''A współczesne społeczeństwo uwielbia głosować na to, jak ma potoczyć się życie innych ludzi [...]. Wystarczy włączyć telewizor żeby się o tym przekonać. Wszędzie gdziekolwiek spojrzeć pokazują jakieś reality show''.
Chris Carter po raz piąty zabrał mnie do swojego fikcyjnego, wykreowanego przez swoją wyobraźnię, świata. Jednak, czy aby na pewno? Czy na pewno jest to świat fikcyjny i li tylko wymyślony przez autora? Czyż fikcją jest że internet to kopalnia wiedzy, a jednocześnie ogromny wręcz galaktyczny śmietnik? Śmietnik który zapewniając (nawet jeśli pozorną) anonimowość, odczłowiecza ludzkie jednostki. Ten właśnie twór, ta sieć, ten internet jest tak naprawdę bohaterem tej część cyklu Chrisa Cartera, pod tytułem ''Jeden za drugim'' . Taka mała dygresja, zastanawialiście się kiedyś jakie konotacje ma sam wyraz ''sieć'' ?
A wracając do omawianej lektury . Pewnego razu do Roberta Huntera, detektywa jednostki specjalnej policji w Los Angeles, dzwoni dziwny człowiek, każe mu wejść na określoną stronę w internecie i dokonać makabrycznego wyboru...Potem akcja zaczyna się toczyć i ''przybierać'' jak śnieżna kula, są następne telefony i następne ofiary, ale jest też i zmiana. Już teraz nie Hunter ma dokonywać makabrycznych wyborów lecz internauci...a Robert może się temu wszystkiemu tylko bezradnie przyglądać. Zabójca jest bardzo przebiegły i widać że zna się na swojej robocie. A w internecie czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Oczywiście w końcu ''sprawiedliwości stanie się zadość'' zabójca zostaje złapany i wszyscy mogą w końcu odetchnąć z ulgą. Tylko czy właśnie o to w tym wszystkim chodziło, czy tylko o to?
W jednym z wywiadów Chris Carter powiedział coś takiego ''Kiedy tworzę postać zabójcy, to on musi mieć naprawdę dobry powód, żeby kogoś zabić. Bo jeżeli wymyślę powód głupi, to się to nie spodoba ani wydawcy, ani redaktorowi, ani czytelnikom." Dokładnie tak jest, a powody każdego z zabójców w każdej z książek tego autora są naprawdę nie byle jakie. Już kiedyś pisałam że to właśnie Carter po raz pierwszy stworzył takiego mordercę, którego było mi szczerze żal. Niektórzy zaraz by zakrzyknęli, że jak można żałować zabójcy, że jakikolwiek by nie mieli powód by zabijać, zwłaszcza w tak okrutny sposób, to przecież samosądy są zakazane . Przecież jesteśmy CYWILIZOWANI i samosądy już dawno wyszły z mody i w ogóle się ich nie praktykuje, bo przecież mamy takie cudne demokratyczne prawo i jego wykonawstwo, które każdego winnego sprawiedliwie złapie, osądzi i ukaże jeśli jest winny. Czyżby ?
Czy właśnie to można nazwać cywilizowanym światem a nas cywilizowanymi jego mieszkańcami, że każdy każdego w internecie może opluć, zwymyślać, zaszczuć, zhejtować? Wystarczy przyjrzeć się jakiejkolwiek dyskusji w necie i komentarzom pod nią, ileż tam nienawiści. Czy to że programy w telewizji i internecie, te wszystkie reality show, tak gromadnie oglądane, przesuwają wszelkie granice coraz dalej i dalej, a ludziom wciąż mało i mało? Ja naprawdę wcale nie byłabym zdziwiona gdyby coś takiego jak wymyślił autor, jeśli nie już, to wkrótce stało się faktem. Chcecie przyznać, czy nie, jesteśmy coraz bliżsi czemuś podobnemu. Dlaczego człowiek jest taką bestią, że wciąż potrzebuje świeżej krwi, krzywdy innych, że jest w stanie przyciskać ten czerwony guzik jak w eksperymencie Milgrama, tylko w tym wypadku autorytetem jest internet, który nawet nie każe, tylko pozwala...
Na koniec opowiem wam pewną historyjkę. Pewnego razu, zupełnym '' przypadkiem '' znalazłam się w pewnej szkole średniej w której miał mieć ''pogadankę'' jeden z bardzo zasłużonych i odznaczonych weteranów wojennych. Ów pan, bardzo już posunięty w latach staruszek bardzo się starał sprostać swojej roli, niestety młodzież go totalnie, mówiąc kolokwialnie, olała . Nie pomogły upominania i groźby nauczycieli, młódź interesowała się najbardziej sobą nawzajem i swoimi komórkami, ani nawet nie spojrzeli na zasłużonego weterana . Kiedy w końcu dziadek ruszył do wyjścia, też nie zwrócili na to uwagi, tylko jakiś nauczyciel wyszedł za nim i bardzo bardzo go przepraszał . Staruszek położył trzęsącą się kościstą dłoń na ramieniu nauczyciela i wypowiedział dziwne słowa ''już zbyt dawno nie było wojny, to dlatego oni są tacy'' i wyszedł, powolutku opierając się na swojej laseczce. Usłyszałam to zupełnie niechcący, ale oburzona byłam na weterana ogromnie. Nie mogłam zrozumieć co to niby miało znaczyć. Że wojny nie było już za długo? Co to za bzdura, myślałam sobie. Przecież właśnie on najbardziej powinien wiedzieć jak straszna jest wojna i że nigdy więcej nie powinna mieć miejsca. Długo tego nie rozumiałam. Dzisiaj, a od tamtego zdarzenia minęło 12 lat, wydaje mi się że rozumiem co staruszek miał na myśli....
Czy polecam tę książkę? Czytajcie na własną odpowiedzialność. Ode mnie ta pozycja dostanie niemal maksimum gwiazdek. Nie dlatego że mi się podobały te morderstwa, wręcz przy przedostatniej ofierze musiałam kilka zdań ominąć, bo już nie dałam rady sprostać precyzyjności opisów. Lecz dlatego, że jak do tej pory, ten autor jest jednym z nielicznych, którzy pokazali mi tak wyraźnie dokąd zmierza nasz gatunek i to nie w książce popularnonaukowej, a w ''zwyczajnej'' beletrystyce .