Onegdaj w opinii o "Pensjonacie Leśna Ostoja" pisałam, że to urokliwe SamoSię i nie miałabym nic przeciw kontynuacji.
Jak to się mówi: O wilku mowa.
Czytając "Rok w pensjonacie Leśna Ostoja" miałam szczerą chęć przedrzeć książkę na pół i każdą z nich potraktować oddzielnie:
Z jednej strony to wciąż sympatycznie opisana słodka landrynka, z drugiej - upchnięte na siłę nie wiadomo co.
Przyznane punkty również należałoby podzielić na dwoje. Tak będzie sprawiedliwie.
Do Leśnej Ostoi co miesiąc przybywają kolejni pracownicy Konsultraku, by poprowadzić pensjonat. Teoretycznie jeden miesiąc dedykowany jest jednemu z nich. W praktyce - mam wrażenie - to ciąg blablania służącego wyłącznie zapełnieniu stron, bo wnoszą właściwie nic lub bardzo niewiele. Jedyną osobą, której faktycznie pobyt w Leśnej Ostoi jakoś się przysłużył to Marzena i może jeszcze Głupi Maciek - postaci nie drugo- a trzecioplanowe, właściwie epizodyczne. Pozostali przyjeżdżają do pensjonatu z konieczności, traktując pobyt jako karę, przymusowe zesłanie, przykry obowiązek. Nie bardzo mi się ten miesięczno-menadżerski motyw podobał i nie bardzo widzę czemu miał służyć.
Być może miał przygotować grunt do przejęcia pensjonatu przez Milskich. (A nie mówiłam? Samo Się.) I może jeszcze potwierdzić moją opinię o informatykach: To świetni ludzie, ale żyją we własnym wymiarze. Ogarną najbardziej skomplikowany program, lecz ugotowanie ziemniaków przekracza ich możliwości. Czemu tak? A kto życiowo przytomny opowiada o niezabezpieczonym wejściu do własnego domu?
Teraz będzie o tym drugim, znacznie przyjemniejszym pół.
Justynie nadal życie samo się układa z górki. Co prawda samozwańczy TŻ cokolwiek bruździ, nie mniej i tu problem rozwiązał się - by tak rzec - lekko i polubownie. Gdyby nie ona i Jakub "Rok w Leśnej Ostoi" byłby nudny jak flaki z olejem.
Pomimo całego mojego zżymania i kręcenia nosem chciałabym wiedzieć, jak rozwinie się/zakończy ta znajomość.
Jest jeszcze Dominik Wir, któremu życzę jak najlepiej i absurdalnie przystojny ksiądz, który poza tym, że ślinią się do niego kolejne goszczące w pensjonacie kobiety jest nie bardzo wiem po co. Chyba, że Joanna Tekieli ma względem osoby Igora własne plany a śmiem twierdzić, że tak będzie. Ilość nagromadzonych w "Roku w Leśnej Ostoi" wątków czyni z książki nie tyle furtkę, ile bramę szeroko otwartą na ciągi dalsze.
Mam co do tej książki mieszane uczucia. Polubiłam to nieco naiwne i głupiutkie poczytadło i kibicuję Midasowi w jego staraniach, jednakże autorce udało się tę sympatię nadwyrężyć.
Książka może stanowić relaksującą lekturę, jednakże nie na tyle, by się o nią zabijać