Jest to moja pierwsza książka Pani Katarzyny. Przygoda z nią nie należała do udanych. Powieść należy niestety do tych, o których szybko się zapomina. Śmiem nawet twierdzić, że jest tak z całą serią. Nie jest to kiepska historia. Jest ona po prostu zbyt długa i mocno przytłaczająca ilością poruszanych wątków jak i mnogością postaci...
Główną bohaterką jest Sasza Załuska profilerka, która niegdyś była policjantką. Po siedmiu latach spędzonych na obczyźnie, postanawia wrócić do kraju. Zgłasza się do niej Buli, który podejrzewa, że jego wspólnik chce go zabić. Razem prowadzą klub muzyczny. Sasza ma mu przedstawić na to dowody. Z góry jednak profilerka zakłada, że będzie z tego fiasko. Na szczęście lub też i nie w klubie dochodzi do strzelaniny, w której ginie wspólnik. Zabójstwo to sprowadza naszą bohaterkę do historii, która miała miejsce zimą 1993 roku. Czy profilerka odgadnie tajemnicę sprzed lat?
Książka ma ponad 600 stron. Mamy główną bohaterkę, która ma za zadanie dowiedzieć się dlaczego młody piosenkarz został zastrzelony i przez kogo? To z kolei naprowadza ją do tajemnicy z 1993, w której to zginęło rodzeństwo. Także mamy dwa duże wątki i masę pobocznych. Postaci w książce jest tak wiele, że z czasem zastanawiałam się kto jest kim i skąd się ten ktoś wziął. Gdzieś tak po środku powieści zgubiłam cały wątek, nie wiedziałam o czym już czytam. I bardziej się irytowałam niż czerpałam radość z czytania. Na szczęście Sasza nie grała mi na nerwach jak to czasem bywa z postaciami kobiecymi w kryminałach. Sama skrywa swoją tajemnicę, którą chciałabym odkryć, ale nie wiem czy to uczynię. Sam wątek kryminalny nie jest krwawy, mamy zabójstwo i masę poszlak, które bardzo mozolnie odkrywamy. Jest bardzo grzecznie, także nie liczcie na krew i flaki - tutaj tego nie znajdziecie. Tak samo można pomarzyć o akcji. Ta książka jej nie ma. Jest napisana jak dla mnie jednostajnie - można się zanudzić. Nie ma tutaj spektakularnych pościgów za sprawcą. Wszystko dzieje się monotonnie. Nawet historia z retrospekcji. Prócz tego, że mamy tutaj wszystkiego za dużo, a za mało akcji, mocno irytowały mnie długie dialogi. Jeżeli chodzi o tworzenie zdań wielokrotnie złożonych, to Pani Katarzyna jest w nich mistrzynią.
Nie będę się tak rozpisywać o wadach, bo książka ta ma też jedną zaletę - reaserch kryminalistyczny. Pod tym względem Autorka zagina niejednego Pisarza książek kryminalnych. Tutaj nie ma się czego przyczepić. Od samego początku można zauważyć, że pod tym względem Pisarka mocno się przygotowała.
Reasumując, "Pochłaniacz" rozpoczynający cykl "Cztery żywioły Saszy Załuskiej" jest historią bardzo przegadaną. Bez zawrotnej akcji, czy jakiegokolwiek napięcia. Jest za długo, zbyt nudno przez co - przynajmniej ja - Czytelnik może się zastanawiać czy jest sens sięgnąć po kolejny tom, który objętościowo jest jeszcze większy. Za wiele wątków pobocznych, przez które tracimy ochotę na rozwikłanie zagadki. Zbyt wiele postaci, którzy bardziej sieją zamęt jak rozjaśniają historię. Wszystko to sprawia, że mamy powieść, o której zapomnimy już w trakcie czytania.