Wzruszająca opowieść o niezwykłej miłości. A może jeszcze inaczej - o miłości z niezwykłym łącznikiem. Bo już z tytułu powieści i z mojego pierwszego zdania można się domyślić, że w tej historii niebagatelną rolę odegrają gołębie. I tak jest.
W Izraelu jest pewna grupa ludzi hodująca i trenująca gołębie pocztowe. To jak dla mnie dość egzotyczne zajęcie, dlatego czytałam o szczegółach lotów ćwiczebnych i uczeniu gołębia pocztowego lotów na coraz większą odległość z dość dużym zainteresowaniem.
Historia rozwija się spokojnie. Początek książki mnie nie wciągnął bardzo, ale powiedziałam sobie - dość. Ostatnio zbyt często masz ochotę przerwać książkę. Tym razem, czytaj i nie marudź. No więc czytałam i nie marudziłam i mniej więcej od 100 strony (jednak ta magiczna setka się sprawdziła) się zaczęło. Nagle zrozumiałam, dlaczego narrator przeskakuje tematycznie z jednej pary na drugą - miłość w czasie wojny i miłość rozkwitająca współcześnie. Gdy powiązałam nitki wątków, gdy zrozumiałam w końcu, kto jest kim dla siebie - czytanie stało się fascynujące. Świat gołębiarzy przykuwa uwagę ciekawostkami, a poetyckie opisy izraelskiej przyrody tylko dodają odpowiedniego smaczku tej baśniowej opowieści. Zrozumiałam, że wyjątkowy klimat tej książki powstał właśnie dzięki symbiozie gołębi i kochanków.
Książka rozwija się stopniowo, nie porywa od pierwszych stron, ale warto ją przeczytać. Ja mam na półce jeszcze "Rosyjski romans" tego autora i już jestem ciekawa, czy też będzie taka nastrojowa. Bo "Chłopiec i gołąb" to taka książka, której akcja mogła rozegrać się w każdym kraju ogarniętym wojną. To historia miłości, dojrzewania, smakowania, uczenia się siebie. Piękna książka o miłości.