Książka jest kontynuacją poprzedniej książki autora 'Sakrament obłudy'; opisywał w niej dosyć dokładnie swój pobyt w seminarium duchownym, z którego został wyrzucony na kilka miesięcy przed uzyskaniem święceń. W pozycji pan Samborski opowiada o swoim życiu po zrzuceniu sutanny.
Bardzo dużo jest w książce goryczy i złości na kościół instytucjonalny, zrozumiałej, ale niezbyt obiektywnej. Dlatego ciekawe dla mnie nie są ogólne rozważania autora, ale opis jego osobistych doświadczeń po opuszczeniu seminarium. A po zrzuceniu sutanny autor wpadł w głęboki kryzys psychiczny na granicy obłędu, zdaje się że przeżywa takie stany wielu odchodzących od kościoła. W każdym razie pan Samborski rozpaczliwie szukał czegoś, w co mógłby wierzyć, najpierw skłonił się ku protestantyzmowi, przy okazji ciekawe są jego porównania mszy i praktyk katolicyzmu i protestantyzmu (na przykład spowiedzi). Potem zwrócił się ku naturze, zafascynował się wilkami i to właśnie umiłowanie przyrody stało się jego nową religią. W książce znajdziemy zdania typu: „Jak śmiecie wy, nowotwór Ziemi, wy, ludzie! jak śmiecie włazić ze swoimi śmierdzącymi butami w najświętsze sanktuarium zwierząt, istot, z których każda, bezwzględnie każda jest więcej warta niż cała ludzkość z jej żałosną sztuką, kulturą i cywilizacją.”
No właśnie, ewolucja autora opisana jest stylem mocno egzaltowanym, jego wynurzenia czyta się ciężko, no cóż czasami ma się wrażenie, że pisze to człowiek niespełna rozumu. Zresztą pod koniec książki autor przyznaje: „Jeżeli dotarłeś, Czytelniku, do tego miejsca, to ci gratuluję. Z pewnością nie jest łatwe ani przyjemne zagłębianie się w wyznania szaleńca”.
Przy okazji dostajemy parę mocno kontrowersyjnych stwierdzeń. Na przykład pisze autor: „Wszystkim nadgorliwym obrońcom chrześcijaństwa gwarantuję, że u jej początku wierzyłem i kochałem Boga o wiele bardziej niż oni wszyscy razem wzięci.” Przepraszam, a skąd to wiadomo?
Poza tym jego uwielbienie zwierząt przekracza granice zdrowego rozsądku: „Pies, nie mówiąc już o wilku, o rzędy wielkości przerasta swoją inteligencją przeciętnego człowieka.” No comments...
I jeszcze, pisze Samborski: „Przyjęło się uważać, że istnieją tak zwane uczucia religijne. Za niepodlegający dyskusji dogmat uważa się twierdzenie, że „człowiek musi w coś wierzyć”, że religia jest wpisana w samą naturę człowieka. Tymczasem to wszystko kłamstwa i przesądy. Nie istnieją uczucia ani potrzeby religijne.” Nie zgadzam się, są ludzie, którzy mają wielką potrzebę w coś wierzyć, przykładem autor książki, wielbiący obecnie przyrodę.
W sumie to dosyć kontrowersyjne dzieło pokazujące, z jakimi problemami zmaga się niedoszły ksiądz po porzuceniu sutanny.