Za każdym razem gdy trafiam na jakąś powieść historyczną lub osadzoną z czasie przeszłym, pojawia się w mojej głowie wiele refleksji na temat tego, jak bardzo świat i zasady społeczne zmieniły się na przestrzeni wieków. Postęp z jednej strony potrzebował tyle czasu, by móc ruszyć całą parą, ale właśnie gdy ruszył, był już nie do zatrzymania. Lecz nadal da się dostrzec brak sprawiedliwości, równouprawnienia i zwykłego wyzwolenia, które w swoich czasach miało miejsce, a i nadal w wielu przypadkach nie jest czymś oczywistym. Jak było kiedyś? Jak jest teraz? I oczywiście jak będzie w przyszłości?
Wszystko zaczyna się od portretu pewnej kobiety. Wygląda ona na nim bardzo smutnie, ale przede wszystkim w pewien sposób jest szara. I właśnie ta szarość cery sprawia, że przyciąga wzrok i ostatecznie pozwala poznać swoją historię, bo tak naprawdę rozpoczyna się ona o wiele wcześniej. Jest to historia niespodziewana, historia, która niejedną osobę przyprawi o ciarki. Czy Ty czytelniku jesteś gotowy ją poznać?
Zdecydowałam się przeczytać "Szarą damę", ponieważ dotychczas nie czytałam jeszcze żadnej książki pisarki. Miałam też olbrzymią ochotę zapoznać się z jakąś literaturą poważną, klasyczną. Już dawno tego nie robiłam i tutaj poza pierwszą przyczyną zdecydowała również długość książki. Nie ma ona nawet stu stron, więc jest opowieścią na jedno posiedzenie. A zapewniam, że tak wciąga, że nie jest to najmniejszy problem. Co tak naprawdę odpowiada za to, że tak pozytywnie odebrałam "Szarą damę"?
Sam pomysł wydaje mi się wyjątkowo oryginalny. Zważywszy jeśli weźmiemy pod uwagę ówczesne czasy. Nie jestem znawcą, ale mam poczucie, że wymyka się wielu schematom. Stawia na grozę, towarzyszenie głównej bohaterce oraz na emocje. Nie jest to w żaden sposób standardowa opowieść. Oczywiście pojawiają się elementy dobrze znane nam i charakterystyczne dla ówczesnej epoki. Jednak pisarka poszła krok dalej. Wiele motywów, które tutaj się pojawiają, bardzo cenię. Między innymi za nieprzewidywalność i nieoczywistość swoich sądów.
Stylistycznie powieść jest dość mocno rozbudowana, ale też uważam, że większość czytelników nie powinna mieć trudności ze zrozumieniem jej mimo występowania niekiedy archaicznego języka. Dzięki temu jest bardzo wciągająca i pozwala przenieść się do świata wyobraźni, który przejmuje kontrolę nad czytelnikiem.
Podczas czytania dało się intensywnie odczuć atmosferę gotyku i wszechobecnego mroku. "Szara dama" wywołała we mnie wiele napięcia i strachu. Towarzyszyłam bohaterce i na każdym kroku kibicowałam jej, zarazem obawiając się, że może wydarzyć się najgorsza z możliwych opcji. Ostatecznie nie spodziewałam się, że powieść pójdzie w tak odmienną stronę niż przewidywałam, co wyjątkowo pozytywnie mnie zaskoczyło i dało też jeszcze dodatkową motywację do dalszego czytania.
Morał z całej powieści wydaje się dość prosty, wręcz oczywisty, ale myślę, że właśnie dlatego tak wartościowy. To, co najbardziej widoczne czasami najłatwiej przegapić. Tutaj jest to jedno z najbardziej znanych powiedzeń: "pieniądze szczęścia nie dają". Widzimy wiarę w to, że być może jest inaczej, że właśnie majątek i status społeczny mogą rozwiązać pewne problemy, mogą dać lepszy życie. Jednak wygląda to całkowicie inaczej kiedy nie jest oparte na miłości, zaufaniu i dobroci. Ludzie potrafią mieć wiele twarzy, a niekiedy te najmroczniejsze przejmują nad nimi kontrolę i niszczą innych.
"Szara dama" jest bez wątpienia moim wielkim odkryciem. Książką bardzo krótka, a niosąca w sobie tyle treści. Od refleksji na temat życia zaczynając, po grozę i napięcie, by skończyć na najzwyklejszej rozrywce. Jak najbardziej polecam ją każdemu czytelnikowi.