Nie da się ukryć, że wydanie "Krwi i księżyca" zapiera dech. Okładka jest minimalistyczna, ale jednocześnie przyciągająca uwagę. Dodatkowo książkę napisała Erin Beaty, czyli autorka, która parę lat temu zrobiła niemałe zamieszanie w mojej głowie licznymi plot twistami w książce "Pocałunek zdrajcy". Oczekiwania do tej pozycji miałam więc ogromne, a żeby nie trzymać was w niepewności, powiem już teraz, że zdecydowanie im sprostała.
Cat nigdy nie poznała swoich biologicznych rodziców. Po dzieciństwie spędzonym w klasztorze została oddana pod opiekę architektowi, budującemu w Collins wielkie sanktuarium i wyznaczona do sprawdzania usterek w rusztowaniach. Jej spokojna egzystencja kończy się, kiedy odnajduje na ulicy zmasakrowane ciało kobiety. Okazuje się, że to tylko początek serii brutalnych zabójstw na terenie miasta. Cat angażuje się w śledztwo wraz z nowo przybyłym detektywem Simonem, a im głębiej w nie wnika, tym więcej wychodzi na jaw tajemnic, także tych dotyczących jej pochodzenia i dziedzictwa.
Dawno nie trafiłam na książkę, która pochłonęłaby mnie bez reszty tak jak "Krew i księżyc". Generalnie dość łatwo się rozpraszam, a tutaj czułam, jakbym spacerowała wraz z bohaterami ciemnymi uliczkami i nie mogłam oderwać się od ich śledztwa. Uwielbiam relację, jaka wytworzyła się między Simonem i Cat. Jest bardzo delikatna i uważam, że autorka poprowadziła ja w idealnym tempie, który nie przyćmiewa fabuły.
Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice i ich odkrywanie niejednokrotnie okazało się dla mnie szokujące. Co do samego śledztwa, autorka podrzuca nam różne wskazówki, ale robi to w taki sposób, że w pewnym momencie podejrzany jest dosłownie każdy, nawet detektyw, próbujący rozwikłać tę sprawę. Uwielbiam takie umiejętne żonglowanie poszlakami, zdecydowanie wprowadzało do książki nutkę niepewności i tajemnicy. Ostatecznie rozwiązanie mnie usatysfakcjonowało. Wiedziałam, że autorka potrafi wprowadzać do fabuły nieoczywiste plot twisty i tym razem również mnie nie zawiodła.
W książce pojawia się też ważny temat związany ze zdrowiem psychicznym i uważam, że został potraktowany z odpowiednią dozą empatii i wyczucia. Dzięki śledztwu, możemy też śledzić rozmyślania Simona i jego próby zrozumienia psychiki i perspektywy mordercy. To również był fascynujący zabieg. W książce pojawia się też motyw magiczny. Zdecydowanie czekam na jego rozwinięcie w kolejnym tomie, bo autorka podsyciła mój apetyt na więcej.
Czasami autorka miałam niestety tendencję do powtarzania tych samych informacji, na przykład to, że Juliana (kuzynka Simona) ma fotograficzną pamięć było podkreślane kilkanaście razy, co w pewnym momencie trochę mnie irytowało, ale nie jest to coś, co przyćmiło ogólną satysfakcję w lektury.
Jestem naprawdę zakochana w "Krwi i księżycu". Spodziewałam się po autorce dużo, ale nie sądziłam, że misternie wykreowaną intrygą wciągnie mnie aż do tego stopnia. Takich kryminałów potrzebuję w swoim życiu- ze śledztwem, w którym możemy uczestniczyć wraz z bohaterami, ale jednocześnie nie mieć pewności, czy na pewno są wobec nas szczerzy. Ogromnie polecam was tę historię, jeśli szukacie nieoczywistej fantastyki. Myślę, że was zaskoczy.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar.