Lloyd Jones jest nowozelandzkim pisarzem i zdobywcą wielu nagród literackich. Do jego najbardziej znanych tytułów należą m.in.: „The Book of Fame”, „Biografi” czy też „Choo Woo i Paint Your Wife”. Jego pierwszą książką przetłumaczoną na język polski jest „Pan Pip”, na podstawie której w 2012 roku został nakręcony film z Hugh Lauriem w roli głównej.
Powieść, choć z pozoru wydaje się bardzo truistyczna, to w ostatecznym rozrachunku sprawia, że czytelnik odkładając książkę planuje powrót w świat przedstawianych wydarzeń. Wraz z pierwszymi słowami pisarza zostajemy przeniesieni w lata 90. XX wieku na wyspę Bougainville. Oczami zamieszkującej tam Matyldy poznajemy życie mieszkańców i kluczową postać – zagadkę – Wytrzeszcza.
Akcja nabiera rozpędu, gdy wyspa zostaje odcięta od świata na skutek wybuchu wojny domowej. Wszyscy imigranci opuszczają ląd, poza jednym, zwanym przez wszystkich „Wytrzeszczem”. Pan Watts zostaje ostatnim białym człowiekiem na wyspie. Brak nauczycieli powoduje, że dzieci mają dodatkowe wakacje, które zostają przerwane przez zdobywającego uznanie wśród tubylców Pana Wattsa. Uruchomiona ponownie szkoła gromadzi dawnych uczniów, a nowy nauczyciel postanawia oderwać dzieci od wojennej rzeczywistości, przenosząc je w świat Karola Dickensa i jego „Wielkich nadziei”. Mieszkańcy wyspy z zapartym tchem śledzą losy Pipa – bohatera książki Dickensa – które już wkrótce wpłyną na ich życie.
Powieść Jonesa rozpoczyna się słowami Umberto Eco – „Postacie wędrują” i po przeczytaniu tych niecałych dwustu czterdziestu stron trudno się z tym nie zgodzić. Na uznanie zasługuje również styl, którym posługuje się autor. Krótkie rozdziały napisane lekkim piórem i delikatnie dawkowane emocje, które pod koniec powieści kumulują się pozostawiając czytelnika w stanie lekkiej dezorientacji, stosownej do przedstawianych wydarzeń, to tylko niektóre z zalet stylu autora.
Niewiele trzeba, by w jednej chwili ze współczesności wskoczyć w wir wydarzeń lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i wraz z bohaterami, a zwłaszcza Matyldą, obserwować rzeczywistość wzbogaconą komentarzami dziewczynki, dzięki czemu jesteśmy aktywnymi obserwatorami. Ciekawy warsztat pisarski autora sprawia, że pomimo pewnych istotnych informacji powieściowa rzeczywistość oraz jej bohaterowie stanowią zagadkę. Kim jest Pan Watts? Co Wytrzeszcz ma wspólnego z Pipem? Czy losy bohaterów mogły potoczyć się inaczej? Nawet po przeczytaniu książki, w której znajdują się drobne wyjaśnienia, trudno jest jednoznacznie i w pełni odpowiedzieć na te i wiele innych pytań. Matylda ma pewną ciekawą teorię: „Wejście w inną postać, a jednocześnie próba dotarcia do istoty własnego »ja«". Dostrzegamy tylko to, co widzimy.”, jednak na ile jest ona właściwa? Jest to idealny zabieg pisarza, bowiem każdy z czytelników musi sam zinterpretować podane wskazówki, co daje kilka obrazów możliwych do zobaczenia w tej samej powieści.
Sielankowe życie mieszkańców przerywa wojna domowa, której konsekwencje zostały odłożone na drugi plan, co sprawia, że odbiorca pochłonięty słowami Dickensa (w powieści zostały zawarte fragmenty z „Wielkich nadziei”) zapomina o niej, by za chwilę doznać szoku, czytając o odwiedzi-nach wioski przez rebeliantów i czerwonoskórych. Wojna jest obecna w świadomości mieszkańców, pomimo że niewiele się o niej wspomina, a jej konsekwencje wpływają tragicznie na życie wyspiarzy. To ona kończy pewną część powieści i zarazem rozpoczyna kolejną. Jest to odważny za-bieg, który wzbudza w czytelniku wiele emocji i pobudza do refleksji.
Trudno jest czytać tę powieść i choć raz się nie uśmiechnąć czy posmutnieć. Trudno jest ją czytać i pozostać obojętnym na jej treść, bo nie można zapominać, że „(...) równolegle ze słowami wydrukowanymi na stronie czytelnik tworzy własny świat”.
Pan Watts, Matylda i pozostali mieszkańcy wyspy nadal stanowią dla mnie zagadkę, dlatego z niecierpliwością czekam na polską premierę filmu. Być może ekranizacja powieści Jonesa rzuci nowe światło na tę historię i pozwoli odczytać ją z innej perspektywy?
(Recenzja ta ukazała się w 141 numerze Outro)