Debiutancką książkę Severskiego przesłuchałem jako audiobooka znakomicie interpretowanego przez Krzysztofa Gosztyłę. Jest to książka szpiegowska, dla mnie wzorem tej literatury są dzieła le Carré’a: ‘Ze śmiertelnego zimna’, ‘Russia House’, ‘Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg’, czy ‘Ludzie Smileya’ to prawdziwe arcydzieła gatunku. I pod tym kątem, może zbyt ostro, oceniam rzecz Severskiego.
Od razu trzeba powiedzieć, że jest całkiem nieźle jak na debiut. Widać, że autor zna rzemiosło szpiegowskie od podszewki i nie mami nas opowieściami typu ‘zabili go i uciekł’.
Dużym walorem książki jest opisanie, myślę dosyć realistyczne, żmudnej roboty wywiadowczej. Jest to praca wymagająca, stresująca, niebezpieczna, a oprócz wrogów zewnętrznych są też przeciwnicy wewnętrzni: niemający pojęcia o tej robocie politycy, którzy się mieszają, niekompetentni szefowie, którzy brużdżą. Naprawdę, trzeba mieć do tej pracy talent i zamiłowanie. Te walory posiada Konrad Wolski oraz jego współpracownicy z polskiego wywiadu i kontrwywiadu.
Z drugiej strony wydaje mi się, że autor chciał za dużo powiedzieć w pierwszej części książki, zbyt wiele tu wątków ciągniętych symultanicznie: Polska, Białoruś, Rosja, Szwecja, nawet Czeczenia. Trochę się w tym wszystkim gubiłem, przydałoby się parę skreśleń.
W drugiej części książki opuszczamy Wolskiego i przenosimy się do Szwecji: tamtejsi policjanci ganiają się z rosyjskimi mordercami. Ta część jest słabsza od poprzedniej, autor moim zdaniem przedstawia szwedzkie służby w tendencyjnie złym świetle; każdą służbę wywiadowczą można w ten sposób ośmieszyć. W ogóle cały wątek szwedzki jest moim zdaniem zbyt długi i nie wnosi wiele do głównego nurtu powieści, bez wielkiej straty można by go usunąć.
Tak że jest w tej książce parę słabości i błędów. Ale pierwsze koty za płoty: gdy porównuję naszego autora z takim Fredericem Forsythem to wypada wcale nieźle, właściwie jest na prawie tym samym poziomie. A pamiętajmy, że w swoim czasie Forsyth odniósł sukces globalny...
Z drugiej strony, po 'Nielegalnych' jakoś nie miałem ochoty sięgać po następne książki Severskiego, gdy patrzyłem na ich objętość, to wymiękałem. Czy nasi autorzy muszą produkować takie opasłe dzieła? Czy płacą im od arkusza?