Wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z Magdaleną Samozwaniec. Wiedziałam oczywiście, kim była, że pisała powieści, wiersze i bajki, iż pochodziła z rodziny Kossaków, że była siostrą Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, ale nie mogę sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek czytała jej debiutancki tytuł "Na ustach grzechu", czy "Zalotnicę niebieską", która jest opowieścią o siostrze i którą to historię bardzo chciałabym poznać. Kusi mnie również książka wcześniej niepublikowana, a wydany 4 lata temu "Z pamiętnika niemłodej już mężatki", cieszę się, że postanowiono wznowić wydania dwóch innych tytułów z roku 1966 i 1926. W miarę możliwości chciałabym bowiem poznać twórczość tej niezwykle utalentowanej satyrycznej pisarki.
"Piękna pani i brzydki pan" to zbiór opowiadań, krótkich, ciekawych, bardzo zabawnych. Możemy tu zapewne odnaleźć i kilka swoich przywar, cech, z których dumni nie jesteśmy, zdajemy sobie sprawę z tego, że daleko nam do doskonałości, wiemy, że mamy wady, jak każdy. Autorka także nie uważa się za nietykalną, ponad ludzkimi słabościami, dlatego zapewne tak dobrze czyta się powyższą lekturę. Mamy tu cały przekrój społeczeństwa, i ludzi zamożnych, wykształconych, i matki, i służbę, wszystkiego po trochu. Mimo upływu lat ludzie jednak się nie zmieniają, a ta książka jest tak samo aktualna w dniu dzisiejszym, jak była w czasach minionej epoki.
Poznajemy tu ludzi doświadczonych, rzekomo mądrych, którzy okazują się mało rozgarnięci, znajdujemy kobiety, które potrzebują rady, nauki, a odchodzą z kwitkiem, nieusatysfakcjonowane, bo nie rozumieją, co ma na myśli osoba objaśniająca im zawiłości relacji międzyludzkich. Moją uwagę przykuło szczególnie zadziwiające podejście do dzieci w owym okresie. Na przykład matka, która ma w domu jednego tylko syna, skarżącego się, że chce być jak inni, w tym wypadku jak inne, bo to kobiety: cztery siostry, służba płci pięknej, matka wdowa, brak męskich wzorców, a dziecko nie chce się wyróżniać. Co robi troskliwa rodzicielka?
"Nakazałam, ażeby wszystkie kobiety w domu, łącznie z moimi córkami, mówiły o sobie w liczbie męskiej, poza tym obcięłam córkom krótko włosy i skasowałam kokardy. Teraz jest spokój. Lepiej ażeby dziewczęta nabrały męskich cech, niż żeby chłopiec miał być zniewieściały."
Cytat pochodzi z jednej z anegdot z książki.
Magdalena Samozwaniec perfekcyjnie odnajduje w ludziach wszelkie słabości. Musiała mieć niesamowity zmysł obserwacji, który i w dzisiejszym świecie cechuje dobre pisarki. Przyznaję, że bawiłam się z tym tytułem wyśmienicie, wywoływał u mnie salwy śmiechu, bądź też uśmiech pobłażliwości, ale jak i ja mogłam przejrzeć się w tej książce jak w lustrze. Najważniejsze, to zdawać sobie sprawę z własnych ułomności i nie obrażać się, gdy ktoś mówi nam prawdę, szczególnie w dobrej wierze.