„Płomień śmierci” to dosyć nietypowy e-book – powstał pod patronatem Bezkartek.pl w ramach akcji „pierwsza książka bez kartek na Facebooku”. W skrócie wyglądało to tak – grupa osób chętnych do tworzenia wspólnego dzieła skrzyknęła się przez Internet, następnie wybrano ośmiu autorów, rozdzielono zadania i zaczęto pisać. Kolejne fragmenty były omawiane z czytelnikami, a po zakończeniu akcji całość została wydana w formie ebooka (ale też na papierze) i możecie ją za darmo z serwisu BezKartek. Jak prezentuje się to zbiorowe dzieło?
Zaczyna się całkiem ciekawie – szóstka znajomych Polaków przyjeżdża do Anglii, by popracować na przysłowiowym zmywaku w mrocznym zamku przerobionym na luksusowy hotel. Znajdująca się na odludziu budowla ma dosyć ponurą przeszłość, wliczając w to choćby palenie czarownic. Początkowo bohaterowie traktują te opowieści jak turystyczną atrakcję, wkrótce jednak jedna z dziewcząt znika.
O ile na początku fabuła mnie zainteresowała, o tyle dalej było gorzej – przede wszystkim dlatego, że zupełnie zabrakło klimatu. Mamy zamek, cmentarz, tajemnicze zniknięcia i niebezpieczeństwo; wszystkie te elementy toną w ciągłych kłótniach między bohaterami kto kogo bardziej kocha albo dyskusjami co robić dalej, z których nic nie wynika. Nie dostajemy wcale horroru, a głównie opowieść o relacjach między głównymi bohaterami. Dodatkowo zakończenie wydało mi się bardzo sztampowe i poczułam się rozczarowana, że to już koniec historii. Tak samo niektóre rozwiązania fabularne były wyjątkowo generyczne. Jak na przedstawioną historię stanowczo za mało tu grozy.
Dobrze wypadły za to postaci drugoplanowe – ogrodnik Sam naprawdę robi wrażenie sympatycznego, choć smutnego wujaszka, a prowadząca hotel Charlotte świetnie wypadła jako zawsze opanowana, chłodna pedantka. Także James miło mnie zaskoczył, bo przez prawie całą książkę denerwował mnie swoim bezsensownym zachowaniem – na końcu okazało się jednak, że był to zabieg celowy. Z głównych bohaterów szczególnie dobrze na początku prezentuje się Aneta – jej charakter i powody, dla których pokochała Miłosza są bardzo przekonujące. Potem jednak zaczyna się robić irytująca, właściwie na każdym kroku powtarzając te same teksty. Generalnie każda z postaci ma jakąś cechę szczególną, jednocześnie nie będąc przerysowaną – no może z wyjątkiem Karoliny.
Język powieści jest co najwyżej średni. Łatwo natrafić na mniejsze i większe wpadki. Odrzuca zwłaszcza Prolog, w którym trafiamy na akapit z trzema zdaniami i czterokrotnie powtórzonym zaimkiem „jej”. Wstęp atakuje też za dużą ilością przymiotników, które wcale nastroju nie budują. Dalej jest już na szczęście trochę lepiej, za to pojawiają się błędy techniczne – zdania w połowie przeskakują do nowej linijki, a Sebastian dwukrotnie nazwany jest Miłoszem. Plus sporo mniejszych błędów. Wszelkie drobiazgi bolą tym bardziej, że książka przeszła korektę. Cóż, bez wątpienia dodatkowe przejrzenie by jej nie zaszkodziło.
„Płomień śmierci” to przede wszystkim świetna inicjatywa. Twórcy pokazali, że można zrobić coś fajnego i nietypowego, na pewno wszyscy uczestnicy świetnie się bawili. Ostateczny efekt jest nie najgorszy i czytało się całkiem przyjemnie – jednak zabrakło klimatu i ciekawego zakończenia, za to znalazło się za dużo błędów.