„Pieśń o Achillesie” to powieść dla czytelników kochających literaturę piękną, retellingi i starożytną Grecję. Madeline Miller stworzyła głęboko zapadającą w pamięć, wzruszającą opowieść o jednym z najsłynniejszym herosów, miłości jego życia i tragicznym przeznaczeniu, od którego nie ma ucieczki.
Jeśli jesteście fanami mitologii greckiej na pewno słyszeliście o Achillesie – synu króla Peleusa i nereidy Tetydy, któremu przeznaczone było żyć długo i być zapomnianym lub umrzeć młodo, zdobywając chwałę. Opowieść Madeline Miller skupia się na przedstawieniu losów tego niezwykłego herosa, który zasłynął walecznością w wojnie trojańskiej, z perspektywy Patroklosa – wiernego towarzysza bohatera i zarazem najważniejszej osoby w jego życiu.
Kim jest Patroklos? To narrator tej opowieści, syn króla Menajtiosa, który z powodu zbrodni zostaje wygnany i trafia na dwór króla Peleusa, gdzie rozpoczyna szkolenie wojskowe i spotyka wspaniałego półboga, którego podziwiał od chwili, kiedy kilka lat wcześniej zobaczył go na organizowanych przez ojca zawodach. Achilles jest tym wszystkim, czym Patroklos nie jest – jest ideałem, ukochanym synem swoich rodziców, chłopcem podziwianym i kochanym przez rówieśników, wybitnym, doskonale zbudowanym sportowcem i wojownikiem oraz wspaniałym muzykiem. Pewnego dnia to właśnie ten złoty chłopiec odnajduje odrzuconego przez towarzyszy szkolenia Patroklosa i ratuje go od kary za opuszczenie treningu, tego dnia młody książę wybiera go również na swojego zaprzysiężonego towarzysza broni. W ten oto sposób rozpoczyna się historia dwójki chłopców, których połączyła przyjaźń, a następnie miłość.
„Pieśń o Achillesie” jest pięknie napisaną, spokojną opowieścią, która bardzo wiernie odwzorowuje losy bohaterów przedstawione w mitologii i Iliadzie. Madeline Miller w swoim utworze skupiła się na przedstawieniu relacji, która połączyła dwójkę mitycznych postaci. Relacji, która w ogromnym stopniu wpłynęła na losy obu mężczyzn, doprowadzając ich pod mury Troi.
Doskonale znam historię Achillesa, a jednak amerykańskiej autorce udało się mnie zaskoczyć – nie chodzi tu o wydarzenia, a raczej o sposób w jaki została zinterpretowana i przedstawiona historia Achillesa. Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności pisarskich Miller i tego, w jaki sposób wykorzystuje i uzupełnia historie znane z mitów. Bardzo ciekawym, choć niezbyt rozbudowanym był na przykład w tej powieści poboczny wątek matki Achillesa Tetydy – zdradzonej przez bogów nereidy, która za wszelką cenę próbowała chronić syna, nawet jeśli oznaczało to usunięcie z jego życia Petroklosa. Choć Tetyda wydaje się w tej powieści grać rolę jednego z czarnych charakterów, to jest to dla mnie niewątpliwie intrygująca postać.
„Pieśń o Achillesie” jest powieścią, która mnie zauroczyła, a jej finał wzruszył do łez, choć od pierwszej strony wiedziałam, jaki los czeka głównych bohaterów. Uważam, że Madeline Miller ma niewątpliwy talent do tworzenia poruszających opowieści oraz kreowania nietuzinkowych, trójwymiarowych bohaterów, którzy podbijają serca czytelników.
Jeśli kochacie mitologię, jesteście fanami literatury pięknej, to naprawdę gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Pieśń o Achillesie” a także po „Kirke” – to cudownie napisane książki, które pozwolą Wam na nowo odkryć dobrze znanych Wam bohaterów i ich historie. Jeśli z mitologią nigdy nie było Wam po drodze, też zachęcam Was do czytania Miller. Sądzę, że czytelnicy, którzy nie przepadali za greckimi mitami również mogą ulec urokowi tych książek i pokochać te cudowne i wartościowe opowieści.