„Zawsze czułem, że jesteś wyjątkowa. (...) - Jesteś moją gwiazdą przewodnią - tą gwiazdą, za którą podążali żeglarze, Gwiazdą Polarną, która prowadziła ich bezpiecznie do przystani, do domu.”*
Jest pewne miejsce, które wywołuje różne emocje, u jednych strach, a u drugich fascynacje. Jest to ciemny, ponury i gęsty las, a w nim tajemnicza wieża. Ten las Ci się śnił gdy byłaś mała, zawsze było tak samo - uciekałaś, wołałaś mamę, ale jej nie było - zawsze. Teraz koszmar ten śni bliskie Ci dziecko, własne czy rodzeństwa, nieważne. Czemu ma ten sam sen?
Jude po utracie męża całkowicie oddała się pracy w domu aukcyjnym. Jedynie to pozwalało jej zapomnieć i jakoś trwać. Gdy pewnego dnia odebrała w pracy telefon, który nie był do niej nie podejrzewała jak bardzo namiesza w jej życiu. Otóż chodzi o wycenę kolekcji książek oraz notatek nie żyjącego już astronoma Anthony’ego Wickhama. Aby tego dokonać udaje się do hrabstwa Norfolk gdzie jako dziecko dorastała. Przy okazji odwiedza swoją siostrę i chrześnicę oraz dowiaduje się o czymś niepokojącym - jej córka chrzestna Summer ma ten sam koszmar co ona gdy była mała. A zaczął się śnić dziewczynce gdy zobaczyła wieżę folly. Czemu dziewczynka śni o tym samym co Jude i co z tym wszystkim mają wspólnego wydarzenia z przeszłości? Czego poprzez odczytanie starych zapisków dowie się kobieta, jakie sekrety kryją się na starych kartkach?
Mnie ta książka nie porwała jakoś szczególnie niestety, czegoś mi zabrakło. Historia jest ciekawa, dobrze rozpisana, ale jakaś taka bez emocjonalna dla mnie. Albo po prostu tych emocji nie wyczułam. Szczerze mówiąc momentami się nawet trochę nudziłam. Chyba nużyły mnie przydługie opisy oraz przeskoki w czasie, które były oznaczone tylko cudzysłowem bez linijki odstępu czy czymś podobnym. Dobrze, że chociaż wspomnienia Esther były napisane inną trzcionką. Wiem, czepiam się, ale nie lubię gdy coś nie jest ładnie rozpisane i czytelne. Plusem powieści był wątek miłosny będący jako dodatek, w sumie prawie go nie było, coś tam się podejrzewało, coś wyczytało, ale nie było masy rozbudowanych scen. Ona po prostu powoli się rodziła i naturalne było, że Jude i Euan byli razem. Kolejnym pozytywnym aspektem było osadzenie historii w tak malowniczej miejscowości oraz powroty do XVIII wieku oraz ukazane w zapiskach wyżej wspomnianej Esther dziejów, które odpowiadają na rodzące się w głowie pytania i odkrywające sekrety, które już dawno powinny ujrzeć światło dzienne.
Gdy tak sobie teraz myślę to gdyby nie przeciąganie akcji „Pod nocnym niebem” było by bardzo dobrą powieścią. Mimo wszystko wciąga i ciekawi. Gdy się zacznie czytać musimy poznać dalsze losy bohaterów - tych żyjących i już nieżyjących. Nie mogłabym jej odłożyć nie poznając końca. Mnie osobiście intrygował motyw snów, niecierpliwie wyczekiwałam o nich fragmentów, a gdy już były czytałam z wypiekami na twarzy - zawsze mnie to intrygowało.
Tak naprawdę to ją polecam ponieważ jest inna, a co oznacza, że już tym zdobywa poparcie. Nie jest to żaden tani romans czy od byle by napisana historia o przeszłości. Brytyjska powieściopisarka stworzyła coś przemyślanego, widać, że miała pomysł i go zrealizowała. Zauważyłam, że tylko ja chyba narzekam na powieść i zaczynam się zastanawiać czy czegoś nie przeoczyłam...
Prawda, że śliczna okładka??
*str. 121