„Wyraźnie zbiłam go z tropu. […]
Tak właśnie czasem się dzieje, kiedy zaskakujesz ludzi, bez ogródek mówiąc, czego pragniesz. Tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że inni owijają w bawełnę, kluczą, rzucają aluzje i nie mówią wprost, że kiedy mówisz to, co myślisz, ludzie głupieją”.
,,For Ever More" jest zdecydowanie za krótkim drugim tomem dylogii Ever autorstwa Julii Biel.
Kiedy wydaje się, że autorka nie może już bardziej zaskoczyć, to ona zaskakuje coraz bardziej. FEM nie jest zwykłą historią. To nie romans, ale przepiękna opowieść o czwórce ludzi, którzy walczą z przeciwnościami losu z trudną przeszłością z własnymi demonami. Julia Biel napisała dylogię o wartościach doskonale nam znanych, przypominając co tak naprawdę jest ważne. Może przyjaźń i miłość nie pomogą nam wyleczyć długo zabliźnionych ran i blizn na duszy i ciele, ale mogą wesprzeć, dodać skrzydeł oraz ocieplić serce.
Jak ,,Be My Ever" skupiało się na interakcjach pomiędzy Ever i Mavem, odkrywaniu tajemnic ich przeszłości, by na koniec rozwalić czytelnika emocjonalnie tak ,,For Ever More" skupia się na czwórce, a nawet szóstce (nie dwójce) bohaterów oprócz Lee i Ricka, pojawiają się Haven, która jest jak kolorowy ćwierkający ptak, który poprawia nastrój nawet w najbardziej pochmurny dzień oraz Ashton, przyjaciel Mavericka, który nigdy w życiu nie miał łatwo przez rodziców alkoholików. Przy tym FEM wydaje mi się idealnym, ale za krótkim dopełnieniem całej historii, jednocześnie nie raz przyprawiając czytelnika o zawał serca.
To historia, która mówi o tym, że może czasem miłość nie wystarczy, ale może przynieść niesamowite oparcie. Osoba z traumą powinna pójść do terapeuty, szukać pomocy, bo miłość nie wszystko wyleczy. Że warto mówić głośno o tym, co dla nas istotne. Warto pokazać problem, który istnieje, nawet jeśli dla nas jest to trudne, bo otwarcie się naprawdę potrafi pomóc nie tylko innym, ale i samym sobie. Ta książka pokazuje, że nikt nie jest odpowiedzialny za czyny innej osoby tylko osoba, które je popełniła. Nie możemy posądzać się o coś, co zrobiła bliska nam osoba, bo nie jesteśmy odpowiedzialni za jej czyny.
,,For Ever More" moim zdaniem ma wszystko to, czego mi brakowało w ,,Be My Ever". Dużym plusem jest dodanie perspektywy Haven i Asha. Teraz śmiało mogę stwierdzić, że jestem ogromną fanką Haven. Naprawdę ją polubiłam. Za to, że jest taka niesamowita! Tak, to słowo doskonale ją opisuje, bo mimo że z pewnością wiele przeszła przez okropną chorobę, ona się nie poddała i na dodatek przynosi tyle uśmiechu i radości, gdziekolwiek się pojawia. Jeśli chodzi o Asha to lubię go i jego relację z Maverickiem. Wydaje się jak gdyby byli braćmi, choć nimi nie są. Ale wzajemnie się wspierają i to jest takie urocze. Uwielbiam też mamę Mava, ona jest cudowna. Everlee w tym tomie bardzo się zmienia z zamkniętej, pokrzywdzonej przez los dziewczyny zmienia się w różę, która rozkwita i staje się otwarta dla przyjaciół. Zaczyna rozumieć, że nic co ją spotkało nie było jej winą i nie powinna się za to obwiniać. Że nie powinna uciekać przed ludźmi, którzy chcą jej pomóc. I to jest piękne.
Co najlepsze autorka nie skupia się głównie na wątkach romantycznych, ale na tym, by pokazać jak bohaterowie pokonują przeciwności losu, jakie ich spotkały. Jak powoli otwierają się na relacje i próbują od nowa. Bo przed nimi jeszcze długa droga, ale z pewnością razem dadzą sobie radę. Przede wszystkim spodobało mi się to, że wyszło to naprawdę realnie i ciekawie. W całej tej książce to końcówka zaskoczy was najbardziej, bo jest mocna emocjonalnie, ale bardzo dobra, choć przypadkowo sobie ją delikatnie zaspoilerowałam.
Podsumowując ,,For Ever More" od Julii Biel jest kontynuacją idealną, w której nie brakuje poruszonych istotnych tematów (choroba alkoholowa, trudne dzieciństwo itp.), emocji, świetnie wykreowanych bohaterów, których można zrozumieć i polubić, a także sarkazmu, gier słownych i humoru, z których Julia Biel jest znana. Przygoda z tą historią była niezapomniana i z pewnością kiedyś do niej wrócę. Mam nadzieję, że pojawi się kontynuacja, bo ja bym chciała więcej Haven i Asha, choć gdyby była to część o Stelii i Jacksonie też nie miałabym nic przeciwko temu. Jedyną wadą FEM jest to, że jest za krótkie, bo ja bym chciała, żeby całość była dłuższa.