Wzięłam tę książkę do rąk, zaczęłam czytać i straciłam rachubę czasu. Dosłownie przestałam reagować na cały otaczający mnie świat, skupiając się wyłącznie na przejmującej treści i zawiłych losach bohaterów tej opowieści…
Lubię książkowe debiuty, bo wydaje mi się że autor przedstawiając wszystkim swoje „pierwsze dziecko” daje z siebie naprawdę wszystko chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie na odbiorcach, ale równocześnie pojawia się w mych myślach szczypta niepewności, czy aby na pewno taka debiutancka książka będzie miała ten oczekiwany potencjał, za przyczyną którego sięgniemy po następne pozycje danego pisarza...
Pani Magdalena pisze w sposób niezwykle ujmujący i poruszający. Swoim prostym, ale bardzo kunsztownym stylem buduje niepowtarzalny klimat życiowej opowieści, będącej wielkim skupiskiem buzującej mieszanki wszelakich emocji.
Jestem pełna podziwu, że autorka tak doskonale przedstawia nam wciągającą historię ludzi ukazując na ich podstawie psychologicznie trudne sprawy jakie zdarzają się nie tylko w życiu książkowych postaci, ale również mogą dotyczyć i przydarzać się każdemu z nas. To sprawia, że opisywana tu historia nabiera wyjątkowej głębi.
Ta wzruszająca i życiowa książka prowokuje mnie więc do głębokiej refleksji i muszę przyznać, że też bardzo osobiście przeżywałam zachowanie ojca i syna doszukując się w ich relacji podobieństw do mojej relacji: tata-ja.
Pan Stanisław jest człowiekiem, który przez życiową tragedię musi stać się jeszcze bardziej silny. Pomimo własnego smutku, cierpienia, żałoby i systematycznego poczucia winy bierze się w garść. Nie robi tego tylko dla siebie, a przede wszystkim zmotywowany troską o syna, który mimo żalu i wyrzutów robionych tacie przekona się o sile wielkiej miłości, gdy starszy już człowiek będzie gotowy ratować Grzegorza na drugim końcu świata byleby tylko wyciągnąć go z problemów, jednocześnie samemu wpadając w niezliczone tarapaty…
Czułam cały czas jak bardzo bliskie jest mi zachowanie tego ojca, bo wiem że mój tata tak samo by postąpił jak Stanisław i zrobił dla mnie wszystko .
Czułam też, jak bardzo bliskie jest mi zachowanie syna, bo wiem ile razy byłam zbuntowana jak Grzegorz, nieraz sprawiając tacie wiele trosk, bólu i zmartwień.
Miłość jest wielka.
To niewiarygodne, że pomijając już jak wiele można rozważać o samej relacji bohaterów, tak pojawia się mnóstwo innych wątków zawartych w książce, a mających olbrzymie znaczenie, bo stanowią bazę do kolejnych dyskusji, przemyśleń i refleksji…
Ukazanie życia na obczyźnie i związanych z tym trudności, pojawiająca się bariera językowa, wykorzystywanie ludzkich słabości i nieumiejętności, ciągła walka o przetrwanie w obcym nam miejscu z różnymi ludźmi nie zawsze nam przychylnymi, a nawet poruszanie spraw bardzo ciężkich jak handel ludźmi… sprawia, że wspominane tematy są wybitnie ważne i poważne.
Mimo całego jednak zła, nieszczęść i tragedii jest coś jeszcze… to nadzieja.
Oczywiście, że wszystkie doświadczenia odciskają piętno na naszym dalszym funkcjonowaniu. Złe chwile, demony z przeszłości wracają w niespodziewanych momentach wwiercając się nam w myśli i zaburzają spokój… ale tak nie może być zawsze.
Pan Stanisław w najgorszych chwilach przypominał sobie optymistyczne słowa zmarłej żony:
„Po każdej burzy świeci słońce” Czy pamięć o tych słowach mu pomogła i upewnił się wraz z synem, że tak właśnie jest i trzeba w to wierzyć?
Przekonałam się o tym ja…teraz pora na Was.
Ku zdziwieniu dostałam tę książkę z osobistą dedykacją i podziękowaniem od autorki… jest mi trochę głupio, bo jestem tylko zwykłym czytelnikiem i to ja powinnam podziękować Pani za tak wzruszającą historię, której mogłam być częścią.
Dziękuję...
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.