Pod nocnym niebem recenzja

Rozgwieżdżone nocne niebo i tajemnice wszechświata fascynowały ludzkość od wieków. Nauka przez stulecia zarezerwowana była dla mężczyzn. A co by się stało, gdyby okazało się, że jednego z przełomowych odkryć w astronomii dokonała wówczas kobieta? W książce Rachel Hore stało się to możliwe. Wątek badania mapy nocnego nieba jest jednym z najważniejszych w jej powieści. 

 Jednak wszystko rozpoczyna się od postaci Jude - pracownicy jednego z domów aukcyjnych, która pewnego dnia odbiera telefon przeznaczony dla swojego współpracownika. Okazuje się, że w pewnym dworku w Norfolk znajdują się woluminy i przyrządy należące do astronoma Anthony'ego Wickhama, które należy wycenić i sprzedać. Zlecenie, które przyjmuje Jude może być interesem życia, które uratuje firmę przed bankructwem. Dla niej samej ma ono też osobisty charakter - miejscowość, w której znajdują się cenne woluminy, była miejscem zamieszkania jej rodziny. Tajemnic z przeszłości będzie w tej książce jeszcze dużo więcej, kiedy okaże się, że Jude w dzieciństwie miała koszmary senne, które nawiedzają obecnie jej siostrzenicę Summer, a nasiliły się po wizycie w tajemniczej wieży zbudowanej w lesie. Obserwatorium astronomiczne Wickhama kryje wiele sekretów, związanych również z jego córką Esther, która gdyby kobiety w XVIII wieku miały do tego prawo, mogłaby zostać wybitnym astronomem i badaczem ciał niebieskich. 

 W powieści nie zabraknie wątku romantycznego, bowiem Jude czeka spotkanie z Euanem, który pomoże jej rozwiązać zagmatwane zagadki przeszłości. Czy kobieta będzie mogła mu zaufać?

Książkę czytałam z wypiekami na twarzy, z każdą stroną coraz bardziej zaciekawiona dalszymi losami postaci. Obydwa wątki - ten współczesny i ten z przeszłości - były na równi interesująco prowadzone. Mimo, że od lektury minęło już sporo czasu, całkiem dobrze ją pamiętam, a to świadczy o tym, że jest to z pewnością dobra i wartościowa pozycja.