczas skończył się jej pierwszy nakład i na dobre zniknęła ze sklepowych półek. Na moje szczęście, kilka lat później, książka ponownie otrzymała drugie życie i w odświeżonej szacie graficznej, pojawiła się w sprzedaży. Z automatu też, znalazła miejsce w moich progach. Szacowałem, że będzie to rozmowa w formie wywiadu i niewiele się pomyliłem, bo wstępnie tak to właśnie wygląda. Krótkie pytania, po których następuje rozwinięcie tematu oparte na relacjach pani prokurator, stanowiące rolę wprowadzenia ku dalszej części.
Kiedy więc już rozsiądziemy się wygodnie, wymienimy przyjazne spojrzenia i skończy się forma pytań, przechodzimy do spraw, których echo niesie się do dzisiaj. I pomyśleć, że to wszystko za sprawą Piotrkowa Trybunalskiego, w którym kilka dekad temu, swoje pierwsze, prokuratorskie kroki stawiała Małgorzata Ronc. To właśnie dzięki jej pracy, w przygotowywanych aktach pierwszy raz pojawiło się nazwisko Mariusza Trynkiewicza czy Henryka Morusia. Mało tego, prześledzimy śmierć prezesa NIK-u z latach dziewięćdziesiątych, która mimo finalnego wyroku, ciągle ożywa spekulacjami na tle zmieniającej się władzy. Wachlarz spraw prowadzonych przez panią prokurator był w tym okresie czasu zdumiewająco szeroki, zarówno jeśli chodzi o charakter jak i rangę wagi państwowej. Szczególnie podczas zmieniającego się ustroju.
Przytoczonych spraw uzbierało się naprawdę sporo i jest w czym się zagłębić. Każde, kolejne śledztwo to następny etap poszukiwań dowodów, prowadzonych wizji lokalnych, eksperymentów lub bezpośrednich przesłuchań. Zarówno w kwestii prób morderstwa na ogródkach działkowych jak i w przypadku notorycznego przyjmowania łapówek w miejskim szpitalu. Za nimi wciąż jedna kobieta, która postawiona w twardym świecie mężczyzn uparcie dążyła swoją ścieżką. Od prokuratury rejonowej, aż po wojewódzką. Od PRL-u, aż do czasów tzw. „dobrej zmiany”. Wbrew starym przyzwyczajeniom i nowym układom. Wbrew próbom zastraszania, sytuacjom publicznego wykluczenia czy partnerskim sugestiom.
„Prokurator” to bardzo dobra pozycja. Ukazuję kobietę, która mimo głębokiej empatii względem ofiar musiała podczas codziennych obowiązków panować nad emocjami i walczyć z systemem. Stanąć na wysokości zadania i zająć się swoją pracą. Zrobić wszystko by ustalić sprawcę i udowodnić mu winę. Jasno, logicznie, bez podstaw do możliwości uniewinnienia.
Jestem pełny podziwu. Bezapelacyjnie polecam każdemu miłośnikowi kryminalnych spraw. Przez moment poczułem się jakbym znowu oglądał „Magazyn Kryminalny 997” prowadzony przez Dariusza Bohatkiewicza.