Jest rok 1941, w Europie trwa druga Wojna Światowa, ale w odległym Szanghaju i Hongkongu wciąż panuje spokój, a Brytyjczycy mają czas, by obstawiać konie na wyścigach i urządzać wytrawne przyjęcia. Stevie Steiber jest amerykańską dziennikarką, wolnym strzelcem pisującym lżejsze teksty. Pod wpływem chińskiego kochanka Jishanga zacznie redagować polityczną gazetę „Szczera debata” i pisać książkę o siostrach Song, trzech żonach trzech wpływowych chińskich polityków. Sielanka trwa, i tylko oficerowie brytyjskiego wywiadu zdają się dostrzegać zagrożenie ze strony Japończyków.
Stevie jest kobietą upartą, lubiącą na każdym kroku podkreślać swoją pogardę dla konwenansów – ubiera się niestosownie, bierze ślub ze względów czysto biznesowych, wdaje się w kolejne romanse z żonatymi mężczyznami i przyjaźni się z Chińczykami w sposób niezrozumiały dla Brytyjczyków, a do tego wszystkiego – pali opium. Ściąga na siebie uwagę majora Harry’ego Fielda swoim politycznym zaangażowaniem w gazetę. „Przystań” opowiada historię tej kobiety, rozdartej między trzema mężczyznami – egzotycznym Chińczykiem, który wspierał jej karierę, przyjacielem z Irlandii, który chciał czegoś więcej i upartym, brytyjskim majorem. Stevie nie lubi się jednak ani angażować, ani tym bardziej zakochiwać.
Autorce udało się w wyjątkowo przejmujący sposób oddać wojnę. Dodatkowo uderzający jest kontrast między pierwszą a drugą częścią książki – w którymś momencie atmosfera powieści jest wręcz senna, gdy Stevie skupia się na nowonarodzonym dziecku i ukochanym, ba! nawet chadza na bale. W następnej chwili leniwa atmosfera zostaje zburzona, tak samo jak stojące w płomieniach budynki. Japończycy nie bez powodu byli znani ze swego wojennego okrucieństwa, dlatego codziennością stają się napady i gwałty, bicie więźniów, kontrole na każdym kroku. A główna bohaterka wcale nie jest wścibską dziennikarką, lecz zatroskaną matką, gotową ryzykować życiem i pozwalającą, by inni ją poniżali – byleby tylko ocalić rodzinę. Brill pokazuje obraz przygnębiający – także opisując zniszczone lub zajęte przez Japończyków dawne budynki brytyjskie, czy pokazując wyniszczonych, internowanych obcokrajowców.
Jednego, czego tylko mi szkoda, to szybkiej śmierci wątku dziennikarskiego. Książka Stevie o siostrach Song powstaje i nawet zostaje wydana, ale czytelnik ani się nie dowiaduje, co w niej jest, ani co się z nią stało. Szkoda, bo sama idea opowieści o wpływowych, azjatyckich kobietach jest interesująca. Zamiast tego Stevie wydaje inną książkę, opisującą jej życie w HongKongu przed zajęciem wyspy przez Japończyków. Dlaczego właściwie to robi, nie jest dla mnie jasne. Książką wywołuje tylko zgorszenie i obyczajowy skandal. Tymczasem gdyby opisała rzeczywistość wojenną, swój obłęd wokół mleka w proszku czy kolejki po kleik, mogłaby zrobić karierę. Być może Stevie nie była w ostateczności taką niezależną i niestereotypową kobietą, jak jej się wydawało. Ale książka Stevie staje się pretekstem do ukazania moralności tamtych lat – znajdziemy tu nie tylko zgryźliwe komentarze względem samotnej matki, ale także okrutne ataki na Bogu ducha winne dziecko za to, że urodziło się bękartem. Także w Hong Kongu Stevie nasłucha się przez swoją znajomość z Jishangiem. Ba, nawet znajdująca się na końcu świata matka bohaterki potrafiła być nieznośna, śląc kilogramy listów z pretensjami.
Osobiście najbardziej cenię sobie w tej książce oddanie tak realiów wojny, jak i obyczajowości. Ale „Przystań na krańcu świata” spodoba się przede wszystkim fanom romansu z wielką historią w tle, bo – co jak co – ale jest to przede wszystkim historia o miłości, która miała pecha wykwitnąć w środku wojennej zawieruchy.