Nina Igielska jest socjolożką, ekonomistką, niebawem również psycholożką. Jest także pisarką. Swoje teksty publikowała w kilku antologiach literackich. „Oddech” to jej debiutancka powieść.
Profesor, celebryta, bywalec programów śniadaniowych, pisarz łaknący uwagi i poklasku. I ona, Kaja, dojrzała kobieta wśród studentek i nastolatek zafascynowanych autorem, eleganckich gości pragnących spijać słowa z jego ust. Co ona tam robi? Czego chce od Profesora? Znali się wcześniej czy nie? Może tak, ale kto to wie. Kto by pamiętał. Między Profesorem a Kają rozpoczyna się gra pełna pozorów, niedomówień, niebezpieczna, z niewiadomym końcem. Czy któreś z nich wyjdzie z tej konfrontacji obronną ręką?
Pomyślała, że tak naprawdę chodzi o historię. O to, kto ma lepszą opowieść. Wiarygodną i pasującą do podmiotu. Złożoną, ale nie za bardzo. Z kilkoma oryginalnymi szczegółami, ale nie przeładowaną. (…) Liczą się opowieści. I to, kto przeżyje, żeby je opowiedzieć.
Gdyby ktoś mi powiedział po przeczytaniu powieści, że Nina Igielska jest debiutantką w literackim świecie, nie uwierzyłabym. Jej pierwsza powieść, swoisty gatunkowy mix, jest napisana tak starannie i z pieczołowitością, a także z godną podziwu wprawą, że wprawia czytelnika w szczery zachwyt. Mnie zauroczyła od pierwszych stron. Tajemniczością, wielowymiarową, nieoczywistą fabułą, złożonością bohaterów, a także sprawnym manewrowaniem literackimi motywami, kliszami i stereotypami. Zachwycił mnie również jej styl. Dojrzały, eteryczny, nieco poetycki, a nawet filozoficzny. Autorka ma fajne pióro, lekkie i bardzo przyjemne, przez co książkę bardzo dobrze i szybko się czyta. Kwiecista mowa i wysublimowany język powieści z łatwością tworzą efekt stupore – zadziwienia czytelnika. Efekt, który rośnie proporcjonalnie do ubywającego z czasem tekstu. Powoli, strona po stronie czytelnik zaczyna odkrywać drugie dno tej niezwykłej opowieści. Towarzyszy temu specyficzny, bardzo duszny klimat i atmosfera gęstniejąca ze strony na stronę od obecnych w powieści niedopowiedzeń.
Autorka niezwykle umiejętnie kreśli portret człowieka zagubionego we własnej przeszłości. Człowieka, który przez wiele lat miał w głowie wyidealizowany obraz ukochanej osoby. I kiedy po latach dochodzi do konfrontacji tego obrazu z jego rzeczywistą wersją, okazuje się być bardzo rozczarowujący. Igielska pokazuje, jak duży wpływ na kształtujący się dopiero umysł mają wydarzenia z młodości. Pierwsza miłość, pierwsza prawdziwa relacja, która zapadła głęboko w pamięć i serce. Ta sama relacja, która dla drugiej osoby nie znaczy nic. Do tego stopnia, że szybko wypiera te wydarzenia z pamięci. Nie bez powodu autorka wyraźnie nawiązuje w powieści do „Lolity” Nabokova, zmuszając czytelnika do zadawania pytań i próby odpowiedzenia na nie. Nie tylko nawiązuje, idzie o krok dalej, pokazując, co dzieje się z dziewczynką uwikłaną w romantyczną relację ze starszym od niej mężczyzną wiele lat później. Jak wygląda ta historia z perspektywy dorosłej już kobiety, jaki miała wpływ na jej obecne życie. Autorka prowadzi w powieści rozważania na różne tematy, wszak dwójka głównych bohaterów to wielbiciele filozofii. A jednym z nich jest zagadnienie prawdy, która dla każdego znaczyć może coś innego. Jak dobrze autorka zauważa: „Są różne prawdy i każdy ma prawo do opowiadania swojej”. I o tym jest ta powieść. O prawie do własnej, subiektywnej prawdy i własnej interpretacji faktów, a co za tym idzie do własnej opowieści. To nadal nie wyczerpuje aspektów, które w swoim debiucie porusza Igielska. O wszystkich nie będę jednak opowiadać, bo chcę, abyście odkryli je sami. Bo naprawdę warto. Powieść ta jest świetną, emocjonującą, ale przede wszystkim ubogacającą lekturą, zostawiającą przestrzeń dla czytającego, zachęcającą do własnych rozważań, do rozmowy na poruszone w powieści tematy. Podczas lektury czułam się jak gość, korzystający z wyjątkowego zaproszenia. Szkoda, że jest taka krótka.
Mówi się, że istnieje nieskończona liczba przeszłości. Nieskończona liczba interpretacji. Jeśli to prawda, bierzemy sobie po prostu jedną z nich i rozsiadamy się w niej. Bierzemy ją za swoją. Za prawdziwą.
„Oddech” to zupełnie nowa jakość w polskiej literaturze. Coś, czego jeszcze nie było. To proza ekstrawagancka, pełna tajemnic, niedopowiedzeń i inteligentnych gier słownych. Proza, której nieustannie towarzyszy niepokój i rozedrganie, której kunsztowna konstrukcja językowa i myślowa zachwyca. Szczerze i z całego serca polecam.
We współpracy z Wydawnictwem Agora.