"Czasem po prostu życie nie układa się po naszej myśli, najważniejsze to odnaleźć szczęście w tych warunkach, jakie nas spotkają".
Scena z tej książki, w której padają słowa będące jednocześnie jej tytułem, zostanie ze mną już chyba na zawsze. Scena wywołująca łzy, wielkie wzruszenie i ogrom refleksji w temacie złożoności ludzkiej natury. Jak więc widać, nie jest to łatwa opowieść, ale tym bardziej warto się z nią zmierzyć, bo za takie emocje kochamy siłę literatury.
Marta Maciejewska to absolwentka Uniwersytetu Zielonogórskiego, która dzięki pisaniu wyraża siebie. Tworzenie daje jej ukojenie i zapewnia odskocznię od rzeczywistości. Autorka poprzez swoje książki chce być bliżej kobiet oraz pragnie poruszać ważne tematy i równocześnie zapewniać relaks. Kocha podróżować, nienawidzi gotować. Szczęśliwa mama na pełen etat.
Anna ma osiemnaście lat, ambitne plany dotyczące przyszłych studiów architektonicznych i całe życie przed sobą. Wszystko zmienia dzień, gdy dziewczyna w traumatycznych okolicznościach zachodzi w niechcianą ciążę. Pojawienie się dziecka nie pozwoli jej zrealizować powziętych planów, a zawód w oczach matki wpłynie na ich wzajemne stosunki. Przed Anną wielkie wyzwanie oraz decyzja dotycząca nowego życia rozwijającego się w jej ciele.
Takie zaangażowane społecznie książki powinniśmy czytać. Książki nacechowane realizmem, ukazujące dramaty i moralnie trudne decyzje. Książki wartościowe, bo takową właśnie jest "Proszę, pokochaj mnie, mamo!". Marta Maciejewska bowiem po doskonałej powieści pt. "1200 gramów szczęścia" znowu dotyka tematu macierzyństwa, ale tym raczej od zupełnie innej strony. Serwując historię Anny, stawia czytelników przed nie lada dylematem. Poprzez zastosowanie pierwszoosobowej narracji protagonistki, wchodzi w głowę młodej osoby, dopiero zaczynającej dorosłe życie, która musi podjąć decyzję, jaka w każdym możliwym wariancie, zmieni jej codzienność. I to, co początkowo wydaje się dość jasną i klarowną sytuacją, ze strony na stronę nabiera zupełnie głębszego wydźwięku, ujawniającego koszmarną prawdę.
"Proszę, pokochaj mnie, mamo!" to książka o niechcianej ciąży, ale nie tylko. Marta Maciejewska wplata bowiem w jej fabułę ważne zjawiska i ludzkie postawy. Autorka kreśli zatrważający obraz hejtu ze strony szkolnej społeczności, z jakim we współczesnym, cyfrowym świecie muszą mierzyć się młode mamy. Uświadamia w temacie adopcji, podkreśla jak ważna jest działalność Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a także pokazuje w pełnej krasie, jak działa swoisty mechanizm wyparcia w przypadku doznania głębokiej krzywdy. Nie da się przy tym ukryć, że dość mocno doświadcza główną bohaterkę, ale dzięki temu jej kreacja jest wyrazista i prawdziwa.
Marta Maciejewska nie bez przyczyny dedykuje tę książkę wszystkim kobietom, które z różnych powodów zostały same ze swoimi problemami. Historia Ani bowiem bezsprzecznie posiada pewną moc sprawczą, gdyż pokazuje życie takim, jakie jest, bez koloryzowania, ale jednocześnie daje nadzieję na lepsze jutro. Takie przesłanie wybrzmiewa z tej historii, która de facto się nie kończy. Autorka ostatnim akapitem swojej książki zapowiada bowiem jej kontynuację, sądząc po treści tych kilku zdań, dość mocną kontynuację.
Niezwykle symboliczna okładka "Proszę, pokochaj mnie, mamo!" pokazuje dobitnie, że oprócz pełnego jasnych barw oblicza macierzyństwa, istnieje także druga strona bycia rodzicem, ta mroczniejsza, często okupiona cierpieniem. Obydwie wywołują skrajne emocje, podobnie jak cała ta książka. Warto je literacko przeżyć.