"- Cześć - odzywa się zachrypniętym głosem.(...)
- Hej. - Jestem pewna, że wyciągnął do mnie rękę, ale kiedy wysuwam swoją w jego kierunku, okazuje się, że tego nie zrobił."
"Red Shirt" to pierwszy tom serii "Scars on Ice", który rozpoczyna naszą przygodę z hokejem. Opowiada o Blake Howard, której kompleksy nie ułatwiają studenckiego życia oraz Haydenie McCarthym, popularnym i uwielbianym chłopaku, bramkarzu drużyny Indiana Hoosiers. Ich początek zaczął się na imprezie, ale to dopiero po przeprowadzce dziewczyny, zaczynają się bliżej poznawać. Łączy ich także pewna tajemnica, która nie może wyjść na jaw. Czy to wystarczy by się do siebie zbliżyli?
Segment przeprowadzkowy bardzo mnie urzekł, ponieważ to od niego nawiązała się więź między bohaterami. Przez kolejne rozdziały idziemy wraz z nimi poprzez wieczory filmowe, huczne imprezy, nawet po wizyty w pralni i wspólne składanie ubrań. Autorka w ciekawy sposób ukazuje nam całą ich społeczność, dzięki czemu możemy poczuć się jej częścią. Co więcej, pokazuje nam tajniki sportowego świata, a z racji tego, że Blake stała się jego nieodłączną częścią, mamy tego sporo. Opisami stoi ta powieść. Już na starcie sama jej objętość może Wam zakomunikować z czym będziecie mieli do czynienia, ale proszę nie zrażajcie się. Przez tą historię się po prostu płynie! Lekkie i przyjemne pióro autorki wynagradza całe siedemset stron. Dodatkowo między poszczególnymi rozdziałami wplatane są wiadomości, które wymieniają bohaterowie, także to kolejna kwestia "Red Shirt", która zasługuje na uznanie. Głównym elementem jest tutaj hokej i nie mówię o samych zawodnikach. To, jak zostały ukazane w tej książce kolejne starcia między drużynami, indywidualne treningi, a nawet całe zaplecze sportowe - możemy się tutaj dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Może nie będzie to tak widowiskowe jak oglądanie całego procesu na żywo, ale dzięki tym opisom, można to wszystko poczuć. Aż miałam ciarki podczas czytania o meczach. Przechodząc do bohaterów, nie mogę nie wspomnieć o ich kreacji. O tym jak prawdziwie wybrzmieli. Czytając ich perspektywy nie raz łapałam się na tym, że czułam podobne emocje do ich. Moje minione lub obecne problemy były podobne do ich problemów. Czasami takie odnajdywanie siebie w postaciach nie jest dobre, gdy kolejne łamiące serca momenty pojawiają się w fabule, ale z drugiej strony, jest dobre ze względu na potrzebę znalezienie siebie. Poczucia, że nie jest się samym z własnymi myślami. Za to tej książce dziękuję.
"Red Shirt" pokochałam właśnie za postacie. Za ich relacje, przyjaźnie i te sarkastyczne rozmowy między sobą. Za ich życiowe zmiany. Na przestrzeni lektury widać ogromną przemianę Blake, która od chowania się w swoim pokoju przeszła do wspólnego świętowania z domownikami. Dostrzegamy również jej relację z ciałem oraz licznymi próbami zaakceptowania siebie. Jak bardzo chciałam wejść do tej historii by móc przytulić Blake!! Pamiętajcie: jesteście wystarczający. Hayden McCarthy jako bramkarz Hoosiers pozostaje nietykalny na lodzie. Jednak jego nietykalność poza drużyną można już nieco kwestionować. Autorka naprawdę dobrze ukształtowała jego postać- od faceta, który każdego weekendu bawił się z inną dziewczyną, do osoby, która szaleje na punkcie... Devon dobrze podkreślił, że istnieją dwa typy dziewczyn (kto czytał, ten wie). Przyjaźń jaka nawiązuje się między tą dwójką była sprawcą pojawiania się motylków w moim brzuchu. Relacja małej Howard oraz Haydena jest urocza, angażująca, pełna ciepła i wsparcia. Złapałam się na tym, że gdy dochodziło do ich niektórych scen nie mogłam przestać się uśmiechać. Nadal nie mogę. Główni bohaterowie to jedno, ale to jak Julia Popiel stworzyła całą resztę było wprost fantastyczne. Relacja Calluma i Kiernana, więź całej drużyny czy nawet starych dobrych (czytelnicy dylogii "Science" wiedzą) Kenzie i Devona... o takich bohaterach chce się czytać! To było naprawdę piękne. Jeśli myślicie, że opowieść Krasnala i Hulka (scena z Halloween Wam to wyjaśni) ma swoje zakończenie, to jesteście niestety w błędzie. Autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w ich historii, a ja znając tę ostatnią scenę myślę, że drugi tom jeszcze bardziej nas zaskoczy i wyleje z nas jeszcze więcej łez.
Zachęciłam Was do sięgnięcia po "Red Shirt"? Mam nadzieję, że choć część z Was da tej historii szansę.
Pa.