Jakiś czas temu w moje ręce wpadła powieść Eliany Lascaris, która zaciekawiła mnie przede wszystkim swoim tytułem i podtytułem, a także samym opisem. Wiedziałam, że jest to jedna z tych pozycji, które przeczytam z samej tylko ciekawości. Jak myślicie, czy romans w prawniczym świecie to temat, który mnie zachwycił?
Felicia Andrew od zawsze marzyła o zostaniu prawnikiem – i to w dodatku nie byle jakim! Po ukończeniu studiów udaje jej się dostać pracę w jednej z najlepszych kancelarii w mieście: Köster & Thompson i ma poczucie, że właśnie zaczynają spełniać się jej marzenia. Kiedy przekraczała próg swojego nowego miejsca pracy, nie wiedziała jeszcze, że jest to początek przygody, która odmieni jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Thomas Köster nie przypuszczał, że ta szara myszka, która zawitała w progi kancelarii, wniesie do jego życia powiew świeżości, a nawet radości. Relacja między nimi szybko zmieniają się z chłodnej w dość bliską... Czy uda im się stworzyć razem przyszłość?
Zacznę od głównych bohaterów, ponieważ o nich mam całkiem dużo do opowiedzenia. Felicia przez pierwsze sto stron wydała mi się płaska i nijaka, przez co kompletnie nie potrafiłam wgryźć się w tę historię. Jej zachowanie i postępowanie nie przypadło mi do gustu i jeśli mam być szczera, te pierwsze rozdziały były dla mnie okrutnie męczące. Dopiero po tych stu stronach poczułam, że autorka sama zaczyna wciągać się w tę historię, przez co ja jako czytelnik zaczęłam odczuwać prawdziwą przyjemność z czytania. No ale i tak uważam, że Felicia nie jest zbyt dobrze wykreowaną postacią i nie do końca udało jej się wzbudzić moją sympatię.
Jeśli chodzi o Thomasa, to on z kolei został przedstawiony całkiem dobrze. Jest to postać ciekawa, która wzbudza w czytelniku różne (może i nawet sprzeczne?) emocje – w moim przypadku tak właśnie było. Z jednej strony nawet go polubiłam, choć jego zmienne nastroje i takie niezdecydowanie co do sytuacji z Felicią sprawiły, że moja sympatia do niego malała. Ostatecznie nie potrafię stwierdzić, czy ten bohater zdobył miejsce w moim sercu w folderze z lubianymi bohaterami, ale kiedy się tego dowiem – dam znać.
Głównym wątkiem tej powieści jest relacja dwojga głównych bohaterów. Z jednej strony to dobrze, ponieważ czytelnik może w stu procentach skupić się właśnie na tym problemie i nic nie rozprasza jego uwagi. Z drugiej jednak strony jest to dość nużące, kiedy przez prawie czterysta stron czytamy tylko o coraz bliższej relacji tych dwojga, a ich przeszłość - dość mroczna i tajemnicza, zostaje zepchnięta na boczny tor. Mogłabym się na to pogniewać bardzo mocno, ale szykuje się drugi tom, więc liczę na to, że autorka wszystko nam wyjaśni.
Patron to dobrze napisana powieść, z którą miałam problem. Choć początek był dla mnie ciężki, to im dalej byłam w tej historii, tym coraz bardziej się wciągałam. Nie sprawia to jednak, że jest to romans, o którym będę myśleć jeszcze długo. Powiedziałabym, że w moim przypadku książka Eliany Lascaris jest powieścią do przeczytania i odłożenia na półkę. Liczę jednak na to, że kontynuacja okaże się bardziej zaskakująca i sprawi, że nie będę mogła wyrzucić tej historii z głowy.