Literatura popularnonaukowa dosyć rzadko gości na moich półkach, jednak zawsze okazuje się wyborem, który robi na mnie niesamowite wrażenie. Tak właśnie się stało w przypadku „Końców świata” Petera Brannena. Ten reportaż naukowy opowiada o masowych wymieraniach, do których dochodziło cyklicznie w historii życia na Ziemi.
Z pewnością każdy z nas kojarzy jedno masowe wymieranie, mianowicie to, które dotyczyło dinozaurów. Jedną z wielu przyczyn, które doprowadziły do schyłku tych gigantycznych gadów była kolizja naszej planety z ogromnym meteorytem, czego ślady można odnaleźć w zapisach kopalnych. Jednak to nie tylko kosmiczna katastrofa zmiotła z powierzchni Ziemi niemal całe życie. Przyczyniło się do tego wiele innych czynników, które dopiero wspólnie sprawiły, że życie na Ziemi stało się bardzo trudne, a dla wielu gatunków – po prostu niemożliwe.
Jednak koniec epoki dinozaurów to tylko jeden z pięciu epizodów, podczas których życie niemal doszczętnie zniknęło z Ziemi. Autor bardzo szczegółowo wyjaśnia cykle geochemiczne i geofizyczne, które doprowadziły do śmierci niemal wszystkich zwierząt i roślin. Opisuje obieg węgla w glebie, powietrzu i organizmach żywych, które doprowadzają do naprzemiennego ocieplania i ochładzania klimatu, prowadzącego od rozkwitu życia i bioróżnorodności, do niemal całkowitej katastrofy. A z przedstawionych faktów wyciąga wnioski co do przyszłości naszej planety.
Podczas pisania swojej książki Peter Brannen spotykał się z wieloma naukowcami, paleontologami i geologami, odwiedził razem z nimi niezliczone miejsca, w których można odnaleźć ślady zamierzchłej przeszłości. Wysłuchał i wytłumaczył sposoby interpretacji napotkanych warstw geologicznych oraz procesy, które doprowadziły do ich powstania. Zapis kopalny nie jest pełnym, czy też szczegółowym źródłem wiedzy, a jego zrozumienie wymaga żmudnych badań, nieoczywistych hipotez i wnioskowania, które łączą wiedzę z wielu dziedzin.
W tej książce uderzająca jest jedna rzecz: historia życia na Ziemi jest niewiarygodnie długa. W porównaniu z nią istnienie człowieka jest jak mrugnięcie okiem. A jednak pojawienie się homo sapiens w dramatyczny sposób zmienia obraz życia na naszej planecie. Tam, gdzie pojawił się człowiek, znikały inne gatunki. To dzieje się nadal, mimo że już znamy wartość bioróżnorodności. Mamy mnóstwo szczęścia, że nasza rabunkowa gospodarka na zasobach naturalnych mimo wszystko dosyć wolno prowadzi do zaniku życia na Ziemi. Wcale jednak nie jest wykluczone, że Ziemia stanie się miejscem, w którym nie będą mogły istnieć żadne organizmy żywe. I nie mamy ciągle narzędzi, aby powstrzymać ten proces. Mało tego, spalając paliwa kopalne, niestety tylko go przyspieszamy.
„Końce świata” pokazują, jak fascynującą nauką jest paleontologia. To niezwykłe, ile informacji zapisanych jest w skałach i glebie. Jednak dużo więcej z pewnością umyka naszej uwadze i możliwościom. Książka została napisana niemal jak gotowy scenariusz do filmu dokumentalnego. Amerykański styl narracji sprawia, że trudną i skomplikowaną wiedzę przyjmuje się bez wysiłku. Mimo wszystko autor nie pozostawia nas w beznadziei. Choć przestrzega przed dalszą eksploatacją złóż, prowadzącą do ocieplenia klimatu, to wskazuje, że zawsze mogą pojawić się czynniki, które nas uratują. Polecam czytelnikom, którzy są otwarci na zróżnicowaną tematykę i ciekawi świata.