To moje pierwsze (!) spotkanie z Mastertonem, ubóstwianym przez wielu autorem licznych bestsellerów, którego polecano mi od lat, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Werdykt? Nieporozumienie!
Wiedziałem, że to nie będzie żadna wielka literatura, żadne przeżycie itd., ale hej, przecież i lżejszą lekturę można, a nawet trzeba napisać z pomysłem, zacięciem, ładnym językiem, z szacunkiem dla czytelnika. Co otrzymałem w tym przypadku? Oklepany do bólu pomysł, wulgarne, ohydne pomysły, miałkich bohaterów, nędzne rozwiązanie akcji. Tak naprawdę trudno wskazać mi jakiekolwiek plusy tej pozycji. Fabularnie pomyślane jak historyjka wymyślona przez rozgorączkowanego licealistę, który po przeczytaniu kilku „Kingów” uwierzył w swój talent pisarski. Doprawdy czułem zażenowanie, że tak nędzna literatura jest tak wielce promowana i (co gorsza) wychwalana. Bardzo wątpliwe, bym jeszcze kiedykolwiek sięgnął po Mastertona.
O! Zaletą zdecydowanie było to, że „Dom stu szeptów” odsłuchałem przy pracy, nie gryzie więc poczucie zmarnowanego czasu.
-------------------------------
Na smaganych wiatrem wrzosowiskach stare domostwo strzeże swych sekretów…
Allhallows Hall jest rozległą rezydencją w stylu Tudorów, położoną na ponurych i mglistych wrzosowiskach w Dartmoor. Niewielu miałoby odwagę, by tu osiąść. A jednak były naczelnik więzienia, Herbert Russell, zdecydował się na to bez wahania. Teraz, kiedy już nie żyje, posiadłość dziedziczą jego dzieci.
Choć ojciec od dawna był z nimi skłócony, wprowadzają się do pozostawionej im w spadku posiadłości. Tymczasem złowieszcza atmosfera wrzosowisk wdziera się do wszystkich pomieszczeń. Podłogi skrzypią, w tajemnych korytarzach odbija się echo, wiatr gwiżdże w kryjówkach przygotowanych niegdyś dla katolickich duchownych.
W dniu, w którym rodzina decyduje się opuścić Allhallows Hall i nigdy już tam nie wracać, we wnętrzu domu przepada bez wieści mały Timmy…
Czyżby w tych starych murach od wieków gnieździło się zło?
A może zło to jedynie wytwór ludzkiego umysłu?
------------------------------
Brzmi znajomo, prawda? Kolejne spotkanie z Mastertonem (o ile w ogóle nastąpi) będzie tylko i wyłącznie efektem ciekawości, czy to tylko ta książka jest takim nieporozumieniem, czy cała jego twórczość (obawiam się, że to drugie sądząc po opiniach fanów).