Ekscytujący kryminał autorstwa Pawła Jaszczuka – zdobywcy Nagrody Wielkiego Kalibru. Tak brzmi zachęcające zdanie na okładce książki. Trudno się temu oprzeć, tym bardziej, że i sama okładka zachwyca ciekawym projektem. Brawa dla grafików.
Lubie kryminały, lubię zagadkowość fabuły, napięcie i zaskoczenie, niestety rzadko można spotkać kryminał, który zachwyca swoją formą. Ostatnio trafiłam na forum, gdzie poruszano temat polskich kryminałów, a ileż tam było jęków i żalów a, że kiepskie, niedopracowane, pisarze idą na łatwiznę, nie dbając o czytelnika, no i że nasze realia w ogóle nie pasują na tło „smacznego” kryminału.
Dla tych wszystkich narzekających i niekochających polskiej literatury, w tym tej z dreszczykiem i nieboszczykiem polecam „Plan Sary”, Pawła Jaszczuka.
Paweł Jaszczuk, to nie przypadkowy pisarz, to dramaturg i prozaik z ciekawym dorobkiem literackim. Debiutował w roku 1983, na łamach „Warmii i Mazur”, szkicem literacko - filozoficznym „Próba uchwycenia przedmiotu”. W latach następnych publikował na łamach wielu czasopism. Jaszczuk jest autorem opowiadań i powieści. W 2004 roku został nagrodzony prestiżową Nagrodą Wielkiego Kalibru za powieść kryminalną „Foresta Umbra”.
Tym razem Jaszczuk serwuje na zagadkę oryginalną, ze smaczkiem, z zaskakującą fabuła i ciekawymi postaciami.
Idąc za tytułem „Plan Sary”. Sara jest studentką na Wydziale Prawa. Zajęcie prowadzi znany dziennikarz śledczy a zarazem nasz główny bohater, Jakub Stern. Pewnego dnia, prosi swoich słuchaczy o przygotowania scenariusza dla fikcyjnego mordercy – psychopaty. Największą pomysłowość wykazuje nasza cichutka, zakompleksiona Sara, oczywiście jak się później dowiadujemy daleko jej było do wyżyn skromności. Pech chciał, że niedługo po tym, na Rynku pod fontanną, policja odnajduje zwłoki młodego mężczyzny ze zmasakrowaną twarzą. Jak się możemy domyśleć, morderca, działa zgodnie z planem stworzonym na ćwiczeniach Sterna i nie skończy się na jednym morderstwie i na jednej fontannie.
Akcja powieści toczy się na ulicach przedwojennego Lwowa, jest poniedziałek, 9 mają 1938 roku. W barach, Radio Lwów puszcza piosenki Ordonówny, słychać stukot końskich kopyt na brukowanej ulicy a na niebie wisi okropne chmurzysko. Nastrój klimatycznego Lwowa mamy już od pierwszych stron książki i towarzyszy nam aż do końca. W książce nie brakuje gwary lwowskiej, cichych uliczek, podejrzanych kamienic i zakapiorów.
Ciekawym zabiegiem autora jest tempo powieści, cała akacja rozgrywa się w dziewięć dni. Jaszczuk serwuje nam multum zdarzeń i ciekawych wspomnień z życia Kuby Sterna, do tego dochodzą bieżące niepokojące wydarzenia i gwar w „Kurierze”. Autor dba o to abyśmy, ani chwili się nie nudzili. Główny bohater Jakub Stern, to postać dziwnie wykreowana przez autora. Kuba jest nadętym egocentrykiem, arogantem, ponurakiem, nie wiem czy to celowy zabieg czy przypadkowość, ale za licha nie idzie polubić naszego dziennikarza śledczego, owszem jest diabelnie zdolny i sprytny, ale sympatią do niego nie pałamy. Oprócz tej „przykrej” postaci, mamy wiele, które zasługują na uwagę, np. Wilga de Brie, która towarzyszy i pomaga w rozwiązywaniu sprawy Jakubowi, Anna żona Jakuba, niby nie za mocno narysowana postać a zostaje w pamięci, tym bardziej, że bliskie jest mi jej umiłowanie do róż. Dorzuciłabym jeszcze drugoplanowego bohatera Samuela Hillela, aż szkoda, że autor tak skromnie nam go przedstawił. Andrzej Zięba, Marek Mańkiewicz, to wszystko mistrzowskie postacie.
Fabuła książki to kogel mogel, zakręcona, tajemnicza, w sumie nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Bardzo przyjemnie czyta się tę książkę, trudno ją wypuścić z rąk. To zasługa świetnych dialogów, z lekkim przyswajalnym humorem, świeżego powiewu – wreszcie coś innego, tutaj nie leje się krew strumieniami i trup nie ściele gęsto, mamy za to świetną intrygę, analizę i zaskakujące zakończenie, no i ten czarowny nastrój Lwowa, już zatruty niepokojem o przyszłe czasy, ale jeszcze leniwie spokojny, z cwaniakami, łobuzami, mordowniami i śledzikiem po żydowsku.
Książkę polecam każdemu miłośnikowi klasycznego kryminału. Przy niej czas nie będzie stracony.