Już przeszłam żałobę po rozstaniu z Kubą, przerobiłam traumę i zapomniałam o syndromie odstawienia, a tu... Niespodzianka! Kuba powrócił i to w wielkim stylu.
Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Sonia wyrosła, nabrała doświadczenia i okazała się godną wspólniczką w morderczych żądzach Kuby. Była jednak wrogiem, osobą, przez którą trafił na długie 6 lat do więzienia, stracił możliwość wykonywania intratnego zawodu prawnika oraz lwią część majątku. Sonia wyciągnęła z nauk mentora jak najwięcej, a jednocześnie wysnuła wnioski z jego błędów. Stała się silniejsza od swojego mistrza. Urosła jej hardość, ale i obsesja.
"Żeby uzbroić się do walki, muszę mieć środki, nawet jeśli to wróg będzie źródłem ich pozyskania."
Od napisania poprzedniej części minęło 6 lat. To dokładnie tyle samo, ile Kuba Sobański spędził w więzieniu. Odsiedział wyrok za zbrodnię Soni, a nie swoją. Wyszedł dojrzalszy, silniejszy fizycznie, ale wciąż nie odzyskał wolności. Bestyjka uzależniła go od siebie. Próbuje ją rozgrywać na swój sposób, ale początkowo gra jedynie defensywnie. To dziewczyna ma wszystkie karty i perfekcyjnie obmyśliła jak ich używać, by usidlić i uwiązać go do siebie. Mentalnie Kuba wciąż tkwi w mrocznych otchłaniach koszmaru. Potrzebuje substytutów Klary, by móc uciszyć głos odzywający się w najgłębszych czeluściach umysłu. Jednak nawet "odpowiednią" wynajduje Sonia. Piętno to niemoc, a niemoc jest najgorszym co mogło się przydarzyć takiemu indywiduum. Musi nauczyć się na nowo funkcjonować bez majątku, perspektyw na pracę w zawodzie prawnika. Jednak upływ czasu spowodował, że jest bardziej stateczny. Uczy się żyć w nowych realiach, na nowych zasadach. Wtopić się w społeczeństwo choćby przyswajając słówka z młodzieżowego slangu. W głowie Kuby ciągle toczy się walka między nostalgią a nienawiścią. Co rusz szala przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę.
Chciałam napisać, że i autor pisarsko poprawił się przez te 6 lat, ale to nieprawda. Zrobił to znacznie wcześniej. Od dawna dostosowuje styl pierwszoosobowej narracji, by wyszło jak najbardziej realnie. Jego powieści uwodzą historią, które czyta się z wielką przyjemnością. Zamykają w świecie bestialskich zbrodni, maniakalnych żądz, by czytelnik nawet nie zauważył, kiedy dotrze się do końca. Wina jest oczywista, ale w przypadku powieści Adriana wcale nie chcę sprawiedliwości. Ot, taki paradoks.
Kreacja postaci jest spójna ze szkicami psychologicznymi z poprzednich tomów. Kuba jest Kubą, Sonia jest Sonią. Charakterologicznie nie zauważyłam rozbieżności. Nadal sportretowani są w magnetycznie przyciągający sposób, z obsesjami, które wciągają w świat zemsty, żądz i chłodnej kalkulacji. Cała fabuła jest konsekwencją krzywd doznanych w dzieciństwie, studium przeszłości, które odciska piętno na dorosłym życiu postaci.
Zastanawiałam się, do czego mogę się przyczepić, żeby trochę złamać te zachwyty nad powieścią. Jedynym, co przychodzi mi do głowy, to interpunkcja. Pojawiają się przecinki przed "i", których nie dotyczy żadna znana reguła, a także kropki przed "ale", gdzie wystarczyłby przecinek.
Na szczęście nie muszę żegnać się i czekać kolejnych 6 lat na spotkanie z Kubą, bo kolejna część jest już w przygotowaniu.