Z wielką chęcią i z równie wielkim strachem sięgałem po „Piasta” Grzegorza Gajka. Od jakiegoś czasu na rynku wydawniczym można zauważyć trend pisania słowiańskich książek. Kilka z nich sam czytałem- niektóre były lepsze, inne gorsze. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu tej powieści?
Na początku zacznę od fabuły. Nastawiony byłem na tzw. slavic book. Od pierwszych stron czułem niesamowity klimat- wstęp był naprawdę świetny. Ta powieść była dzika i jednocześnie spokojna niczym szumiący, letni las. Potem „Piast” zaczął się przekształcać w książkę o wikingach. I to właśnie o nich jest większa część pozycji. Słowiańskość zatacza koło, jest pewną klamrą- po kilkuset stronach powraca znowu w zakończeniu. Rozumiem i szanuję za pomysł, ale nie wiem, czy mi się on podoba. Powtórzę, byłem nastawiony na książkę słowiańską, ją mi obiecano, a dostałem tylko trochę słowiańskości z dużą dawką wikingów. Nie mówię też, że to złe, część o Normanach również była dobra, ale zwyczajnie spodziewałem się czegoś innego.
Pozostając przy słowiańskości, za mało było też moim zdaniem mitologii. Skoro autor zdecydował się już poświęcić tak dużą część „Piasta” również wikingom, to liczyłbym chociaż i na coś więcej o ich wierze. Nie dowiedziałem się natomiast nic nowego ani o mitologii słowiańskiej, ani o mitologii nordyckiej. Było za to w pewnym momencie sporo scen seksu. Może gdyby zrezygnować z części z nich, znalazłoby się miejsce na religię dawnych Słowian czy Normanów.
Na poczet plusów z pewnością trzeba zaliczyć język i jego stylizację na archaiczną. Pojawia się sporo przestarzałych zwrotów i sformułowań, co pozwala wczuć się w klimat książki i jednocześnie nie utrudnia lektury. To wyważenie pomiędzy językiem współczesnym a archaizmami jest idealne.
Podobał mi się także sposób prowadzenia narracji, która jest w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Dodatkowo bohater zwraca się do czytelnika, sam jest świadkiem wydarzeń, o których nam mówi. Przypominało mi to historie opowiadane przez moich dziadków, ich wspomnienia, o których zawsze mówią z tajemniczym błyskiem w oku i lekkim uśmiechem. Dzięki temu podobieństwu czułem się podczas czytania niezwykle komfortowo, można powiedzieć, że wręcz jak w domu.
Kolejnym plusem z pewnością jest dobrze skonstruowana akcja. Po kilkudziesięciu stronach następował jakiś ciekawy zwrot akcji, który pchał ją do przodu i jednocześnie skutecznie nie dawał czytelnikowi odłożyć książki. Można nawet napisać, że „Piast” to taka superpowieść złożona z kilku prostych, pomniejszych historii.
Na uwagę zasługuje również wydanie. Książka jest w twardej oprawie, co z pewnością ułatwia lekturę, ponieważ niekomfortowo czyta się grube książki w miękkiej okładce. Na samej oprawie jest dosyć ładna grafika. W środku zaś mamy podział na części, których strony tytułowe ozdobione są przepięknymi rysunkami. Każdą część ponadto otwiera jakiś cytat- wszystkie mi się bardzo podobały i były według mnie trafnie dobrane.
Podsumowując więc, nie chcę napisać, że zawiodłem się na książce, ponieważ bawiłem się dobrze podczas czytania. Spodziewałem się czegoś innego i chyba te zbyt wysokie oczekiwania rzutują na mojej recenzji i opinii. Czuję również, że „Piast” to w zasadzie wycinek większej historii. Z miłą chęcią przeczytałbym następną część, w której byłoby nieco więcej o Słowianach, ich mitologii i początkach władzy Piasta :).
6,5/10