„Żniwo”*
Miłość i nienawiść to dwa skrajne uczucia, które nie powinny być razem w parze, wszystko co tylko może powinno je dzielić. Czasem bywa jednak tak, że nie da się ich rozdzielić i musisz sobie z tym radzić gdyż nic nie jest w stanie tego zmienić: wybaczenie, zapomnienie, ucieczka nie pomogą. Tylko zemsta jest w stanie to zrobić. I w związku z tym... ile jesteś w stanie poświęcić dla zemsty?
„Płatki na wietrze” są kontynuacją „Kwiatów na poddaszu”. Akcja rozpoczyna się zaraz po tym jak udało im się uciec z poddasza, na którym byli przetrzymywani. W drodze do wolności, a dokładniej mówiąc na Florydę najmłodsza Carrie poważnie zachorowała i dzięki pewnej murzynce Henny trafiają do dr. Paula Sheffielda, który otacza ich opieką. Doktor pragnie by rodzeństwo zostało u niego i pozwoliło się sobą zająć, oni początkowo nie bardzo chcą zawracać mu głowy. Z czasem jednak nie wyobrażają sobie by mogli przebywać w innym miejscu i postanawiają skorzystać z danej im szansy. Czyżby los się wreszcie uśmiechnął do naszych bohaterów? Czy po takich przeżyciach mają szansę na normalne życie i spełnienie marzeń? Co jeszcze czeka młodych Dollangangerów?
„Jak to się stało, że ten obcy człowiek darował nam serce i miłość, gdy najbliższsi chcieli nas unicestwić?”**
Chyba na żadną książkę nie czekałam jak na tę, niecierpliwie wypatrywałam jakiejkolwiek wzmianki o dacie premiery. Po przeczytaniu pierwszej części byłam wstrząśnięta i do dziś gdzieś we mnie buzują emocje w związku z nią, podejrzewam iż w większość z nas tak ma. A to dla tego, że jej się nie da zapomnieć. Krótko po przeczytaniu zaczęłam się zastanawiać co będzie dalej z dziećmi i gdy tylko mogłam od razu zabrałam się zaczytanie by poznać ich dalsze losy. Zapytacie co tym razem zaserwowała nam Anderws? Otóż i tym razem dostajemy coś co na długi czas zapada w pamięć, tkwi w nas jak kolec o którym nie da się zapomnieć. I mimo że nie ma tu szybkiej oraz napiętej akcji, która towarzyszyła nam w „Kwiatach...” spotykamy tu szczegółową powieść psychologiczną, która mówi o próbie zapomnienia i życia na nowo.
Bywa, tak że niektórzy nie potrafią zapomnieć wyrządzonej im krzywdy, widzą skutki zdarzeń, które ciągną się za nimi do końca życia i nie mogą się z tym pogodzić. Jedyne co może pomóc to odpłacenie się tym samym czy też równie bolesnym. Inni z kolei pamiętają ból, ale wybaczają i trwają dalej, dążą do spełnienia swoich celów. Tak właśnie było z rodzeństwem Dollanganger. Cathy żyła w przekonaniu, że tylko zemsta będzie pozwoli jej zapomnieć o wszystkim, dla niej robiła wszystko, nawet odrzuciła miłość. Chris zaś nauczył się funkcjonować z tym bagażem wspomnień i dążył do osiągnięcia tego co chciał. Najbardziej ucierpiała Carrie, z której się wyśmiewano i drwiono, utraciła wiarę w siebie i słowa kierowane do nich przez babkę tkwią w niej na zawsze. Nawet miłość nie była w stanie jej pomóc, chyba nic i dlatego doszło do tej tragedii.
„Płatki na wietrze” są głównie o miłości, nienawiści, zazdrości oraz walce o normalne życie. Bohaterowie nie wiedzieli co to prawdziwa miłość bo ikt ich tego nie nauczył. Cathy przez to miała wiele problemów, gdyż nie wiedziała co i jak ma odbierać. Nie była w stanie zrozumieć co się momentami dzieje i który mężczyzna jest tym właściwym. Z pewnością utrudniał jej to też brat bowiem jego kazirodcza miłość mówiła mu, że ona należy do niego. Na każdym kroku próbował przekonać dziewczynę, że tylko z nim będzie szczęśliwa. Każdego nowego partnera traktował jak wroga i z zazdrością patrzył na rozwijające się związki.
W trakcie czytania towarzyszyło mi pytanie „Czy byłoby inaczej gdyby Cathy odpuściła sobie i ułożyła życie gdy miała szansę?” Pewnie by tak było, pewnie nie było by tych tragedii, które nastąpiły, ale czy mamy prawo oceniać postępowanie kogoś po takich przeżyciach? Zanim to zaczniecie robić pomyślcie co wy byście czuli. Zapewne zdania będą podzielone w zależności od czytelnika. Książki tej nie da się czytać ze spokojem i stopniowo. Mimo niezbyt wartkiej akcji mnie wciągnęła i nie pozwoliła od siebie oderwać. Emocje, które mi towarzyszyły były jak kalejdoskop, zmieniały się co chwile, w niektórych momentach miałam wrażenie iż to co się dzieje jest nieprawdopodobne i nie powinno się dziać - a jednak się dzieje. Moim zdaniem... Rewelacja (jeśli można tak to określić). Jednak aby zrozumieć trzeba przeczytać. Polecam! Ta i poprzednia część zapadnie w Waszej pamięci na długi czas... A może na zawsze?
„Wiedziałam. Wiedziałam, co to za ogród. Byłam tu kiedyś w marzeniach.”***
*str. 421
**str. 43
***str.38