„Zwiadowcy. Płonący most” to drugi tom serii Zwiadowców autorstwa Johna Flanagana, wydanej przez Wydawnictwo Jaguar.
W Królestwie Araluenu do niedawna wszyscy żyli w poczuciu bezpieczeństwa. Jednak te czasy odeszły w zapomnienie. Morgarath ma plan podboju, przed którym się nie cofnie. Zbiera armię, gromadzi wojska, będzie dążył po trupach do celu.
Gilan, zwiadowca, dawny uczeń Halta, zostaje wysłany z poselstwem do zaprzyjaźnionej Celtii, aby prosić o pomoc w trudnych chwilach. W podróż wyrusza z nim Will i Horace. Drużyna zwiadowczo-rycerska przemierza świat z nadzieją na to, że Araluen powiększy swoje siły. Niestety na miejscu okazuje się, że przygraniczne rejony Celtii są zupełnie opuszczone. Nie ma tam nikogo z mieszkańców, tereny te wyglądają jakby pojawiła się tam nagle jakaś zaraza. Brak oznak życia, bandyci rabujący co się da, zero nadziei na wsparcie. Co tutaj się wydarzyło? Jedyne, na czym można bazować, to skrawki informacji, których udziela napotkana przypadkiem dziewczyna – Evanlyn. Twierdzi ona, że mieszkańcy opuszczali swoje domy w popłochu, obawiając się o swoje życie. Dziewczyna jest wygłodniała, wycieńczona. Informuje drużynę o tym, że Morgarath ma plan, którego nikt się nie spodziewał. Zaatakował Celtię, porwał górników, zmusił ich do pracy ponad siły. Do tego w zastraszającym tempie buduje (oczywiście też nie swoimi rękoma) most, który pozwoli mu przerzucić armię w dogodne miejsce.
Will, Horace i Gilan tworzą zgraną ekipę. Humor, wsparcie, wspólne treningi – wszystko to umacnia ich przyjaźń. Oczywiście nie brakuje docinek i powrotów do niewyjaśnionych wcześniej spraw, po których każdy skrywał jakąś urazę. Jednak wspólna wyprawa zbliża chłopaków do siebie. Wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Bardzo podobała mi się ich współpraca, wspólna wędrówka i to, że każdy starał się myśleć logicznie, zważając na powagę sytuacji.
Bohaterowie serii Zwiadowców są z reguły młodzi i niedoświadczeni, a potrafią w obliczu zagrożenia zmobilizować się i walczyć ze złem, bo kiedy Gilan wyrusza z powrotem do Araluenu, aby poinformować króla o zamiarach Morgaratha, Will, Horace i Evanlyn muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Most będzie skończony szybciej, niż w ogóle mogliby przypuszczać.
W tej części Horace miał swój niesamowity moment i w pełni go wykorzystał. Widać było, że nauki ze Szkoły Rycerskiej, część wiedzy zwiadowców, a także jego wrodzony talent, nie są marnowane. Chłopak korzysta ze swoich predyspozycji i nauk innych. Bardzo podoba mi się to, w jaką stronę tę seria zmierza. Nie brak tu przygód, napięcia i akcji. Humor nie jest wymuszony, a bohaterowie nie są płascy – są ludzcy, zapadają w pamięć i zajmują specjalne miejsce w serduszku. Zaczyna też być widoczne to, że zacierają się różnice między zwiadowcami i rycerzami. Wydaje mi się, że ma to przełożenie na świat rzeczywisty. Możemy mieć swój fach, a w potrzebie równie sprawnie korzystać z nauk z dziedziny innej niż nasza wiodąca. W zasadzie w obliczu zagrożenia kurczowo trzymamy się tego, co może nas uratować, nie zważając na predyspozycje. Byle tylko mieć dobrych nauczycieli…
Drugi tom Zwiadowców to dalsza część świetnej, angażującej czytelnika zabawy. Ma swój niepowtarzalny klimat, który ucieszy i rozbawi młodszych, pokazując przy tym wartości, którymi warto się kierować w życiu. Seria usatysfakcjonuje także starszych. Nie da się tej serii odłożyć, nie da się nie sięgnąć po kolejne tomy.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.